sobota, 28 września 2013

Rozdział 113

Na następny dzień o godzinie 7 przyszedł lekarz, aby sprawdzic co i jak z Magdą. Jej rodzice, moja mama oraz nasi znajomi pojechali do domu, jednak ja się uparłem, żeby zostac.
- Jak minęła noc? Zauważył pan coś niepokojącego? - Zapytał lekarz, spoglądając na kartę przy łóżku Magdy.
- Przecież co godzina przychodziła tu jakaś pielęgniarka, a poza tym gdybym coś zauważył to chyba bym was powiadomił prawda? - Odpowiedziałem niezbyt miłym tonem głosu. Po prostu byłem sfrustrowany tą całą sytuacją.
- Wiem, że to dla pana ciężkie jednak może niech jedzie pan do domu i odpocznie? - Zaproponował.
- Nie, nie mogę. Nie ostawię jej.
- No dobrze jak pan uważa – Złapał za klamkę chcąc wyjśc z sali, jednak ja postanowiłem zadac mu pytanie. - Wiadomo jaka była płec dziecka? - Poczułem ból w klatce piersiowej, na wspomnienie o dziecku.
- Właśnie idę po wyniki, miejmy nadzieję, że już są – Odpowiedział mi. Skinąłem mu tylko głowa i z powrotem odwróciłem się w stronę Magdy. Kiedy zostaliśmy sami postanowiłem z nią porozmawiac, moje oczy ponownie się zaszkliły, jednak nie pozwoliłem łzą spłynąc po moich policzkach. - Magda, kochanie...słyszysz mnie? Wiem, że tak. Nie zostawiaj mnie, mój świat bez ciebie będzie pusty, będzie niczym. Ja...ja po prostu nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. Teraz wyglądasz jakbyś spała, jednak wiem, że tam w środku walczysz, walczysz bardzo mocno żeby do mnie wrócic, żebyśmy mogli dalej być razem. Wiem to, dlatego proszę cię, nie poddawaj się. - Ścisnąłem jej rękę. - Widzisz to? - Wskazałem na mój tatuaż z jej podobizna na ręce – Pamiętam jak mnie ochrzaniłaś za to – na moje usta wkradł się lekki uśmiech. - Potem jednak jak ci powiedziałem że przecież i tak mnie kochasz powiedziałaś że tylko o tym marzę i tak wspaniale się uśmiechnęłaś i wyszłaś z pokoju, a ja pobiegłem za tobą i zaczęliśmy się wygłupiac, to jedno z moich ulubionych wspomnień. Jednak tym najlepszym jest wieczór w którym powiedziałaś TAK, i zgodziłaś się zostac moją żoną. Pamiętam jak wtedy zapytałem się czy uczynisz mnie najszczęśliwszym facetem na świecie, a ty się zgodziłaś. Pamiętasz? Magda jestem najszczęśliwszy kiedy jesteś ze mną, kiedy wiem, że nic ci nie grozi, kiedy widzę twój uśmiech i kiedy patrzysz się na mnie z ta całą miłością. Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. - W tym momencie usłyszałem jak ktoś zapukał do drzwi, to byli rodzice Magdy i moja mama, odwróciłem się do nich i ocierając łzę która niekontrolowanie opuściła swoje miejsce i stoczyła się po moim policzku wstałem.
- I jak z nią? - Zapytała jej mama.
- Dobrze, znaczy się, w nocy nic się nie działo, a jak pytałem się pielęgniarek mówiły, że bez zmian. - spuściłem głowę.
- Justin chodź musisz coś zjeśc – powiedziała moja mama, wyciągając do mnie rękę. Spojrzałem ostatni raz na Magdę i powiedziałem – jeszcze tu wrócę. - Wyszedłem, zostawiając ją i jej rodziców samych.
Zamknąłem za sobą drzwi i od razu przytuliłem moja mamę, potrzebowałem teraz kogoś, kto mógłby mnie wesprzec. Zawsze była taką osobą do której mogłem się zwrócic z każdym problemem, zawsze mi pomogła lub po prostu była ze mną.
- Chodź zjesz coś – Powiedziała.
- Nie jestem głodny – Pokręciłem głową. Z tego całego stresu nie mogłem patrzec na jedzenie.
- To chociaż chodź napijesz się czegoś, kawy? - Zaproponowała.
- dobrze – Poszliśmy w kierunku jakiegoś baru, stołówki czy sklepiku. Weszliśmy na salę i kupiliśmy kawę. Potem wróciliśmy na korytarz, usiedliśmy na ławkach, a ja jedynie co robiłem to ślepo patrzyłem się przed siebie popijając kawę, nie byłem w stanie rozmawiac.
- Synku. - Powiedziała moja mama, ja jedynie na nią spojrzałem.
- Jak się czujesz? - Zapytała, ale odpowiedź była prosta.
- Jak przegrany mamo. Nie potrafię zadbac nawet o własną rodzinę, to wszystko jest do bani. Wiesz tak sobie myślę, że gdyby nie ta cała sława to by się nie wydarzyło. - Powiedziałem.
- Ale gdyby nie ta sława nie poznał byś jej...
- Może to i nawet lepiej, Magda żyła by dalej swoim życiem prawdopodobnie by się w tej chwili śmiała, dziecka by w prawdzie nie było, ale przynajmniej nie musiało by cierpiec. To wszystko moja wina, to przeze mnie jest tak jak jest. To ja ją naraziłem na to wszystko.
- Nieprawda Juss. To nie twoja wina, to po prostu wady twojego zawodu, ale każdy zawód ma swoje minusy. Nie chce teraz żebyś mnie źle zrozumiał, bo ja też nie mogę pogodzic się z faktem, że moja wnuczka albo wnuczek mnie nie pozna, a moja przyszła synowa leży w szpitalu i walczy o życie. Ja po prostu chce powiedziec ci że nie możesz się obwiniac.
Podczas mojej rozmowy z mamą wypiłem całą kawę i kiedy wstałem aby wyrzycic kubek do kosza zauważyłem lekarza, który szedł w moją stronę – Teraz idę do Pani Magdy, a potem poproszę pana do mojego gabinetu na rozmowę. - Powiedział. Wszedł i sprawdził jej kartę, oraz ją zbadał.
- Co z nią? - Zapytał jej tata.
- Zaraz poproszę państwa na rozmowę, ale w pierwszej kolejności ojciec dziecka. - Rodzice kiwnęli głowami i ja wraz z lekarzem poszliśmy do jego gabinetu.
- Dobrze więc mam już wszystkie wyniki badań, i mogę teraz wszystko panu powiedziec.
- Dobrze – kiwnąłem głową i słuchałem dalej.
- A więc tak, zacznijmy od tego, że ostrze znalazło się w podbrzuszu Magdy. Ostrze przebiło płód przy okazji kalecząc dziecko i – nie mogłem tego słuchac, zacisnąłem powieki czując napływające łzy. - Może pan oszczędzic mi takich szczegółów? - Zapytałem.
- Oczywiście, więc Magda straciła dużo krwi, w tym momencie podajemy jej ją na uzupełnienie niedoboru. Z tego co widzę, jest nie znaczna mała poprawa. Nadal jednak trzeba czekac, bo jeśli nie obudzi się w przeciągu 24 godzin, niestety będzie miało to negatywne oddziałowanie na jej mózg. Miejmy nadzieję, że się nie pogorszy. A co do dziecka, znana jest już jego płec – Powiedział lekarz, lekko się zatrzymując, sprawdzając czy nadążam.
- więc? - spytałem.
- dziewczynka. - Zapadła między nami cisza, moja klatka piersiowa bolała, a raczej serce. To był cios dla mnie zawsze chciałem mieć córkę, zwłaszcza jako pierwszą, teraz niestety to wszystko prysło.
- To ja chce jej powiedziec o tym, jak się tylko obudzi – lekarz pokiwał tylko głową na zgodę.
- Czy ma pan do mnie jakieś pytania?
- – odpowiedziałem, a następnie wyszedłem z jego gabinetu, aby móc wymienic rodziców Magdy, aby mogli iśc do lekarza.
Szedłem przez korytarz, kiedy doszedłem do miejsca gdzie znajdowała się sala na której leżała Magda zauważyłem Alfredo, Oliwie, Ryana i moją mamę. Spojrzałem tylko na nich i nie wiedziałem co powiedziec. Oliwia była wtulona w Alfredo. Patrzyli się na mnie ze smutkiem i współczuciem. Nagle przyjaciółka mojej dziewczyny wstała i podeszła do mnie, spojrzała mi prosto w oczy i wpatrywała się we mnie, a ja powiedziałem tylko – To była dziewczynka. - W tym momencie Oliwia powiedziała – Oh Justin tak mi przykro – i mocno mnie przytuliła. Przez chwile moje ręce zwisały bezczynnie ale potem, objąłem ją i wszystko puściło, łzy ponownie zaczęły spływac mi po policzkach – To była dziewczynka, ja i Magda mieliśmy mieć córeczkę. Na pewno była by taka śliczna jak ona, i mądra tez po niej. Na pewno miała by piękny uśmiech i często by się śmiała tak jak i my, bo przecież byli byśmy taką szczęśliwą rodziną. - Płakałem w objęciach Oliwi, ona tez płakała. Chłopaki podeszli do nas, wtedy tez ja otarłem łzy. Moje oczy były czerwone od płaczu, moje włosy opadały na czoło, nie były ułożone.
- Stary chodź zawiozę cię do domu, przebierzesz się i odświeżysz. - Zaproponował Alfredo.
- nie muszę być teraz z nią.
- Ja z nią posiedzę, a ty jedź, nie będzie cię raptem godzinę. Jak coś będzie się działo to zadzwonimy. - Powiedziała Oliwia.
- Ehhh no dobra. - Zgodziłem, się bo wiedziałem, że nie zostawiam jej samej na pastwę losu. Wyszedłem ze szpitala razem z moim najlepszym kumplem. Pojechaliśmy do domu.

