Dzieci w szkole, to ich ostatni
dzień i będą wakacje. Strasznie się cieszę bo to oznacza, że spędzimy jakoś
miło czas całą rodziną. Zabrałam się za jakieś porządki w domu, bo nie lubię
siedzieć bezczynnie. W momencie kiedy wstałam sprzed telewizora, zadzwonił mi
telefon to był Oliwia (Moja przyjaciółka tak dla przypomnienia) – No Hej piękna! - Jednak po drugiej stronie odezwał się
Alfredo. - Cześć. - Uśmiechnęłam się do słuchawki. Lubię z nim rozmawiać, od
razu poprawia mi się humor. - Co tam u ciebie? - Zapytał wesołym tonem głosu.
Coś czułam, że ma on jakiś powód do radości. - U mnie dobrze, ale mów coś ty
taki zadowolony, bo to szczęście aż bije od ciebie. - No bo wiesz właśnie
rozmawiasz z przyszłym tatą. - Zamarłam jak to usłyszałam. - No co ty?!
Poważnie! Gratuluję!! - Zaczęłam skakać jakby miał mnie teraz widzieć. - Taaak!
3 tydzień! Rozumiesz?! - Nagle usłyszałam jakiś szelest – Oj daj mi to – To
była Oliwia chcąca zabrać telefon Alfredo. - No tak...walnięty tatuś. Już widzę
jak on będzie to dziecko rozpieszczał. - Mogłam sobie wyobrazić jak przewraca
oczami. Zaśmiałam się. - Haha, ale to wspaniale! Zobaczysz będzie cudownie! Od
kiedy wiecie? - Zapytałam z radością. - Od dziś. Niedawno wróciłam od lekarza.
Już nawet zdążył się umówić z Justinem na oblewanie jego ojcostwa. - Na
wspomnienie o Jussie ciarki przeszły mnie całą. - Heh to życz mu dobrej zabawy
ode mnie, tylko niech nie przegina – udałam rozbawienie. - Oj już ty się nie
martw Justin przychodzi do nas dziś na obiad to walne im kazanie na dziś i mam
nadzieję, że posłuchają. - Ehh...nie ma to jak twoja przyjaciółka jest
równocześnie przyjaciółką twojego byłego... Taka sytuacja nie jest ani troszkę
komfortowa. Jednak przywykłam już do słuchania o nim i ich wspólnych
historyjkach. - No ale dobrze, co tam u Ciebie? Jak Dzieci i Łukasz? -
Zapytała, a ja usiadłam, bo wiedziałam, że ta rozmowa się szybko nie skończy –
A wiesz całkiem dobrze. Dziś dziewczyny są ostatni dzień w szkole. Zaczną się
wakacje więc może gdzieś wyjedziemy, chociaż wątpię żeby mój mąż dostał urlop w pracy.
Ostatnio mają dużo roboty.
I tak z chwili rozmowy zrobiły się 2 godziny i dziewczyny wraz z Łukaszem wrócili
do domu. - Jesteeeeśmy! - Zawołała Brooklyn – Kochanie muszę kończyć, wrócili –
Powiedziałam do Oliwi i się rozłączyłyśmy. - No cześć, jak tam ostatni dzień w
szkole? - Zapytałam podchodząc do nich. - Super! Szkoda że nie zobaczę mojej
klasy przez 2 miesiące. - Zaczęła się żalić, a ja w tym czasie dałam szybkiego
całusa Łukaszowi. Tak właśnie wygląda nasza miłość. Przez to że tak wcześnie
urodziła się Brooklyn, nie mieliśmy czasu nawet się sobą nacieszyć. Nie
pamiętam kiedy ostatnio bez okazji poszliśmy na romantyczną kolację czy
romantyczny spacer. Brooklyn często choruje więc zawsze jest coś do zrobienia.
