sobota, 16 listopada 2013

Rozdział 117

Justin

 
Minął tydzień od kiedy Magda odzyskała przytomnośc, a jej stan zdrowia poprawia się z dnia na dzień. Natomiast jeśli o jej stan psychiczny, nie odezwała się słowem od kiedy wyszedłem od niej po tym jak powiedziałem jej o dziecku.

Dziś rano wstałem jak zwykle o 8 zjadłem coś, umyłem się i ubrałęm a następnie pojechałem na 10 do szpitala. Rodzice Magdy polecieli już do domu do Polski, bo praca i obowiązki ich do tego zmusiły, ale lekarz zapewnił ich, że i tak za niedługo ją już wypiszą.

Wszedłem do szpitala i udałem się windą do sali gdzie leżała Magda. Kiedy dotarłem pod drzwi, wziąłem głęboki oddech i chwyciłem za klamkę i otworzyłem drzwi, w środku była już Oliwia. Trzymała ona moją dziewczynę za rękę, ale ona … patrzyła się pusto w jeden punkt z mokrym śladem łzy na policzku. Ten widok tak boli.
Jestem tutaj codziennie i niczego tak się nie boję jak tego że jej stan się pogorszy, przez jej stan psychiczny.

Oliwia była tutaj całą noc, bo boimy się zostawic teraz Magde samą sobie, cały czas ktoś przy niej jest i czuwa nad nią. - Hej kochanie. - Pocałowałem ją w czoło, ale bez reakcji.
- Justin mogę z tobą porozmawiac? - Odezwała się Oliwia, puszczając rękę Magdy i wstając z krzesła.
- pewnie. - Skinąłem głową i wyszliśmy z sali, mając cały czas oczy skierowane na łóżko.
- Martwię się o nią Justin, to że nic nie mówi to jedno, ale ona nie chce jeśc. - Oliwia skierowała na mnie swoje zmęczone i zmartwione oczy. - Wiem, ale my jej nie zmusimy, dobrze wiesz, że Magda jest uparta i jej nie przegadasz.
- Tak, ale to nie zmienia faktu, że ona się wykończy. - spuściłem głowę bo nie wiedziałem co mam jej odpowiedziec. Męczyło mnie to tak samo jak i ją. Nagle usłyszeliśmy – Siema – To był alfredo, który przyjechał po Oliwię, aby zabrac ją do domu.

Był weekend więc Oliwia spędza tutaj dużo czasu, bo niestety chodzi już do szkoły i nie zawsze może spędzac tutaj tyle czasu ile chce. To ona jest z Magdą kiedy nocami płacze, pociesza ją i przytula. O do niej najchętniej się jeszcze odezwie. Ja natomiast przerwałem koncertowanie i siedze przy Magdzie, ale mam wrażenie, że nie może na mnie patrzec, w sumie to jej się nie dziwie bo patrząc na mnie przypomina jej się nasza córka.

Alfredo z Oliwią poszli, a ja wszedłem na sale i usiadłem przy Magdzie. - Kochanie, kochanie proszę spójrz na mnie. - Jej oczy powędrowały na mnie – Musisz coś zjeśc, nie możesz się głodzic, to nie ma sensu. Przyniosłem ci jabłka, takie jak lubisz, chcesz? - Pokiwała przecząco głową. - Magda, nie możesz tak postępowac, to jest nieodpowiedzialne, lekarze powiedzieli że jak zaczniesz jeśc to cię wipisza, a jak na razie boją się że gdzieś zasłabniesz i nie mogą tego zrobic. - Nagle Magda usiadła na łóżku i spuściła nogi na dół, oznaczało to, że chce wstac. Stanąłem obok niej i podałem jej rękę. Nie jest jej jeszcze łatwo się poruszac przez ranę którą ma w podbrzuszu. Pokazała ręką w stronę łazienki. Pomogłem jej wejśc, potem zamknęła drzwi i po chwili wyszła i z powrotem podeszliśmy do łóżka. - Poranna toaleta co? - Uśmiechnąłem się do niej, ale to też na nic.
Podszedłem więc do drzwi gdzie zostawiłem swoją gitarę wczoraj i wróciłem na krzesło, przy łóżku Magdy. - Dobra jak nie chcesz jeśc to ci pośpiewam co ty na to? - Ponownie zero reakcji, w sumie to zdążyłem się do tego przyzwyczaic, ale powiem szczerze, że na dłuższą metę to nie idzie wytrzymac. Choc kocham ją i dla niej poświęcę wszystko.