~*~
- Halo? - odebrałem pospiesznie telefon wychodząc z łazienki.
- Justin przyjeżdżajcie szybko! - Rozłączyła się. Nie wiedziałem co mam zrobic i co to oznaczało. Jej telefon bardzo mnie zaniepokoił, wiedziałem że trzeba jechac tam jak najszybciej – Alfredo jedziemy do szpitala!! - krzyknąłem, zakładając pierwszą lepszą koszulkę i spodnie.

Kiedy przyjechaliśmy do szpitala po 20 minutach Ryan czekał już na nas przy wejściu, kiedy tylko go zauważyłem krzyknąłem – Ryan co jest?
- Za mną szybko, nie ma czasu! - Pobiegliśmy za nim, jednak nie czekaliśmy na windę, pobiegliśmy schodami. Kiedy biegliśmy korytarzem, w jednej z sal było straszne zamieszanie, kiedy zauważyłem Oliwie, rodziców Magdy i moja mamę zapłakanych wiedziałem że to jest coś cholernie złego. Podbiegłem i przez szybę zauważyłem leżąca na łóżku moją Magdę i lekarzy oraz pielęgniarki dookoła niej i jedyne co słyszałem to ich krzyki i ten okropny pisk. Oni...Oni ją reanimowali.

_____________________________

No i tak.... na następny będziecie musili sobie poczekac troszkę dłużej bo jeszcze nawet nie zaczęłam go pisac ;/ Ale jak do poniedziałku do 16 będzie 15 komentarzy od 15 RÓŻNYCH osób (anonimy proszę się podpisywac) To rozdział będzię w czwartek/piątek a nie dopiero za 2 tyg :D 

poniedziałek, 23 września 2013

Rozdział 112

Justin

Przygotowywałem się do koncertu, wszyscy już czekali, słyszałem moich fanów. Ostatnie poprawki, uśmiech do lustra i nagle wchodzi Scooter jak burza do mojej garderoby, jego oczy są wielkie i pełne strachu.
- Rany Scoot wyglądasz na przerażonego, coś się stało? -
- Justin... - Zaczął.
- No co jest? - Zapytałem.
- Magda... - To było jedyne co powiedział.
- Co Magda? - Zapytałem już teraz poważnie, jednak on nadal milczał więc dał mi tym samym do myślenia, że stało się coś złego. - Stary! Co Magda? Co się stało? Odpowiedz mi!! - Złapałem do za ramiona.
- Magda...Ona...Ona Jest w szpitalu w ciężkim stanie. - Powiedział, a moje ręce opadły.
- Co?! Ale jak to? Co się stało? Coś z dzieckiem?!
- Ona...Justin, jakaś psych-fanka wbiła jej nóż w brzuch, nic więcej nie wiem tyle zrozumiałem z tego co Pattie mówiła, a bardzo płakała.
- Nie! Nie! Nie! Kurwa! Tylko nie to! - Opadłem na podłogę, a moje oczy napełniły się łzami.
- Justin nie możesz teraz się załamywac ona...to znaczy Magda cie teraz potrzebuje... - spojrzałem na niego i powiedziałem – Czy moja mama jeszcze coś mówiła?
- Powiedziała jeszcze żebyś się spieszył, bo nie wiadomo czy zdążysz się z nią pożegnac, bo stan jest na tyle krytyczny, że w każdej chwili może...
- Nie! Cicho! Ona nie... Ona mnie nie zostawi! Muszę tam jechac, Odwołaj wszystkie koncerty jak na razie! - Wstałem i ocierając oczy przebrałem się jak tylko można było najszybciej. Scooter zajął się wszystkim, włącznie z tym, żeby zadbac aby samolot był gotowy.
Pojechałem do hotelu i zabrałem wszystkie potrzebne rzeczy i udałem się na lotnisko. Ta adrenalina którą czułem nie pozwalała mi na załamanie się, to było... okropne uczycie. Leciał ze mną Alfredo i Ryan.
Po ok 2 godzinach wystartowaliśmy. Nie mogłem nic powiedzic, to było okropne uczucie, jak bym chciał płakac ale nie mógł bym. Nagle zdałem sobie sprawę, że rodzice Magdy nic nie wiedzą.
- Rany muszę zadzwonic do jej rodziców! - Wstałem szybko, gorączkowo szukając mojego telefonu. Chłopaki coś do mnie mówili, ale nie słuchałem ich.
- Justin!! Siadaj oni już wiedzą i też lecą! Uspokój się! - Krzyknął Ryan.
Popatrzyłem się na nich, nie mogąc nic powiedziec. Po prostu usiadłem i podkuliłem nogi tak żebym mógł je objąc rękami.

~*~
Wylądowaliśmy i od razu pojechaliśmy do szpitala. Wszedłem szybko do środka i pobiegłem do recepcji. Pielęgniarka rozmawiała przez telefon, ale je nie mogłem czekac – Przeprasza, to pilne!
- Przepraszam na chwilkę – powiedziała do kogoś w słuchawce – słucham?
- Szukam mojej dziewczyny nazywa się Magda... - Nie dała mi dokończyc.
- A tak, drugie piętro i na prawo cały czas prosto, do drzwi z napisem sala operacyjna. - Podziękowałem jej i pobiegłem tam gdzie mi kazała. Chłopaki szli za mną.
Kiedy zauważyłem moją mamę, siedzącą na szpitalnym krześle i płaczącą wiedziałem, że jest bardzo źle.
- Mamo!
- Justin! - Podbiegłem do niej.
- Co się stało? Opowiedz mi! - Przytuliłem ją mocno.
- By-byłyśmy u lekarza i 2 fanki do nas podeszły i chciały zdjęcie z nami, i jedna z nich podczas robionego zdjęcia z Magdą, wyciągnęła nóż i … i wbiła Magdzie w podbrzusze. Magda upadła, a ochroniarze złapali obie dziewczyny. Ta dziewczyna zaczęła krzyczec, że ty jesteś jej, a Magda to wszystko psuje i w ogóle. Przyjechała policja a lekarz z przychodni się nią zajął. Szybko przyjechała karetka i zabrała ją tutaj, a ja od razu zadzwoniłam do ciebie, ale nie odbierałeś, więc zadzwoniłam do Scootera. Boże Justin!! - Moja mama tak strasznie płakała, a ja po prostu ją puściłem i zapytałem się bez żadnych emocji – Co z nią...Co z dzieckiem?
- Nie wiem, lekarz powiedział tylko, żeby w miarę szybko zadzwonic do bliskich bo... bo ona może tego nie przeżyc. - moja mama opadła na krzesło. Kiedy mi to wszystko wytłumaczyła, to nagle uderzyła mnie ogromna fala gorąca. Nie wiedziałem co jest grane, po prostu to wszystko we mnie wrzało, byłem totalnie oszołomiony.
Jak moja Magda, może ode mnie odejśc? Przecież jesteśmy tacy szczęśliwi, tacy wydawało mi się idealni. To dzięki niej wiem co to prawdziwa miłośc. Ona jest powodem mojego uśmiechu, radości, energii, jeśli jej zabraknie to...to ja nie wiem co zrobię. Ona jest moim wszystkim, kocham ją ponad wszystko, a ona teraz tak o po prostu chce odejśc. Oparłem się o ścianę i jak gdyby nigdy nic opadłem na podłogę, łzy zaczęły napływac mi do oczy tak, że przestawałem cokolwiek widziec. W końcu już nie mogłem, po prostu pozwoliłem, aby to wszystko ze mnie zeszło, żeby było mi lepiej, niestety, tak się nie stało. Ból w sercu rósł z każda minutą oczekiwania na lekarza, z każdą sekundą niepewności. Magda i nasze dziecko było tam, za tymi drzwiami a ja nie mogłem im pomóc chociaż obiecywałem jej, że będzie bezpieczna, że nic jej się nie stanie....że ja ją ochronię. Nie dotrzymałem słowa, jestem gównianym dupkiem niepotrafiącym zadbac nawet o własną dziewczynę.
Zacząłem się modlic – Boże ocal im życie, spraw żeby Magda i nasze dziecko wrócili do mnie, żebyśmy mogli cieszyc się życiem razem. Jej uśmiech jest moimi bateriami, które ładują mój humor, jej radosny głos sprawia, że chce mi się życ, że nie jest już tak nudno jak kiedyś. Od momentu ostatniej jej operacji Magdy na serce, nie miałem powodu do takiego strachu. Ale zanim wyjechała, za nim się rozstaliśmy miałem złe przeczucia, ale nie chciałem mówic na głos. Boże to boli, kiedy chcesz ponownie zabrac mi ukochaną osobę, nie rób tego. Kocham ją całym moim sercem i chce żeby była ze mną, żeby się zestarzała razem ze mną i naszymi dziecmi oraz wnukami.

Nagle z mojej zadumy wyciągnęły mnie otwierające się drzwi. Podniosłem szybko głowę, z nadzieją, że to będzie lekarz, który powie mi że, wszystko jest w porządku, lecz zobaczyłem pielęgniarkę. Od razu zerwałem się na równe nogi i zapytałem się – Co z nią? Jak z dzieckiem?
- Przepraszam, ja nie mogę udzielac informacji na ten temat, lekarz powiedział, że poinformuje pana jak skończy. - Odeszła, a w tym momencie przyszli rodzice Magdy. Jej mama cała zdruzgotana, ojciec był zdenerwowany. Nie wiedziałem co im powiedziec, byłem przestraszony, że będą mnie obwiniac, że zabiorą ją ode mnie jeśli ona przeżyje. Zadawali dużo pytań ,,Jak z nią?'' ,,Co z dzieckiem?'' ,, Co się stało?'' ,,Boże czemu ona?'' ,,Jak bardzo jest poważnie?'' ,, Przeżyje?''