Niby Basia mogłaby się nią zając, ale nie chce jej obarczać tym co ja powinnam
robić. Jednak mimo wszystko kochamy się ponad wszystko. Często nasi znajomi
mówią nam że nigdy by nie powiedzieli że jesteśmy już tyle po ślubie, bo zawsze
w naszych oczach widać miłość jaką do siebie pałamy. Nie wiem jak to jest tyle
przeszliśmy, a teraz żyjemy w rutynie, jednak nic nam się nie nudzi. Zawsze
odpowiadam, że stara miłość nie rdzewieje...
Po obiedzie kiedy Basia myła naczynia, Brooklyn coś rysowała a ja szyłam jakąś
dziurę w jej rajstopkach wszedł Łukasz do nas do kuchni z uśmiechem od ucha do
ucha. - Coś ty taki zadowolony? - Zapytałam, a cała nasza trójka przestała
robić to czym zajmowała się w tym momencie. - Mam niespodziankę. - Zaczął. -
Jedziemy na 2 tygodnie do Los Angeles! - Kiedy dziewczyny to usłyszały zaczęły
skakać i się cieszyć. Ja natomiast podeszłam i rzuciłam mu się na szyję –
Super!! Kochany jesteś! Rodzinne wakacje! Ale będzie fajnie! I zobaczę się z
Oliwią! - Pocałowałam go. - Kiedy jedziemy? - Zapytałam z zaciekawieniem –
Jutro wieczorem. - Odpowiedział, a nas wryło. - Jak to? - Zapytała Basia. - No
normalnie, planowałem to już od dawna, dlatego tak szybko. Coś nie tak? -
Spojrzał na nas, a my wszystkie w śmiech i znowu zaczęłyśmy tańczyć jak małe
dzieci. A on się z nas śmiał.
Wieczorem kiedy Brooklyn już spała, a Basia siedziała u siebie w pokoju, ja i
Łukasz mogliśmy spokojnie porozmawiać. To jedyny czas kiedy możemy spędzić czas
tylko we dwoje. Jednak nie zawsze, bo czasami przychodzi do nas nasza mała
córeczka bo chce z nami spać i wtedy koniec jakich kolwiek czułości czy rozmów.
Tego wieczoru jednak byłam pewna, że nic nie zakłóci naszego spokoju. Weszłam do pokoju z
uśmiechem na twarzy, Łukasz akurat zaścielił łóżko. - Co się tak uśmiechasz? -
Zapytał, na co ja podeszłam do niego i pociągnęłam za sobą całując delikatnie i
zmysłowo – Mmm za co to? - Zapytał z wielkim uśmiechem patrząc się na mnie – A
jak myślisz? Za to że jesteś najwspanialszym mężem i ojcem. Zapewniasz nam
wszystko czego potrzebujemy i jeszcze więcej. Kocham Cię i chce Ci to dziś
pokazać. - Pociągnęłam go za sobą w stronę naszej łazienki i zamknęłam drzwi na
klucz.
Justin
- No siema! - Zawołał Ryan otwierając mi drzwi. - Co tam? - Wszedłem
podając mu butelkę wina. -Wspaniale! Już nie mogę doczekać się dziecka! -
Zaśmiałem się z jego dziecinnej ekscytacji. - No co? Nie mów, że ty się nie
cieszyłeś kiedy dowiedziałeś się o Codym! - No tak się składa, że nie, bo
Cristal powiedziała mi to przy jednej z naszych kłótni i...a zresztą szkoda
gadać – Dobra chodźmy jeść bo jestem głodny, nic dziś nie jadłem – Wszedłem
dalej do ich domu w którym mieszkali. - No cześć przystojniaku! - Przywitała
mnie Oliwia – Witaj piękna – Uśmiechnąłem się i ją przytuliłem – Co tam
pichcisz? - Zapytałem zaglądając do kuchni – Roladki – Powiedziała i zaprosiła
mnie dalej. - Jak tam u Ciebie Justin? Boże masz nowy tatuaż! - Noooo i reakcja
tak jak przy paru poprzednich...- Taaa no mam i co z tego? - Zapytałem nie
wzruszony. - Czemu? Justin nie uważasz,
że to już przesada? - Przemieszała coś w garnkach i ponownie spojrzała na mnie.
