środa, 7 sierpnia 2013

Rozdział 105

Obudziłam się a na zegarku widziałam godzinę 16, rany ale pospałam. Jednak nadal źle się czułam, wstałam i zeszłam na dół do kuchni wziąźc sobie szklankę wody. Jednak schodząc po schodach nagle strasznie zabolał mnie brzuch. Musiałam usiąśc bo wiedziałam, że nie dam rady iśc dalej. Skuliłam się z bólu, w tym momencie pomyślałam, że Juss mógłby już wrócic bo troszkę się bałam co się dzieje. W tym momencie jakby na zawołanie drzwi do domu zaczęły się otwierac, ujrzałam w przejściu postac Justina, kiedy to on dostrzegł mnie zauważył że coś jest nie tak, podbiegł jak najszybciej do mnie i patrząc się na mnie spytał – Magda co jest? Co się dzieje? Boli cię coś?
Za dużo pytań, a ja nie miałam siły mówic, wyszeptałam tylko – boli mnie brzuch – i ani się obejrzałam niósł mnie do samochodu, kiedy siedziałam już w środku wrócił po potrzebne rzeczy i wrócił do mnie zajmując miejsce kierowcy. Zadzwonił do lekarza uprzedzając to że zaraz się zjawimy. Kiedy dojechaliśmy Juss wyciągnął kluczyki ze stacyjki wysiadł, a potem podszedł do mnie i pomógł mi wyjśc z auta. Weszliśmy do budynku, w którym miał przyjąc mnie lekarz. Usiadłam na krześle, ból nie był już tak ostry jak wcześniej ale nadal nie przestawało mnie bolec. Biebs podszedł do recepcji i pani powiedziała mu, że za chwilkę wejdziemy, kiedy do mnie wrócił objął mnie ramieniem.
- Juss boję się... - wyszeptałam, bo to jedyny ton na który w tej chwili mogłam sobie pozwolic.
- Kotek nie bój się, wszystko będzie dobrze, nasz maluszek jest silny tak jak jego mama – powiedział, ale czułam, że on też się denerwuje. Nagle usłyszeliśmy że możemy wejśc, Justin pomógł mi wstac i zaprowadził mnie do gabinetu. Wtedy lekarza zaczął mnie pytac – Co się stało?
- Nie wiem, rano czułam się źle ale to były typowe objawy ciąży, zgaga i mdłości. Potem poszłam spaci ok 16 obudziłam się i chcąc zejśc po schodach poczułam nagle ostry ból w podbrzuszu. Nie dałam rady się ruszyc. Teraz nadal boli ale dałam rade przynajmniej tutaj przybyc.
Lekarz mnie zbadał po czy powiedział, że to normalne, bo zaczyna mi się tam w środku wszystko powiękaszac, czyli robi się miejsce dla maluszka, lecz nie dobrze że mam aż takie bóle. Dał mi jakieś leki, które mam zarzywac i zalecił mi całkowite leżenie przez jakiś czas i powiedział, żebym przyszła do niego za 3 dni na USG. Kiedy wszystko już było ok, wyszliśmy, Juss zapłacił za wizytę i pojechaliśmy do domu.
- Kochanie idź się połóż, a ja może robię coś do jedzenia. Na co masz ochotę? - Zapytał opiekuńczym tonem głosu.
- Ymm.. ja na nic, dziękuję ci bardzo. Zrób coś dla siebie skarbie. - powiedziałam i poszłam do pokoju.
Kiedy tak leżałam nagle do mojego pokoju weszła Oliwia. - hej ja się masz?
- Ymm... powiedzmy, że żyje, ale mam nadzieję ze już niedługo będzie lepiej – uśmiechnęłam się do niej.
- Juss się martwi, tym że nic nie jesz i powiem szczerze że ja też – powiedziała opiekuńczo.
- Oliwia wiem, mało jem ale zapewniam cię ze to się zmieni już w najbliższym czasie, przynajmniej ja mam taką nadzieję.
- Ehh... no dobra, a jak tam maluch? - uśmiechnęła się do mnie.
- A muszę powiedziec, że chyba dobrze. Tylko Juss musi już za 2 dni jechac a ja ide na USG za 3 dni i nie będzie go ze mną. - posmutniałam
- Czemu nie jedziesz z chłopakami?
- Bo moi rodzice za tydzień tutaj już przyjeżdżają i chcą żebym była namiejscu.
- Aha, no to fajnie, nie będę sama, chodź pewnie mama Jussa tutaj przyjdzie i będzie ze mną na wszelki wypadek.
- No przyjdzie, bo Juss z nią rozmawiał przez telefon i powiedziała, że ona się tobą zajmie.
Po chwili do pokoju wszedł Justin i Alfredo – No siema przyszła mamo jak tam się czujesz? - zapytał opiekuńczo przyjaciel.
- A całkiem, całkiem. - odpowiedziałam.
Juss usiadł koło mnie, a ja oparłam plecy o jego klatkę piersiową i dalej rozmawialiśmy w najlepsze.