Nie byłem w stanie im odpowiedziec, po prostu usiadłem na krześle i złapałem za włosy, ciągnąc za ich końce. Jednym uchem słyszałem jak moja mama opowiada wszystko rodzicom Magdy i jak jej mama zaczyna płakac. Siedzieliśmy tam jeszcze przez 10 minut, aż w końcu zza drzwi operacyjnych wyszedł lekarz. Wszyscy wstaliśmy i wpatrywaliśmy się w niego.
- Przepraszam czy jest ktoś z rodziny Magdy, albo ojciec dziecka? - Zapytał lekarz, a ja odpowiedziałem mu – Tak, ja jestem ojcem dziecka, a to są rodzice Magdy – Wskazałem na nich.
- Dobrze, więc operacja się udała i Magda żyje lecz następne 48 godzin będzie decydujące, ale przykro mi – Zwrócił się w kierunku do mnie – Dziecka nie udało się uratowac, nóż który został wbity uszkodził macice i płód. Niestety nic nie dało się zrobic. - Spuścił wzrok.
- Nie...nie...nie! - Opadłem na krzesło i dosłownie nie wiedziałem co mam robic. Mój świat się zawalił, jedno z moich powodów szczęścia odszedł. Teraz czuje dokładnie to co czuje ojciec któremu właśnie powiedziało się, że nigdy nie będzie mógł poznac swojego dziecka.
- Możemy ją zobaczyc? - Powiedziała mama Magdy, przejęta tym, że ona również nie pozna swojego wnuczka lub wnuczki.
- Ehhh niechętnie, ale dobrze, jako rodzice możecie ale nie na długo.
Jednak zanim lekarz się oddalił zdążyłem zapytac – to był chłopiec czy dziewczynka? - mój głos był słaby i ledwo słyszalny.
- Niestety ciąża była w zbyt wczesnym stadium, żeby to określic, ale wykonamy odpowiednie badania i wszystko panu powiemy. - Poklepał mnie po ramieniu i odszedł, razem z rodzicami Magdy, którzy mieli iśc ją zobaczyc.
Poczułem jak moja mama siada koło mnie.
- Przykro mi synku, naprawdę mi przykro, to nie powinno było się wam przydażyc. - Czułem jej dłoń na moich plecach.
- Skąd wiesz? Może czymś sobie na to zasłóżyliśmy...a raczej ja? Bo przecież czemu miało by się tak stac? To jest totalnie niesprawiedliwe! Moja dziewczyna, a raczej narzeczona leży w sali pooperacyjnej i nie wiadomo czy przeżyje, a moje dziecko zmarło! To..to jest okropne, ten ból jest nie do zniesienia! Ta myśl, że mogę stracic też i Magdę! Mamo zrób coś! Proszę cie, pomóż mi. - Skuliłem się w taki sposób, żeby moja głowa spoczęła na jej kolanach. Płakałem bo nic innego mi nie pozostało. Totalnie się załamałem, zapomniałem nawet że Ryan i Alfredo tutaj są.
Po ok 5 minutach usłyszeliśmy – Co z nią? Co z dzieckiem? - To była Oliwia, przejęta całą sytuacją. Jednak kiedy mnie zobaczyła i miny innych też, wiedziała że jest źle.
- Proszę nie mówcie mi że Magda...że ona... - Alfredo złapał ją i powiedział – Magda była na operacji, i lekarz powiedział, że następne 48 godzin jest decydujące.
- No a co z... - Zapytała ale nie zdążyła, ubiegłem ją.
- Zmarło. - moja odpowiedź była krótka i zawierała wszystko co chciałem jej przekazac.
- Co?! O Boże...Justin, tak mi przykro... - spojrzałem na nią, ale już nic nie odpowiedziałem, po prostu nie byłem w stanie.

Po ok 20 minutach, przyszedł tata Magdy, który zapytał mnie czy chce ją zobaczyc. Pokiwałem głową i poszedłem za nim. Przed wejściem musiałem założyc specjalny płaszcz ochronny. Złapałem za klamkę i wszedłem do środka. Magda leżała, można by pomyślec, że śpi gdyby nie te wszystkie rurki i kabelki i ta cała aparatura przy jej łóżku. Jej klatka unosiła się i opadała, oddychała. Była taka spokojna, nie wyobrażam sobie momentu w którym będę musiał powiedziec jej, że....że dziecko nie żyje.
Usiadłem koło niej, wziąłem jej rękę i przyłożyłem do twarzy – Magda nie zostawiaj mnie, Od kiedy pojawiłaś się w moim życiu, poczułem że jednak życie może jeszcze nas nie raz zaskoczyc, nigdy bym nie pomyślał, że zakocham się w dziewczynie, która wygrała konkurs o mnie. Po prostu jechałem tam na spotkanie z fanką, na nic nie liczyłem, nie przyszło mi do głowy to że ja i ta dziewczyna będziemy zaręczeni i...i że ona będzie w ciąży z naszym dzieckiem. Magda kocham cię i zawszę będę ci to powtarzał. Nikogo innego nigdy tak nie pokocham jak ciebie. Twój uśmiech, którym zarażasz wszystkich dookoła, twoje oczy kiedy patrzysz na mnie z tą całą miłością, włosy które opadają na ramiona i pozytywne nastawienie do życia to są rzeczy które pomagały mi wstac codziennie rano, a jak ode mnie odejdziesz to...to już nie będę miał po co wstawac, po co przeżywac kolejnego dnia. Kocham cię. - Pocałowałem ją w czoło i wyszedłem.

______________________________________

.... Nie zabijajcie mnie proszę za to, dobra a więc liczę że będzie dużo komentarzy :D i Wybaczcie że dziś nie dałam zdjęcia, ale coś mi się ścina :D

No to taaak.... następnego rozdziału możecie się spodzewac tak coś koło piątku/soboty myślę to zalęzy jak uda mi się napisac 

wtorek, 17 września 2013

Rozdzaiał 111

- To pa do zobaczenia za 4 dni – Nie lubię żegnac się z Jussem, ale muszę jechac do lekarza.
- Ej może te leki kupi ci Oliwia? - Juss zaczął wymyślac.
- Ale on musi mnie osobiście te leki wypisac kochanie, przecież wrócę – Pocałowałam go.
- Ale ja mam złe przeczucie, proszę cię idź z ochroną! Obiecaj mi to! - Znowu zaczął z tą ochroną.
- Juss już o tym rozmawialiśmy i wydaje mi się, że za bardzo panikujesz.
- Natalia, ale co ci szkodzi wziąśc 2 czy 3 ochroniarzy, a ja był bym spokojniejszy.
- Boże Juss a co mi się może stac?! Ja jestem jedna i wydaje mi się, że jeden ochroniarz wystarczy – No i pożegnanie zamieniło się w kłótnie, po prostu super...
- Nie, nie wystarczy, Nie jesteś jedna tylko jest was 2 i chce żebyście byli bezpieczni.
- Powiedz mi co może się stac?
- Nie wiem, ale świat jest pełen wariatów.
- Szkoda, że nie przejmowałeś się tak mną jak jeszcze mieszkałam w Polsce!
- No w ogóle! Chciałem dac ci ochronę, ale wszyscy mi mówili, żebym nie świrował.
- No to teraz ja Ci Juss mówię nie świruj.
- Natalia...- Jękną.
- Też cię kocham, zadzwonię jak będę na miejscu.
- Chodź tu do mnie! - Wyciągnął ręce do mnie, podeszłam, a on mnie mocno przytulił. - Pamiętaj, że bardzo mocno cię kocham. - Boże o co mu chodzi, on naprawdę myśli, że mnie się coś może stac? Ehh....nie powinnam ulegac ale ja też go kocham i chce żeby był spokojny.
- Dobra 2 ochroniarzy i koniec!
- Taaak! Kocham Cię! - On jest walnięty!
- Hahaha, też cię bardzo kocham, a teraz idę bo się spóźnię.
Wyszłam z hotelu razem z Davidem jednym z moich ochroniarzy.