Wtedy ja westchnąłem i spojrzałem na Alfredo, żeby mi pomógł – Na mnie nie patrz,
jej nie przegadasz. - Uniósł ręce w geście obronnym. - Jak duży jest? -
Podeszła bliżej. - Nie jest zbyt wielki zobacz – pociągnąłem w dół za dekolt
mojej koszulki, żeby mogła zobaczyć mój krzyż na klatce piersiowej – Czy ty
jesteś normalny?! - Odsunęła się – No Alfredo patrz! - Spojrzała na niego –
Nie! Mnie nie wciągajcie w swoje konflikty. - Powiedział i wyszedł z kuchni. -
Po co ci to? Możesz mi powiedzieć? - Zapytała z powrotem kierując wzrok na mnie
– O tak, po prostu. - Wzruszyłem ramionami żeby pokazać jej że jest mi to
obojętne. - Ehhh...to jest okropne! Szpecisz się i ty dobrze o tym wiesz. -
Wtedy spojrzałem na jeden z moich starych tatuaży...Podobizna Magdy przy mojej
dłoni. Zawsze kiedy na niego patrzę uśmiecham się, bo przypomina mi się ta chwila
kiedy pokazałem jej go w pokoju hotelowym, a ona zaczęła krzyczeć, że po co mi
on, a potem i tak było zabawnie. Przypomina mi on o tym dobrym etapie mojego
życia, kiedy jeszcze wszystko miało sens....bo była ona...
- Czy ty mnie w ogóle słuchasz? - Spojrzałem na nią kiedy to wyciągnęła mnie z
zamyślenia – Hm?
- No tak, jak zwykle ja zaczynam mówić to Justin się wyłącza... Boże... -
Pokręciła głową, na co uśmiechnąłem się
łobuzersko – Nie Boże, Justin, wystarczy Justin – Szturchnęła mnie w ramie – I
tak cię kocham głupku – Przytuliła mnie i ponownie zaczęła coś tam mieszać w
garnkach. - To ja pójdę to Alfredo. - Odezwałem się i poszedłem do ogrodu.
Usiadłem na krześle ogrodowym i wyciągnąłem paczkę papierosów zapalając jednego
z nich i wkładając ją z powrotem do kieszeni. - Dalej palisz? - Zapytał
poważnym tonem Alfredo – Tak, dalej palę i uprzedzając następne twoje pytanie
tak nadal piję i tak wczoraj paliłem też skręty a na ostatniej imprezie była
też i kokaina. - Oparłem się o oparcie krzesła i wyciągnąłem nogi. - Stary
przerażasz mnie. - Skomentował krótko Alfredo. - Żeby to pierwszy raz... -
Westchnąłem zaciągając się papierosem.
- Oooo nie! W tym domu nie ma palenia! - Oliwia wyrwała mi końcówkę papierosa i
podała Alfredo, żeby to wyrzucił. - Dobrze, sorry. - Podniosłem ręce w geście
obronnym.
Po zjedzonym obiedzie i kazaniu Oliwii, że mamy na siebie uważać i panować nad
piciem w końcu wyszliśmy, do jednego z lepszych klubów. W kocu muszę opić to,
że będę wujkiem.____________________________________________________
Kolejny rozdział po tak długiej przerwie... hmm ciężko mi to idzie muszę powiedziec szczerze bo ostatnio wiele się u mnie podziało w życiu, mam nadzieję że to zrozumiecie. Następny rozdział będzie.... hmm sprawdzajcie albo podajdzie kontakt do siebie a Was poinformuje ;)
Mam nadzieję że jest Was więcej czytających niż komentujących ;)
Pozdrawiam Natalia xoxo