Zacząłem grac i postanowiłem zaśpiewac jej as long as you love me, ale wraz z pierwszymi dźwiękami Magda uniosła rękę i przyłożyła do strun gitary, żeby zasygnalizowac, że muzyki też nie chce. Cholera ja się tutaj staram, a ona ma to w dupie, to co ja mam zrobic, żeby to wszystko poszło w dobrym kierunku co?
- Kurcze Magda, to nie może tak być, mnie też jest przykro też jestem załamany i nie zapominaj że to też jest...było moje dziecko więc to dla mnie też jest trudne, ale nie możesz się zamykac w sobie i odpychac osoby które cię kochają i chcą ci pomóc. Również dobrze wiesz, że musisz jeśc i ja nie chce widziec odmowy, zjedz to głupie jabłko które przyniosłem. Proszę cie kochanie, zrób to dla mnie. Ja chce mieć cię już w domu, bo tam jest tak pusto bez ciebie, nie wytrzymuje tam już sam jak palec. - Magda spojrzała na mnie i usiadła łóżku wyciągając rękę, sygnalizując tym samy, żebym dał jej jabłko. Wyciągnąłem z plecaka jedno i jej podałem.

Kiedy wzięła pierwszego gryza, spojrzałem na nią i byłem tak szczęśliwy że coś je, że w końcu jest coś pozytywnego w tym wszystkim, że udało mi się tylko wyszeptac – Dziękuję. -Jednak ona nie odpowiedziała. Jej oczy cały czas były takie smutne, a wzrok zatopiony pusto w różne miejsca lub rzeczy.

Ok. godziny 14 przyszła moja mama – Hej wam, jak tam się dziś czujesz Magda? - nie odpowiedziała jej, spojrzała tylko na nią, a potem znowu gdzieś utkwiła swój wzrok. - No dobrze, słuchajcie rozmawiałam z lekarzem, wychodzisz jutro, a mnie udało się akurat na pojutrze załatwic pogrzeb. - Kiedy mama weszła na ten temat oczy Magdy się zaszkliły – Ojej kochanie nie chciałam ci sprawic przykrości przepraszam – moja mama próbowała to jakoś załagodzic jednak Magda dodatkowo zaczęła się trząśc, a po jej policzku łzy spływały jedna po drugiej. - Mamo, może pozwól mi. - Zbliżyłem się do niej i mocno ją objąłem, on wtuliła się we mnie i znowu płakała.

~*~

- Hej, dziś wychodzisz cieszysz się? - Zapytałem, ale ona pokiwała nieśmiało głową i wymusiła uśmiech na swojej twarzy. Podszedłem do niej i pocałowałem ją w czoło. Brakowało mi jej bliskości, jej pocałunków i uśmiechów. Tak strasznie źle się czułem z tym, że ona teraz musi przez to przechodzic. Ja swoje załamanie już przeszedłem, ale teraz muszę być silny dla niej.

- Mam wypis – Uśmiechnąłem się do niej wchodząc do sali wracając od lekarza który wypisał Magdę. - To co idziemy? - Pokiwała głową i weszła na wózek. Podałem jej torbę na kolana i wyjechałem z pokoju. Następnie pokierowałem się w stronę windy, a potem na parking. Niestety byli już tam paparazzi, którzy nie mogą dac nam spokoju, nie rozumieją chyba że to dla nas ciężkie, że przechodzimy teraz żałobę. Magda co prawda nic sobie z nich nie robiła, nie obchodziło ją teraz to co napiszą czy jakie zdjęcie zrobią.