~*~
-Hej laska! - Usłyszałam głos Oliwi.
- No cześc, ale się stęskniłam! - Przytuliłam przyjaciółkę i poszłyśmy razem z moich ochroniarzem do auta, które ma mnie odwieźc do domu. O dziwo zamiast jakiegoś specjalnego auta, czekał na nas tata Oliwi.
- No witam wielką gwiazdę! - Przytulił mnie.
- Dzień dobry. - Uśmiechnęłam się.
Wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy do mojego domu. Całą drogę opowiadałam Oliwi o Alfredo bo w sumie tylko o tym chciała wiedziec. Cieszę się, że nie rozmawiamy tylko i wyłącznie o mojej ciąży, no ale jednak to musiało się zmienic – A Magda powiedz mi jak tam się czujesz wiedząc, że gdzieś tam w tobie rozwija się mała istota? - Zapytał tata Oliwi.
- Amm...no w sumie początki są ciężkie ta ciągła zgaga czy nawet te mdłości to jest ciężkie do zniesienia, ale jednak da się wytrzymac. Bo w końcu czego się nie robi dla własnego dziecka prawda? - Uśmiechnęłam się troszkę nieśmiało, bo głupio mi było przed nim. Zawsze uważał mnie za odpowiedzialną dziewczynę, a teraz to już chyba uważa mnie za małolate która za bardzo chce udawac dorosłą.
- Co nie cieszysz się?
- Tato! - Upomniała go Oliwia.
- Dobrze, przepraszam to nie moja sprawa.
- Nie, proszę pana to nie o to chodzi. Po prostu wiem co pan teraz o mnie myśli i głupio mi, wstydzę się tego że w tak młodym wieku zamiast uczyc się, chodzic na dyskoteki czy chociażby śmiac się z koleżankami na głupie dziewczęce tematy, ja teraz przygotowuje się do dorosłego życia z dzieckiem. Pieluchy, choroby, kolki,ząbkowanie to jest teraz to co mnie powinno najbardziej interesowac.
- No i tu się mylisz, oczywiście uważam to za głupie posunięcie bo na seks zawsze jest czas, ale na naukę, maturę i jak ty to powiedziałaś głupie dziewczęce tematy nie. Nadal cię bardzo lubię i uważam że jesteś odpowiedzialna i mądra. - kiedy to powiedział lekka kpina wymknęła się z moich ust. - Odpowiedzialna i mądra? No ja tak nie myślę.
- No a jednak gdyby tak nie było, to myślała byś nad oddaniem dziecka, dalej chciała byś wrócic na scenę, tak wiem o twojej decyzji na temat wychowywania dziecka i to jest bardzo mądra i odpowiedzialna decyzja, że chcesz się zajmowac nim i że rezygnujesz ze swoich marzeń. Uwierz mi nie wszyscy byli by do tego zdolni. - uśmiechnął się ciepło do mnie, a ja to odwzajemniłam.
Kiedy dojechaliśmy do domu, podziękowałam jemu i Oliwi i wyszłam z samochodu razem z Davidem.
- To do jutra! - krzyknęła przyjaciółka.
- No na razie! Jutro po lekarzu przyjdę do ciebie. - Pomachałam i poszłam. David odstawił moje walizki do pokoju żebym nie musiała tego nosic i poszedł. Ja tymczasem usiadłam na kanapie w salonie i wyciągnęłam mojego iPhona, żeby zadzwonic do Justina – Hej kotek, już na miejscu?
- Tak, już jestem w domu, zaraz pójdę do sklepu i coś sobie ugotuję.
- Ale moja mama przecież może przyjśc.
- Juss nie zaczynaj, już i tak wystarczająco mi pomogła.
- No dobrze, ale jutro do lekarza pójdzie z tobą dobrze?
- Nie chce jej ściągac tak wcześnie z łóżka.
- Ale już z nią rozmawiałem i powiedziała że o 7 będzie u ciebie i razem pojedziecie na 8 do przychodni.
- Ehh no dobrze, widzę, że specjalnie robisz mi obstawę do tego lekarza, haha.
- Ee nieee wydaje ci się, haha.
- Kocham cię Justin – Powiedziałam i przy tym szeroko się uśmiechnęłam.
- Ja ciebie też bardzo kocham. - Przypuszczalnie on również się uśmiechnął.
- Dobra to ja kończe bo jestem cholernie głodna.
- Dobrze, to do usłyszenia, zadzwoń jeszcze dziś.
- To ty zadzwoń bo nie wiem kiedy będziesz miał chwilkę czasu wolnego.
- Dobrze, to papa.
- No na razie. - Odłożyłam telefon na stół, podeszłam do torebki i założyłam ją na ramie. Wychodząc z domu i jednocześnie go zamykając usłyszałam – Hej! - Kiedy się odwróciłam zobaczyłam Michaela.
- O cześc! Jak tam? - Zapytałam.
- A u mnie dobrze, pusto tu bez ciebie. Kiedy wróciłaś?
- Przed chwilą, właśnie idę do sklepu po coś na obiad.
- Ej to nie rób dziś obiadu, przyjdź do mnie, co ty na to? - Zaproponował.
- No w sumie czemu nie, ale i tak muszę kupic coś do jedzenia bo coś czuję, że będę baardzo głodna. - Uśmiechnęłam się.
- A no tak, słyszałem, to prawda? - Zapytał,ale udawałam, że nie wiem o co chodzi.
- Ale z czym prawda?
- No że jesteś w ciąży?
- A tak, to prawda. - Spuściłam głowę.
- Gratuluję! A co ty się nie cieszysz?
- Cieszę się i to bardzo, ale głupio mi przed innymi, bo jak by nie było mam dopiero 18 lat i już ciąża.
- No najwidoczniej tak miało być – Uśmiechnął się do mnie, a ja to odwzajemniłam.
- Dobra to chodź podwiozę cie do sklepu a potem pójdziemy do mnie na obiad. Tylko wezmę kluczyki.
- Okej.
Poszłam za bramę i czekałam na niego, nagle zauważyłam, jednego z fotoreporterów, przewróciłam tylko oczami i w sumie dalej czekałam. Kiedy Michael podjechał weszłam do auta i pojechaliśmy do sklepu.

~*~
-Mmm, pyszne było. Naprawdę mi smakowało. - Powiedziałam wycierając usta chusteczką.
- Wiem, powiedział nieskromnie – po tym z jakim apetytem jadłaś, nie można było nie zauważyc, że ci smakowało. - Uśmiechnął się.
- Ehe, no tak. - założyłam jeden pas włosów za ucho.
- To jak teraz sobie wyobrażasz to wszystko po narodzinach dziecka? - Zapytał.
- Emm.. wiesz nie chce o tym mówic teraz, opowiedz mi co tam u ciebie słychac? - Michael opowiadał mi co u niego, co porabia i takie tam. I tak zostałam do kolacji i ok 20 się zebrałam do domu. Akurat zamykałam drzwi to Justin zadzwonił.
- No cześc jak tam?
- A dobrze, byłam aż do teraz u Michaela. Pogadaliśmy i teraz idę spac. Ale oczywiście moim wyczekiwanym punktem tego dnia był telefon od ciebie.
- Tak, tak podlizuj się teraz. Haha, no to przynajmniej powiem Ci dobranoc.
- No tak. - Podczas rozmowy z Jussem zdążyłam się przebrac, potem zrobiliśmy małą przerwę bo musiałam się umyc i po ok 20 min zadzwonił do mnie ponownie.
- Dobra kładź się, do spania.
- Dobra, dobra. - położyłam się i rozmawialiśmy jeszcze chwilkę, aż w końcu byłam tak zmęczona że postanowiłam już zakończyc naszą rozmowę.
- Dobra ja już odpadam, dobranoc Justin do zobaczenia.
- Dobranoc Magda, kocham cię bardzo mocno, do zobaczenia.
- Ja ciebie też bardzo kocham. - Rozłączyłam się.

Rano zadzwonił mi budzik, który oznajmił mi że muszę wstac. Tak też więc uczyniłam, wstałam umyłam się, przebrałam i poszłam zjeśc śniadanie. Akurat w momencie kiedy schodziłam po schodach rozległ się dzwonek oznajmiający, że ktoś przyszedł. To była Pattie.
- Witaj, jak się czujesz?
- Całkiem dobrze. - uśmiechnęłam się.
- Dobrze więc liczę że załapie się z tobą na śniadanie?
- Oczywiście, właśnie zamierzałam coś zjeśc.

Kiedy zjadłyśmy śniadanie Pojechałyśmy do przychodni. Czekając na naszą kolejkę dostałam smsa

Od: Juss ;*
Kocham Cię :*

Do: Juss ;*
Ja Ciebie też Kocham ;*
Po ok 15 minutach przyszła moja kolej, weszłam do gabinetu, lekarz zbadał mnie, zmienił mi leki i mogłam już wychodzic.
- Szybko poszło. - powiedziała Pattie.
- No, szybko i pomyślec że właśnie po to przyleciałam – Przewróciłam oczami i zaczęłam się śmiac.
- Dobra to teraz proponuje, jakiś spacerek? - Zaproponowała.
- No pewnie! To chodźmy na promenadę przy plaży! - Zawołałam.
- Świetny pomysł!
Wyszłyśmy z budynku tam czekał już David i Ben.
- Dobra to na promenadę. - powiedziałam do nich, a oni z uśmiechem przytaknęli. Lecz zanim ruszyliśmy podeszły do nas jakieś dwie dziewczyny i zapytały się czy mogą zrobic sobie ze mną i Pattie zdjęcie. Uśmiechnęłam się i powiedziałam, że oczywiście. - objęłam ją ,a jeden z ochroniarzy robił nam zdjęcie a drugi Pattie z drugą dziewczyną. Następnie się zamieniłyśmy fanka Pattie przyszła do mnie.

W pewnym momencie usłyszałam krzyk jednego z ochroniarzy, rzucił aparat, wszystko stało się takie wolne, jakby film w zwolnionym tempie, a ja poczułam cholerny ból w podbrzuszu, a potem ciemnośc.



                                                 
To jest zdecydowanie moje ulubione zdjęcie :D Patrzcie na ten usmiech! :D



.... Nie odezwe się :D dobra a teraz tak, zbliżamy się do końca i bardzo mi zależy na Waszych komentarzach :D Zapraszam również na mojego drugiego bloga, jakbyście chciały luknąc :D http://darkemoutions.blogspot.com/ :D 