~ * ~

Po dwóch dniach Juss musiał już musiał wracac w trasę, ja miałam dołączyc do niego jak tylko wszystko było by dobrze czyli za jakieś 2 tygodnie. Była godzina 18 a on nadal jeszcze nie wyszedł, mimo że umawiał się ze wszystkimi o 19 na lotnisku.
- Kocham Cię i pamiętaj, dzwoń do mnie o każdej porze! Obojętne która to godzina, mam ustawiony taki dzwonek, żebyś mogła mnie nawet obudzic, więc się nie martw – uśmiechnął się po czym dodał – aa no i zadzwoń jutro po USG do mnie, tak żałuje, że nie mogę z wami pojechac.
- Ja ciebie też kocham i dobrze będę dzwoniła jak by coś. Jutro pierwsze co zrobie to do ciebie zadzwonie po wizycie u lekarza.
- Aaa właśnie bo zapomnę, wiesz gdzie są pieniądze i … - nie pozwoliłam mu dokończyc.
- tym razem to ja zapłacę za wizytę – uśmiechnęłam się.
- Ale...
- Nie ma żadnego ale! Koniec i kropka! - powiedziałam stanowczo ale z uśmiechem na twarzy.
Kiedy wyszedł mama Jussa powiedziała żebym się położyła a ona zaraz mi coś da do jedzenia, przytaknęłam głową i poszłam.
Zjadłam to co mi przygotowała, potem oglądałam z nią i z Oliwą film i ok 22 zasnęłam.
Rano obudziła mnie Pattie mówiąc że zaraz musiśmy jechac do lekarza. Zebrałam się i pojechałyśmy, po chwili już mogłam wchodzic, ale poprosiłam Pattie, żeby weszła tam razem ze mną. Przywitałyśmy się z lekarzem i on po chwili zapytał się mnie jak się czuje, odpowiedziałam mu że już jest lepiej, i że tak jak mi kazał cały czas leże, choc już powoli mi się to nudzi. Uśmiechnął się i po chwili powiedział coś co mnie z jednej strony usieczyło ale też i przeraziło.
- No to co? Gotowa posłuchac bicia serca swojego dziecka?
Oczy wyszły mi na wierzch, serce zastygło a ja z wielkim uśmiechem pokiwałam głową, żeby powiedziec mu że chce. Położyłam się, a lekarz włączył aparaturę wylał mi na brzuch maź. Pattie wzięła mnie za rękę.
- Gotowa? - zapytał ucieszony lekarz.
- Tak – odpowiedziałam.
Już po chwili mogłam usłyszec moje i Justina dziecko. Jego serduszko biło szybko i dokładnie je słyszałam. Łzy napłynęły mi do oczu z radości, Pattie tak samo.
- Mogła byś podac mi mój telefon? - zwróciłam się do Pattie.
- Tak.
Wyciągnęła mój telefon i mi go podała, ja szybko wykręciłam numer Jussa.
- Cześc kotek już po badaniu?
- Juss wiesz..chciała bym żebyś z kimś porozmawiał.
- Ymm.. no okej. - powiedział i nastała cisza, podałam telefon lekarzowi a on umieścił go bliżej urządzenia, tak żeby Justin mógł dokładnie usłyszec bicie serca naszego dziecka. Po moich policzkach nadal spływały łzy radości, po chwili lekarz oddał mi telefon, a ja słyszałam cisze.
- Juss jesteś tam?
Cisza.
- Juss?
Usłyszałam pociągnięcie nosem, co oznaczało tylko jedno. Wzruszył się tak samo jak ja.
- Tak kochanie jestem. - odpowiedział po chwili.
- Nie mogła się powstrzymac, przed zadzwonieniem do ciebie.
- Magda... ja...ja nie wiem co mam powiedziec, jestem taki szczęśliwy... to...to jest coś niesamowitego.
- To nasze dziecko Juss.

Mój nowy wygląd facebooka :D


No i jak Wam się podoba ten rozdział? :D Haha ^^
Następny rozdział nie wiem kiedy bedzie bo siedzenie przy rozgrzanym laptopie to ostatnia rzecz o której marze w takie gorące dni ... Staram się jak mogę pisac rozdziały ale nie jest to łatwe. + wyjerzdżam do brata a tam raczej nie będę miała czasu na pisanie rozdziałów, bo będę wariowała z bratem i jego żoną ^^

No i kolejna prośba, komentuje moi kochani prosze Was :* To dla mnie tak ażne jak dla Was kolejny rozdział :*

Believe ;*

5 komentarzy:

  1. Rozdział jest świetny ! Czekam na następny i miłej zabawy Ci życzę <333

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny.Czekam na nn i zapraszam do mnie http://www-lovemelikeyoudo.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział superowy a co do drugiego bloga to jestem zachwycona i czekam na nn na tym blogu i na następnym.I wg fajny wygląd fb :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Alee fajny wygląd fb ! Ja też chce taaki :P Jak go zrobiłaś ?! :) Nie mogę się nexta doczekać :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Niooooooooooooooooooo. Cudowny rozdział. <3

    OdpowiedzUsuń