Pomogłem jej wstac z wózka a następnie wsiąśc do auta.
- Zaraz wrócę – Powiedziałem do niej zamykając drzwi od auta. Odprowadziłęm wózek do szpitala i wróciłem do samochodu. Odpaliłem go i odjechałem. Bardzo wkurzały mnie te ich pytania '' Czy dziecko żyje?'', '' Jak nazwaliście dziecko?'', '' To dziewczynka czy chłopiec?'' - No właśnie jak je nazwiemy teraz przypomniała mi się rozmowa z moją mamą. Musimy nazwac naszą córkę, ale tym tematem zajmiemy się jak wrócimy do domu, jak na razie znowu płakała. Tak cholernie mi się serce łamie jak widzę jak ona cierpi.

Kiedy dojechaliśmy do domu, pomogłem jej wysiąśc i zabrałem rzeczy z bagażnika. Chwyciłem ją pod rękę i poszliśmy w kierunku domu.
- chcesz się położyc? - Zapytałem jej, a ona pokiwała głową, że tak. Pomogłem wejśc jej po schodach, ale dalej już chciała iśc sama.

Magda

Mój świat się zawalił, nie miało dla mnie sensu już moje życie. Mogłam mieć córkę, ale przez moją głupotę i niesłuchanie Justina wyszło tak, że nie będę jej mogła mieć. Pokochałam ją, rozmawiałam i opowiadałam jej co będziemy robic, gdzie będziemy jeździc i wszystko poszło się chrzanic.
Jedyne na co miałam ochotę w tym momencie to płąkac, ból w piersiach był przeszywający. Moje serce złamało się i pokrurzyło na miliony drobnych części.
Nie potrafie teraz z nimik rozmwiac to jest dla mnie trudne, nie mogę i nie chce pojąc tego że moja córka...moje dziecko nie żyje.

Przebrałam się w jakąś bluzkę Justina i pierwsze lepsze spodnie dresowe. Położyłam się i po chwili przyszedł Juss. - Zauważyłem że to jest twoja ulubiona moja koszulka, często w niech chodzisz – zaśmiał się, chciał być miły, ale ja nie potrafię, nie chce teraz się śmiac.
- Dobra Magda, musimy porozmawiac. - Popatrzył na mnie i usiadł naprzeciwko mnie.

Justin

 
Musiałem zacząc ten temat, bo trzeba dac znac w szpitalu i w kościele jak dziecko się nazywa. Magda popatrzyła na mnie, dalej nic nie mówiąc. Musimy dac imię naszej córce. - Powiedziałem krótko ale delikatnym głosem. Zdziwiła mnie jej reakcja, podeszła bliżej mnie przytuliła się i powiedziała krótko – Demi – imię mi się podoba i możemy tak ją nazwac. - Dobrze skarbie. - wyciągnąłem telefon i napisałem mamie sms'a z naszą decyzją.

Około godziny 15 udało mi się ją namówic żeby coś zjadła.
Natomiast około godziny 17 przyszła Oliwia z Alfredo, więc ja i mój przyjaciel po przywitaniu się z Magdą poszliśmy pogadac do salonu, naromiast Oliwia została z nią w pokoju.

- I jak stary? - Zapytał Alfredo. - Bez zmian, jedyne co powiedziała, to jak nazywac się będzie nasza córka. Demi. - Spuściłem głowę i nie mogłem nic powiedziec poczułem ścisk w gardle i nie byłem w stanie się odezwac.

O 21 wyszli, a ja poszedłem się umyc i położyc spac bo jutro czeka na nas ważny dzień...

|___________________________________
Nie jestem w pełni usatysfakcjonowana tym rozdziałem, ale chyba może byc co nie?
Dawajcie komentarze  prooosze :*

Przed nami jeszcze jeden rozdział i Epilog, kto jest ciekawy ??

5 komentarzy:

  1. To jest w końcu Magda czy Natalia?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobra poprawiłam mam nadzieję :D
      Pomyliło mi się z moim drugim blogiem ;/

      Usuń
  2. fajny rozdzial
    szkoda mi magdy (?) :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak bardzo mi przykro z powodu Demi. To musi być straszne dka nich obojgu. Już po prostu mam przed oczami takiego mega smutnego, zdołowanego Jussa i Magde. :c
    @PoliShSWaG_

    OdpowiedzUsuń
  4. o jezu nie wierzę, że to już koniec ich historii...jestem od samego początku z tobą i ciesze się, że mogłam zostać do końca...kooocham <3333333

    OdpowiedzUsuń