piątek, 13 września 2013

Rozdział 110

Kiedy dojechaliśmy do kolejnego miejsca koncertu. Dużą część jazdy przespałam.
- Skarbie, wstawaj, dojechaliśmy. - Czułam jak ktoś mnie budzi.
- Mmm...już wstaje. - Uśmiechnęłam się. Następnie wstałam i wyszliśmy z autobusu. Staliśmy tam chwilkę, Juss robił coś na telefonie, a ja rozmawiałam z Alfredo. Nagle usłyszeliśmy fotografów wołających nas i robiących zdjęcia. Postanowiliśmy to zignorowac i weszliśmy do hotelu.
- Boże oni mnie już wkurzają! - Powiedział Justin.
- No może i są wkurzający, ale pamiętaj, że to częściowo dzięki nim stałeś się tym kim jesteś.- Starałam się mu to wytłumaczyc. Wypuścił powietrze i powiedział – No tak, masz racje, ale oni za bardzo ingerują w życie prywatne, to cholernie wkurza.
- No dobrze, ale nie musisz odpowiadac na te pytania przecież, tak? - Spojrzałam na niego.
- No tak. - Następnie poszliśmy do swoich pokoi, tym razem dostałam pokój razem z Jussem i Alfredo. Oni zawsze mają wspólny pokój, tylko tym razem ja się im jeszcze wepchnęłam, ale z tego co mówi Alfredo ''Będzie zabawnie''.
Zostaliśmy miło powitani w hotelu, następnie poszliśmy do pokojów, a po 10 minutach nasze bagaże zostały odstawione do naszego apartamentu.
Ok 19 Juss gdzieś wyszedł, ja zostałam i rozmawiałam przez skype z Oliwią.
- Kiedy do nas dołączysz? - Zapytałam.
- No ja chyba za jakoś 3 dni mam samolot.
- Oo to pojedziemy razem, bo ja po jutrzejszym koncercie rano jade do LA do lekarza, bo jakieś badania przyszły i musi mi leki zmienic, więc wrócimy tu razem. - Zaproponowałam.
- Świetnie! A jak tam Justin, nadal jest taki nadopiekuńczy?
- Nie, już sobie odpuścił.
- A teraz, pewnie gdzieś z Alfredo są, bo jak dzwoniłam to nie odbierał.
- Tak, wyszli gdzieś na miasto, nie wiem co kombinują, ale czuje, że mi się to nie spodoba.
- Czemu tak myślisz? - Zapytała się Oliwia.
- Widziałam, ten uśmieszek u Justina, a to oznacza kłopoty.
- Eee przesadzasz – Oliwia zaczęła mnie przekonywac.
- Zobaczysz, jeszcze się okaże że to ja miałam racje – I po chwili obie zaczęłyśmy się śmiac.
Po rozmowie z Oliwią, co zajęło ok 2 godzin przyszedł Justin z Alfredo.
- Ja idę zadzwonic do Oliwi – Wziął laptopa i wyszedł z pokoju, jakby nie mógł zadzwonic tutaj.
- No i jak wasz wypad? - Zapytałam.
- A świetnie, patrz – Juss podciągnął rękaw aby pokazac mi swój KOLEJNY tatuaż.
- Co to jest?!
- To twoja podobizna – Uśmiechnął się.
Ta postac z jego ręki przypominała mnie z jednej z moich sesji zdjęciowych. On jest nienormalny.
- Zgłupiałeś?! Czemu to zrobiłeś?
- Kocham Cię i chce żeby mi coś o tobie cały czas przypominało. - Uśmiechnął się.
- Dobrze wiesz, że ja nie pochwalam tatuaży! Wiem że ty lubisz i jak chcesz to się oszpecaj, ale nie umieszczaj mnie na tatuażu.
- Za późno – Uśmiechnął się.
- Awwww!! Ale mnie wkurzasz!
- Ale i tak mnie kochasz – Ponownie się uśmiechnął i mnie przytulił.
- Tak, tak, żyj tymi złudzeniami – Poklepałam go po plecach i wyszłam z pokoju z wielkim uśmiechem.
- Ej zaraz, co chcesz przez to powiedziec? Kłamiesz! - Zaczął za mną biec, kiedy mnie złapał podniósł mnie – Co ty robisz? - zaczęłam się śmiac.
- Powiedz, że mnie kochasz – Powiedział, cały czas trzymając mnie nad ziemią.
- Nie!
- No to cię nie puszczę!
- Puszczaj wariacie! Ludzie już śpią! Proszę, cię!
- Powiedz to!
- Nie!
- Powiedz!
- Nie!
- Powiedz.
- Kocham cie!
- okej. - Postawił mnie na ziemi, odwrócił się i jak gdyby nigdy nic wszedł do pokoju.
- Ej co jest? - Rozłożyłam ręce.
Poszłam za nim do pokoju i od razu położyłam się spac, a zaraz koło mnie Juss.
- Dobranoc kochanie – pocałował mnie w czubek głowy.
- Dobranoc Juss.

Rano poszliśmy na śniadanie, a potem na próbę. Jednak dziś troszkę, źle się czułam, dlatego też próba trwała troszkę dłużej niż zwykle.
- Wzięłaś dziś swoje leki? - Juss zaczął się martwic.
- Tak, ale dziś jest po prostu jakiś gorszy dzień i tyle. - zaczęłam się usprawiedliwiac.
Kiedy zakończyliśmy próbę, poszłam z Jussem na obiad, jednak po drodze spotkaliśmy tam strasznie dużo paparazzich którzy cały czas wypytywali ,,Który to miesiąc?'' ,,To będzie chłopczyk czy dziewczynka?'' ,,Jak nazwiecie dziecko?''
To wszystko stawało się coraz bardziej uciążliwe, ale przez tą całą Cristal musimy to znosic. Od tamtej kłótni mniej z nią rozmawiamy. Po prostu ona się odseparowała od nas. Bardzo dobrze.

Przed koncertem jak zawsze Juss miał M&G. Ja siedziałam w garderobie razem z Ryanem. Nagle zaczęliśmy słyszec straszny hałas, a raczej krzyki, jednak nie rozumieliśmy ich. Podeszłam pod drzwi, żeby zobaczyc co się stało. Kiedy pokazałam się wszystkim, zaczęli piszczec i nagle usłyszałam Jussa – Natalia chodź do nas. Bieliebers chcą żebyś dołączyła do nas.
Byłam w szoku, ale przytaknęłam i wyszłam do nich. Wszyscy...no większośc mnie przytulała i gratulowała nam. Przez to wszystko M&G potrwał troszkę dłużej niż zwykle, ale czułam się fantastycznie dzięki tym wszystkim wspaniałym ludziom. Myślałam, że nie przyjmą do wiadomości tego, że jestem w ciąży i tak już źle znosili zaręczyny, ale okazało się że prawdziwi beliebers cieszą się razem z nami.

Przez przedłużony M&G koncert zaczął się później, ale to nie przeszkadzało fanom. Wyszłam jak zwykle na scenę i naprawdę wspaniale się czułam. Chłopaki zaczęli grac, a ja śpiewałam i tańczyłam razem z tancerzami. Kiedy nagle śpiewałam jedną z piosenek i wszyscy zaczęli śpiewac razem ze mną poczułam się inaczej... inaczej niż do tej pory kiedy wszyscy śpiewali ze mną. To było jak pewnego rodzaju ból i strach bo doszło do mnie, że za niedługo to całe koncertowanie i występowanie przed ludźmi się skończy. Nie będę mogła się z nimi dzielic moją muzyką. To w tamtym momencie bolało. Cholernie bolało. Nagle nie wiadomo skąd zaczęłam płakac, chłopaki oczywiście nadal grali. Mnie głos drżał, a to wszystko przez piosenkę gdzie śpiewam o spełniającym się marzeniu, o fantastycznym życiu.
- Przepraszam. - Tylko to zdążyłam powiedziec, zanim Alfredo zabrał mnie za kulisy, to była na szczęście ostatnia piosenka więc nie musiałam już tam wracac. Za kulisami czekał już zmartwiony Juss – Ej kotek co jest? Co się stało? - Jednak ja nie byłam w stanie się odezwac, porostu mocno go przytuliłam. Przeszliśmy gdzieś, gdzie było mniej hałasu. Usiedliśmy i ja po prostu płakałam, mocno wtulając się w Justina. On nic nie mówił, wiedział, że coś bardzo mnie boli i chyba nawet domyślał się o co chodzi. Cały czas trzymał mnie w swoich objęciach i nie puszczał. Po chwili kiedy już się uspokoiłam a cisza między nami nadal trwała Juss odezwał się pierwszy – Przepraszam. - On przeprasza!? Za co? O co mu chodzi?
- Za co? - Zapytałam.
- Za zniszczenie twoich marzeń, za doprowadzenie cię do płaczu, za wszystko. - Umocnił swój uścisk.
- A-ale ty nie masz za co przepraszac! Przecież nie zniszczyłeś mi marzeń, ty pomogłeś mi je zrealizowac...
- Ale to po części moja wina, że jesteś w ciąży i że teraz musisz rezygnowac z marzeń.
- Ale to też mi moja wina, więc nie zastanawiajmy się kto bardziej zawinił! Porostu ja...ja muszę pogodzic się z koleją życia. Zawsze dawałam sobie radę i tym razem też tak będzie więc nie przepraszaj mnie bo to nie ma sensu. Kocham cie i jedyne czego chce to to żebyś nigdy mnie nie zostawił. 



No i tak, cóż, biedna Magda ;/ ALe z drugiej strony ma Jussa co nie? :D

CO o tym myślicie? prosze o komentarze :D

Co do ksiązki to jeszcze nie sprzedana ;/ Ktoś chętny?

wtorek, 10 września 2013

Liebster Award

Zostałam nominowana do Liebster Blogger Award,  czyli :„Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę”. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.”.

Z góry uprzedzam, że lubie się rozpisywac :D


1. Jak masz na imię?
Natalia :D
2. Masz rodzeństwo?
Tak, 2 braci starszego i młodszego (ten młodszy nazywany jest Bieberem, bo ''podobno'' jest podobny chociaż ja tego nie mówie) i 1 siostrę starszą :D
3. Ile masz lat?
17 no prawie 18 :D
4. Od kiedy zaczęła się twoja przygoda z Justinem?
4 lata temu na wakacjach :D
5. Jaki rodzaj muzyki słuchasz?
Pop, soul, R&B, troszkę rocka.

6. Twoje największe marzenie?
Marze o zostaniu muzykiem, o dzieleniu się muzyką i emocjami z ludźmi :D
7. Selena vs Demi i dla czego?
Demi jestem Lovatic, Dużo się od niej nauczyłam, przez piosenki i swoją postawe pokazuje, że można życ tak, żeby nie ranic siebie ani innych. Wiem, że kiedyś tam miała problemy, ale potrafiła się podnieśc i wygrała! Pokazała że jest mocna i nie ma rzeczy nie mozliwych. Oczywiście nie to że nie lubie seleny, bo ją uwielbiam, jednak no Demi pokazałam mi jak byc silną i nauczyła mnie dużo :D Jej no mogła bym tak strasznie długo ale pewnie jak zobaczycie, że się rozpisałam to nie będziecie czytac :D haha :D

8. Co lubisz robić w weekendy?
Spotykac się ze znajomymi, tańczyc, opiekowac się chrześniakiem i siostrzenicą, wygłupiac się, chodzic na strzelnice i ŚPIEWAC!!!
9. Kim chcesz zostać w przyszłości?
No tak jak wcześniej wspomniałam, chciała bym zajmowac się muzyka, jedakże zanim do tego dojdę chce pracowac w hotelu :D (przynajmniej istnieje większa możliwośc, że spotkam Jussa Hahaha xD )
10. Czego nie lubisz w ludziach?
Hmm...dużo tego, ale najbardziej nie lubie jak ktoś jest fałszywy i nie wierzy w siebie ;/
11. Twoja ulubiona piosenka z dzieciństwa?
Hmmm.... To ciężkie pytanie...Nie pamiętam... :D :D ale jak tylko mi się przypomni to napisze przy najbliższym rozdziale :D



Dobra pytania ode mnie
1. Jak masz na imię?
2. Twoje zainteresowanie?
3. Ulubiony kolor?
4. Co najbardziej lubisz w Jussie?
5. Kim chcesz zostac w przyszłości?
6. Co najbardziej cenisz w ludziach?
7. Ulubiona piosenka?
8. Ile masz lat?
9. Jakie jest twoje marzenie?
10. Czytasz moje opowiadania? Haha :*
11. Opisz siebie.

Niestety ja czytam bardzo mało blogów ze względu, że w wakacje niestety nie miałam na to czasu, a w roku szkolnym to już w ogóle :(
http://justswagy.blogspot.com/
http://some-dreams-are-destroying-life.blogspot.com/
http://allaroundtheworldmylifewithjustin.blogspot.com/

Czytam jeszcze oczywiście BRONX i Danger's back, ale z tego co wiem, oni nie biorą udziału  ;(

sobota, 7 września 2013

Rozdział 109

Po moim występie, Juss był już gotowy do swojego wyjścia. Znowu mogła poczuc tą adrenaline, tą radośc i i uśmiechy osób które już nawet ze mną śpiewały moje piosenki. To jest fantastyczne uczycie kiedy ktoś zna tekst piosenki którą się samemu wymyśliło.
Po występie Justina, oczywiście kto był pierwszy aby pogratulowac mu fantastycznego występu? Tak Cristal! Boże nawet nie zdążyłam podejśc kiedy ona zaczeła te swoje ,,ah, oh, eh'' Przewróciłam tylko oczami i czekałam z boku, aż Juss do mnie podejdzie. Nadal nie mogę zrozumiec czemu jest taki dziś tajemniczy. Kiedy w końcu podszedł zdążyłam tylko powiedziec – Świetny koncert kochanie – następnie dostałam buziaka i poszliśmy do jego garderoby aby on mógł się przebrac. Kiedy to uczynił mogliśmy już wracac. Kiedy byliśmy już w hotelu ja poszłam do siebie, on do siebie do pokoju i tyle z widzenia i rozmawiania z Justinem. Co jest z nim nie tak? Położyłam się, ale nie mogłam zasnąc, znowu zaczęłam się źle czuc, to pewnie przez te dzisiejsze wydarzenia i koncert. Nagle zrobiło mi się duszno, podeszłam więc do okna, które było uchylone. Otworzyłam je całkowicie i chwilę postałam, abym mogła po oddychac świeżym powietrzem. Kiedy już było wszystko ok, ponownie uchyliłam okno i położyłam się do łóżka. Nadal nie mogłam spac, cały czas zastanawiałam się czemu Juss był taki nieswój. No ale po dłuższym zastanowieniu postanowiłam zadzwonic do Jussa, żeby przyszedł do mnie spac ze mną.
- Halo? - odebrał telefon.
- Juss, mógł byś do mnie przyjśc?
- Coś się stało?
- Nie, po prostu chce się przytulic.
- Kochanie jest godzina 2 w nocy, czy to nie może poczekac do jutra?
- Nie mogę spac i myślałam, że ze mną posiedzisz.
- Dobrze, zaraz będę. - Rozłączył się. Po ok 5 minutach usłyszałam pukanie do drzwi. Podeszłam do nich, żeby je otworzyc.
- Dziękuję – przytuliłam się do niego.
- Dobrze, chodź do łóżka. - Powiedział, obejmując mnie ramieniem. Położyliśmy się, ja się w niego wtuliłam, oczywiście bez słowa. Jednak mnie wzięło na rozmowę.
- Juss?
- Hm?
- Możemy porozmawiac?
- Kotek jest 2 w nocy i teraz naprawdę chcesz rozmawiac?
- Tak, bo jakoś cały dzień nie bardzo rozmawialiśmy.
- Obiecuję, co że rano porozmawiamy i znowu pójdziemy na śniadania na miasto, dobrze?
- Okej.
Zasnęliśmy.
Rano obudził nas ktoś kto nerwowo pukał w drzwi.
- Ymmm...kogo tak porąbało? - zapytał Justin.
- Nie wiem, możesz otworzyc?
- Tak, już wstaje... - Justin podszedł do drzwi i jednocześnie szybkim krokiem wszedł Scooter.
- Rany Scoot, co jest? Jest 6 rano, a ty wpadasz i jesteś jakiś wkurzony. - Powiedziałam, bo jednak była 6 rano.
- Widzieliście dzisiejsze gazety?!
- Nie, bo spaliśmy. - Odezwał się Justin.
- No to patrzcie. - Scooter podał Jussowi gazety, który usiadł z nią koło mnie.
Na głównej stronie pisało Justin Bieber spodziewa się dziecka! A na innej pisało Magda w ciąży?! A na jeszcze innej Justin Bieber wraz z Magdą spodziewają się dziecka!
- Co to jest?! - Justin się zdenerwował.
- Skąd oni to wiedzą?! - zabrałam głos.
- Nie wiem, miałem nadzieję, że któreś z was mi to powie – Odezwał się Scooter.
- Wiem! - wybiegłam z pokoju i udałam się prosto do pokoju Cristal. Zapukałam, i oczywiście otworzyła mi zaspana suka.
- Boże, aż tak się za mną stęskniłaś?
- Daruj, sobie i powiedz mi co to jest?! - Rzuciłam w nią tymi gazetami.
- No gazety o ile dobrze widzę.
- No wiem, tylko powiedz mi skąd oni to wiedzą?
- No ode mnie. - Powiedziała, to jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.
- Czemu to zrobiłaś?
- Przecież i tak by się dowiedzieli prędzej, czy później. - przewróciła oczami.
- Wiem, ale wiem też, że masz jakiś powód dla którego ich o tym powiedziałaś!
- No tak, ale kiedy Justin i ja całowaliśmy się, a potem mnie odrzucił, to byłam zła i po prostu im powiedziałam. To był impuls. - Kiedy to powiedziała, coś mnie uderzyło, łzy zaczęły mi płynąc po policzkach. Potem poczułam jak ktoś dotyka mojego ramienia, wiedziałam kto to. Odwróciłam się spojrzałam Justinowi prosto w oczy.
- Magda...
- Nie Justin... - wybiegłam z pokoju, poszedł za mną. Otworzyłam swoje drzwi i zamknęłam mu je przed nosem.
- Magda otwórz, proszę cie.
- Nie zostaw mnie – powiedziałam przez łzy.
- Magda daj mi się chociaż wytłymaczyc!
- Nie! Idź sobie do Cristal!
- Ale przecież ci powiedziała, że ją odrzuciłem!
- Ale to nie zmienia faktu, że ją całowałeś!
- Nieprawda! To ona rzuciła się na mnie! Proszę cie uwierz mi! - Powiedział był zdesperowany. Podeszłam do drzwi otworzyłam je – Skąd mam wiedziec, że nie kłamiesz? - Juss wziął moją ręke, na której był pierścionek, podniósł ja i pocałował – Dlatego. - Spojrzał na mnie.
- Nie, wiem to boli, chce to przemyślec. - Powiedziałam i zamknęłam drzwi.

O godzinie 13 jechaliśmy do Amsterdamu, na kolejny koncert. W tour busie leżałam na łóżku i myślałam, myślałam i myślałam.
- Hej mogę wejśc? - Justin wszedł.
- Jeśli musisz to wejdź.
- po prostu chce się przespac.
- No to wejdź. - posunęłam się na łóżku.
- Dzięki. - Juss położył się obok mnie i objął mnie w talii.
- Justin?
- Tak skarbie?
- Kochasz mnie jeszcze?
- Boże Magda o czym ty mówisz! Oczywiście, że cie kocham! Codziennie kocham cię jeszcze bardziej o ile to jest w ogóle możliwe! Nigdy nie przestanę cie kochac!
- Nie wiem, po prostu nie wiem co mam o tym wszystkim już myślec. Ta Cristal, zawsze miesza między nami ja mam tego dośc, nawet jak nadal będziemy razem ona już zawsze będzie mieszała. Ja tego już dłużej nie wytrzymam.
- Magda, nie przejmuj się nią, ona niech robi co chce, to przecież nie zmieni tego co jest między nami.
- Tak, niech robi co chce, przecież to nie ma znaczenia czy mówi o naszych sekretach czy ciebie całuje co to za różnica przecież to nic takiego! - wyrzuciłam ręce w powietrze na znak bezradności.
- Nie Magda, nie o to mi chodziło...
- A o co? Dokładnie to powiedziałeś.
- Ehhh...dobra też mam jej dośc, ale nic na to nie poradzimy.
- Awwwww!! - Warknęłam.
- Kocham Cię kochanie – Juss przytulił mnie.
- Ja...ja ciebie też Justin – Odwzajemniłam. 



Dobra mogę Wam powiedziec, że chyba jeszcze ok 5 rozdziałów i będzie koniec Tylko teraz uwaga bardzo ważna sprawa....jak wiecie albo i jeszcze nie to za jakiś czas będzie tak jakby 2 częśc tego opowiadania, mam już pare pomysłów ale jeszcze nic nie napisałam bo chce się skupic na tym drugim opowiadanu. Ale dobra moje pytanie brzmi czy ktoś z Was chce byc poinformowany jak tylko wystartuje z 2 częścią? Bo to nie bd za miesiąc czy 2 myśle ze tak za ok 3-4 miesiące dopiero będzie reaktywacja.
Jak ktoś chce byc poinformowany piszcie w komentarzach w jaki sposób chcecie byc poinformowani i namiary na was :D

+ Książka nadal jest w sprzedarzy przypomnę 40 zł bez kosztów przesyłki :D Książka jest po polsku :D 

niedziela, 1 września 2013

Rozdział 108

Rozdział 108

Po 2 tygodniach kiedy moje badania były bardzo dobre, a lekarz nie miał przeciw wskazań żebym mogła wrócic w trasę, dołączyłam do wszystkich, niestety bez Oliwii, bo ona musiała pomóc rodzicom, ale przyleci do nas jak tylko uporają się ze wszystkim, tym bardziej, że za niedługo zaczyna się szkoła. W sumie byłam ciekawa, ona w szkole w LA, ja nauczanie indywidualne, a Kaśka w Polsce, chodź z nią to już nie ma kontaktu i to boli. Ilekroc chce z nią porozmawiac to ona nie ma czasu, a sama też się nie odezwie więc stwierdziłam, że skoro tak to ja też mam to w dupie i nie będę się nią przejmowała.

Na lotnisku czekał już na mnie Juss razem z Kennym i paroma fotoreporterami oraz fanami z telefonami i aparatami. Kiedy tylko mnie zauważył uśmiechnął się od ucha do ucha i nie zwracając uwagi na nic i na nikogo po prostu podszedł do mnie i mocno mnie przytulił, nie obyło się również bez małego całusa. Poszliśmy do auta a za nami paparazzi i fani, ale my mieliśmy już siebie więc nie zwracaliśmy uwagi na innych. Weszliśmy do środka pojazdu i od razu się zaczęło – Jak się czujesz po takiej długiej podróży? Pewnie jesteś wykończona – przewróciłam tylko oczami i szybko go pocałowałam, żeby już tylko się uciszył – mmm co to było Magda?
- po prostu za dużo mówisz i się martwisz. Stary masz 19 lat zachowuj się na tyle a nie na 30 – wystawiłam mu język.

Kiedy podjechaliśmy pod hotel od razu dostałam klucz do swojego pokoju. Razem ze mną poszedł Juss, dziś był dzień wolny, no oprócz takiego małego naszego wspólnego wywiadu o nas. Nie wiem czemu akurat o nas, ale nasi kochani menadżerowie stwierdzili, że to będzie dobry pomysł na rozgłos. Tak też ok 14 poszliśmy na obiad a już o 15 byliśmy przygotowywani u Jussa w pokoju na wywiad. Była kamera i światła i make up i my i prowadząca. Dużo tego było.
- No to zaczynajmy. – powiedziała prowadząca do operatora kamery. On kiwnął jej głową że może zaczynać.
- Witajcie, miło Was zobaczyć w końcu razem. Ostatnio Magda miała małą przerwę i była w Los Angeles sama, a ty Justin byłem w tasie. Czemu tak się zdarzyło?
- Magda miała problemy ze zdrowiem i musiala wydobrzeć w domu, ale ważne żeju już jest i jutro już wystąpi jako supprot na koncercie. – Juss uśmiechnął się do niej, a mnie przełożył swoją rękę przez talię.
- No dobrze, Magda powiedz nam co czułaś kiedy dowiedziałaś się, że wygrałaś konkurs i spotkasz się z Justinem? – padło kolejne pytanie.
- To znaczy, ja nie wiedziałam, bo to moja mama przeczytała list i postanowiła zrobić mi niespodziankę i po prostu pewnego dnia kazała mi wstać ubrać się i powiedziała, że ma niespodziankę. Byłam ciekawa co to będzie jednak utrzymywała to w tajemnicy.
- I co było dalej? – dopytywała się chcąc usłyszeć resztę odpowiedzi.
- No dalej to było tak, że Juss wszedł do mojego domu, ja zeszłam po schodach bo mama powiedziała, że mamy gości no to zeszłam i zobaczyłam Justina uśmiechającego się od ucha do ucha.
- Jaka była twoja reakcja na to, ze to właśnie do ciebie przyjechał?
- Ja tak szybko jak doszło do mnie że to on, tak szybko schowałam się za ścianą na chodach i się rozpłakałam, no jak by nie było jeszcze wtedy byłam zwykłą belieber której marzenie się spełniło. – uśmiechnęłam się do Jussa, on to odwzajemnił.
- No tak, to wiadomo, a teraz jak wygląda ta sytuacja z byciem Belieber u ciebie?
- No cóż, nadal jestem belieber, tylko, że jednocześnie jestem tez i dziewczyną Justina.
- Dobrze, teraz ty powiedz Justin, jak to było w twoim przypadku.
- No ja podpisałem kontrakt na to że pojade spotkać się ze zwycięzca konkursu, no i któregoś dnia dostałem telefon że musze jechać, tak też zrobiłem. No i wszedłem do środka domu Magdy i zobaczyłem ją chowającą się za ścianą, pierwszy raz miałem taką sytuacje, że dziewczyna chowała się przede mną a nie rzuciła mi się na szyje. Pomyślałem, że to jest urocze. Zakochałem się.
- Ale z tego co wiem, to dość późno zaczęliście ze sobą być.
- Tak, zaczęliśmy być ze sobą 27 grudnia, a poznaliśmy się na początku lipca więc poznawaliśmy się przez 5 miesięcy.
- Ale potem był mały kryzys prawda?
- Tak mieliśmy miesięczną przerwę. – przyznałam.
- Tak i to był bardzo zły czas. – powiedział Justin mocniej obejmując mnie w talii.
- No tak, ale co było powodem tego waszego rozstania? – dopytywała się reporterka.
- Powiedzmy że ingerencja osób trzecich nam zaszkodziła.
- Ale poradziliście sobie z tym i teraz jest już wszystko dobrze, tak?
- Tak, wszystko jest świetnie – Juss popatrzył się na mnie z wielkim uśmiechem.

 Po wywiadzie, wróciliśmy do hotelu, bo Scooter coś od nas chciał. Weszliśmy do jego pokoju, on nam otworzył i powiedział – Słuchajcie bo mamy nowego pracownika w naszej ekipie technicznej, tylko że on przyjedzie z córką. Jest w twoi wieku Justin i moje pytanie brzmi czy mogli byście się nią trochę dziś zając, oni powinni być lada moment.
- No pewnie, nie ma problemu co nie Juss? - zawróciłam się do mojego chłopaka.
- No spoko, chodź to miał być nasz dzień.
- To wieczorem sobie gdzieś wyskoczymy co ty na to? - zaproponowałam.
- No ok, niech będzie – uśmiechnął się. Nagle rozszedł się głos pukania.
- O to oni. - Scooter poszedł otworzyc drzwi.
- Hej to jest Jim i jego córka. - powiedział prawdopodobniej Robert, również członek ekipy technicznej.
- Oo my się już znamy, yy tak więc witajcie, emm wejdźcie do środka. - Scooter dziwnie mówił, jak bym zapomniał języka w buzi i co to znaczy, że się znają? No nic. Juss obejmował mnie w talii, a jego podbródek spoczywał na mojej głowie, Wszedł Scooter, potem Robert tak jak myślałam Jim nowy pracownik i jego córka ….. Cristal?!?!
Ja i Juss byliśmy w totalnym szoku, co ona tu robi! Przecież po ostatnich jej wyczynach i rozmowach wyjechała, nikt jej tu nie lubi więc po co wróciła... Odpowiedź jest tylko jedna...Chce mi zabrac Justina.
- Witaj Justin, wy znacie się już z moją córką, tak też więc cieszę się że może ona być tutaj ze mną.
- Witaj Jim, miło mi cię poznac. Tak znamy się z Cristal. - Juss przywitał się, ale nadal obejmował mnie w talii.
- Dobrze więc my musimy obówic parę spraw, może zabierzcie Cristal gdzieś. - Powiedział Robert.
- Tak jasne. - powiedziałam i nasza trójka wyszła.
- To ja się pójdę wypakowac i może pójdziemy gdzieś na spacer co? - zaproponowała.
- Tak świetny pomysł – powiedziałam z ironią. Ja z Jussem poszliśmy do niego do pokoju.
- Co on tu robi?! - nie wytrzymałam.
- Jej tata przyjechał do pracy tutaj.
- Jeszcze mi powiedz, że ty o tym wiedziałeś!
- Nie miałem pojęcia że ona! Wiedziałem że przyjedzie z córką jakiś nowy pracownik, ale nie miałem pojęcia że to ona jest tą córką... - Juss wyrzucił w irytacji ręce w górę.
- Ehh przepraszam, ja po prostu...
- Ej spokojnie! Nie możesz się teraz denerwowac pamiętasz? - Przytulił mnie.
- Tak wiem, wiem. - rozluźniłam się pod jego dotykiem.
Po ok 20 min przyszedł Alfredo – Emm...No to tak jakby troszkę głupio wyszło nie? - powiedział.
- E nie coś ty! I my musimy spędzac z nią czas, no mnie krew zaleje! - odeszłam od Jussa.
- Nooo troszkę głupio...
- Głupio?! Troszkę?! To może ty z nią spędzaj czas co? - Uniosłam się, choc nie miałam powodu. - Ehh przepraszam Alfredo....nie chciałam aż tak się unieśc...
- Spoko, rozumiem, ciąża i te hormony i ta jeszcze sytuacja, spooko.
- Nie no to mnie nie usprawiedliwia, przepraszam.
- Luzik, to co może pójdziemy po tą jędze i zajdziemy do parku?
- Może być spoko. - powiedziałam.

-Haha, i wtedy mu powiedziałam, że tego nie kupie...- skończyła Cristal swoją denną historyjkę.
- Hej kotek patrz budka z lodami chcesz? - powiedział Juss.
- Pewnie! - odpowiedziałam.
- Cristal ty też chcesz?- odezwał się do niej Alfredo.
- Tak poproszę.
- To idziemy. - Juss złapał mnie za rękę i podeszliśmy pod budkę.
- Ja chce hmm cytynowe! - powiedziałam.
- Ja czekoladowe. - stwierdził po dłuższym namyśle Alfredo.
- A ja waniliowe. - odpowiedziała Cristal.
- Dobra, to ja jeszcze tez cytrynowe, poproszę. - Juss zapłacił i poszliśmy dalej.

Ok 20 wróciliśmy do hotelu i od razu Scooter złapał Justina – Ej stary chodź na chwilę mam sprawę, ty Alfredo też... Sorry Magda.
- Spoko, idźcie jak musicie – Powiedziałam.
- Kocham Cię! - Pocałował mnie Justin i poszli.
- Ahhh te zawodowe sprawy – powiedziała śmiejąc się Cristal jak gdyby nigdy nic! Szłyśmy do NASZEGO pokoju, jak byście jeszcze nie wiedzieli....!!
- Po co przyjechałaś? - Już nie wytrzymałam i musiałam się jej o to zapytac.
- A co nie widac, przyjechałam z tatą do jego nowej pracy. - uśmiechnęła się z satysfakcją że doprowadza mnie do szału.
- Tak, gdybym była głupia to może bym i uwierzyła...
- A co niby nie jesteś? - No przegięła.
- Nie nie jestem, za to ty jesteś, bo dobrze wiem, że przyjechałaś znowu omotac Justina i mi go odebrac.
- Brawo jakaś ty spostrzegawcza! - klasnęła sarkastycznie w dłonie.
- Nie uda ci się to! Nie pamiętasz co było ostatnim razem? - Zapytałam zadowolona.
- No ostatnio to troszkę miałam niedopracowany plan, ale spoko, teraz to już mi wyjdzie. - Była tak tępo pewna siebie, że aż była śmieszna.
- Przykro mi ale tym razem i ja wygram!
- Tak a to niby czemu? Co jest tym powodem?
- Bo jestem w ciąży! - No i się wygadałam... Boże ja faktycznie jestem głupia. Oczy Cristal wyszły na wierzch i nie mogła uwierzyc w to co powiedziałam.
- Co pewnie chcesz go na dziecko złapac i sobie to wymyśliłaś.
- Nie jestem tak tępa jak ty, niestety ale jak chcesz wiedziec byliśmy już u lekarza – No jak już powiedziałam, to trzeba to ciągnąc dalej...
- Poważnie?!
- Tak, dlatego nawet nie próbuj, zniszczyc naszego związku.
- Nie no to gratuluje, ale jednak na mnie to wrażenia nie robi.
Wyszłam i postanowiłam poczekac w pokoju Jussa i Alfredo, bo wcześniej dostałam klucz jak bym nie mogła z nią wytrzymac.
- Ej co jest? Coś się stało? Co powiedziała? - Zapytał zaniepokojony.
- Emmm powiedzmy że troszkę mnie poniosło - popatrzyłam się na niego.
- Rany Magda nie strasz mnie i powiedz co się stało?
- Powiedziałam Cristal o ciąży...
- yhym...no to super... - powiedział Alfredo.
- Ej no też byś się wygadał jak byś się wkurzyła tak samo jak ja!
- Spoko kotek, nic się nie stało, prędzej czy później by się ludzie dowiedzieli.
- No tak, ale lepiej później niż wcześniej.
Wieczorem z Jussem i Alfredo zrobiliśmy sobie seans filmowy.
- Jak nie chcesz wracac to zostań ze mną. - zaproponował Justin.
- Nie no ja jestem twarda.
Poszłam do siebie.
 Obudziłam się o 4 rano, nie mogłam spać, bo zaczęłam się źle czuc. Po leżałam jeszcze przez chwilę i postanowiłam iść spać do Justina bo wiedziałam że przy nim zaraz usnę, jak pomyślałam tak też zrobiłam. Zaczęłam pukać po cichu w drzwi po chwili usłyszałam jakieś kroki pomyślałam że to Justin jednak się myliłam w drzwiach staną zaspany Alfredo.
-Co ty tu robisz Magda ?- Powiedział mrużąc oczy wyglądało to jakby spał.
-Przyszłam do Justina Bo się źle czuje - Poruszył ręką na znam że mogę wejść po czym po cichy skierowałam się do pokoju Justina żeby go nie obudzić jednak się nie udało gdy tylko zamknęłam drzwi od pokoju od razu wstał i zaczął krzyczeć - Alfredo daj mi spać, co ty cierpisz na bez senność, nie chce nikogo teraz widzieć a zwłaszcza ciebie. - Było ciemno więc się nie zdziwiłam że mógł mnie pomylić bo co za dziewczyna przychodzi do chłopaka o 2 w nocy i go budzi.
-To ja Magda strasznie źle się czuję i nie mogę zasnąć pomyślałam że koło ciebie zasnę ale skoro nie chcesz to mogę iść - Powiedziałam już prawię wychodząc.
-Nie kochanie nie wiedziałem że to ty - Słyszałam bo trudno było cokolwiek zauważyć, że się posuwa i klepie ręką miejsce obok siebie na znak żebym się koło niego położyła. Nie myśląc nawet od razu wskoczyłam mu do łóżka, położyłam głowę na jego nagi tors i zasnęliśmy.
Wstałam rano Justin dalej słodko spał aż szkoda było mi go budzić, myślałam o tym aby pójść na śniadanie ale na pewno by się zdenerwuje dla tego od razu od pędziłam tę myśl z głowy, postanowiłam więc że pójdę po swoje rzeczy do pokoju i przyjdę do niego żeby się umyć bo na pewno wstanie i będzie miał pretensje że sobie poszłam jak pomyślałam tak więc uczyniłam. Wyszłam z po cichu z pokoju żeby tym razem ich nie obudzić. Gdy weszłam do pokoju od razu skierowałam się do szafy po jakieś ciuchy wybrałam białą sukienkę bez ramiączek nie wyglądała jak na jakiś bal tylko taka zwykła na wyjście i do tego wzięłam kremowe szpilki i takiego samego koloru małą torebkę spakowałam do niej portfel, telefon i kartę do pokoju bo wiedziałam że pójdę z Justinem na spacer po śniadaniu. Wyszłam z pokoju kierując się w stronę drzwi Justina nawet się nie rozejrzałam a już byłam w jego pokoju jak zwykle słodko spał poszłam więc się wykąpać i umyć włosy po umyciu od razu je wysuszyłam robiąc sobie loki zrzuciłam z siebie ręcznik i wskoczyłam w sukienkę gdy się malowałam poczułam że ktoś mnie obejmuje i szepcze do ucha - Piękna jak zawsze. - od razu wiedziałam że to Justin a więc się odwróciłam i zaczęliśmy się namiętnie całować po czym oderwaliśmy się od siebie aby złapać trochę tchu on powiedział że się wykąpie i pójdziemy na śniadanie na miasto żeby nikt nam nie przeszkadzał. Po tym jak Justin się wykąpał wyszliśmy z hotelu jak zwykle nie obeszło się bez paparazzi jak zauważyliśmy tych wszystkich fotografów od razu się cofnęliśmy i wyszliśmy tylnym wyjściem. Szliśmy w milczeniu trzymając się za rękę po chwili byliśmy już na miejscu. Znajdowaliśmy się w jakieś ekskluzywnej restauracji po czym usiedliśmy do stolika da 2 osób.
-Co księżniczka sobie życzy na śniadanie - Powiedział Justin podając mi menu
-Mam ochotę na naleśniki w czekoladzie - Powiedziałam nie przestając szukać czegoś w menu. Po chwili Justin zamówił nam naleśniki, gdy jedliśmy jak nigdy była cisza nikt nic nie mówił.
Gdy skończyliśmy jeść śniadanie poszliśmy do parku gdzie spotkaliśmy kilku fanów, Justin jak do niego należy od razu wziął się za rozdawanie autografów i robieniu zdjęć z ludźmi wtedy gdy ja siedziałam na ławce. Po pewnym czasie usiadł koło mnie objął mnie w pasie, pocałował w policzek i wyszeptał mi do ucha - Kocham cię nigdy o tym nie zapominaj. - O co mu chodzi pomyślałam czemu miałabym o tym zapomnieć, w ogóle ostatnio jest taki jakiś dziwny, mało rozmawiamy i w ogóle ale nie miałam zamiaru dzisiaj jakoś drążyć tego tematu a więc odpowiedziałam mu tylko że też go kocham. Po chwili ciszy odezwał się Justin
-Wracamy?
-Możemy wracać - Wstaliśmy i oczywiście w ciszy trzymając się za rękę wróciliśmy do hotelu. Gdy byliśmy w hotelu powiedziałam że pójdę do swojego pokoju a on niech idzie do swojego, potem się spotkamy, Jak nigdy nie zaprzeczył. Skierowaliśmy się do windy odprowadził mnie pod same drzwi, chciałam wejść do środka lecz Justin złapał mnie za nadgarstek, obrócił mnie do siebie i zaczął namiętnie całować przyciskając mnie do drzwi. Gdy po chwili skoczyliśmy tą miłą rozkosz bez słowa odszedł do swojego pokoju.
To było dziwne, wcześniej tak nie milczeliśmy, jak gdzies wychodziliśmy, a teraz... coś się stało i ja muszę się dowiedziec co.
Poszłam na siłownie, bo wiem, że o tej porze Alfredo tam jest.
- Ej musisz mi pomóc. - Lekko się zmieszał.
- O co chodzi?
- Co się stało i ja to wiem, bo Justin jest jakiś taki dziwny dziś.
- A co się miało stac? Przecież wyszłaś od nas o 24 a przyszłaś o ile się nie mylę ok 4 więc co w przeciągu tych paru godzin miało by się stac? Dodam że to godziny nocne. - Powiedział Alfrefo.
- No to czemu w parku mi powiedział ,,pamiętaj że cię kocham''? - To jest dziwne.
- Magda, chyba troszke przesadzasz.
- Ehh no może... - wróciłam do pokoju, tam była już Cristal uśmiechnięta od ucha do ucha.
- Co zrobiłaś? - zapytałam jej.
- Nic, już uśmiechac się nie wolno?
- Tsaa..cokolwiek...
Wyszłam z pokoju i jechaliśmy na hale gdzie miał być koncert. Juss był cicho, Alfredo zmieszany, Petter ucieszony bo w końcu znowu pojawię się na scenie, Scooter zamyślony, a ta idiotka dalej uradowana.
Kiedy dojechaliśmy wysiedliśmy Justin wziął mnie za rękę i szliśmy.



Przepraszam, ża wszystkie błędy ale nie zdąrzyłam poproawic a chciałam, żebyście mieli dziś ten rozdział :D

Tak też więc Zbliżamy się do końcówki, która hmmm.....a zresztą nie powiem Wam :D Haha ^^

Książka nadal jest na sprzedaż, jeżeli jesteście zainteresowani patrzcie na rozdział 107 tam jest napisane wszystko :D

Pozdrawiam i prosze o komentarze :D ;*