piątek, 13 września 2013

Rozdział 110

Kiedy dojechaliśmy do kolejnego miejsca koncertu. Dużą część jazdy przespałam.
- Skarbie, wstawaj, dojechaliśmy. - Czułam jak ktoś mnie budzi.
- Mmm...już wstaje. - Uśmiechnęłam się. Następnie wstałam i wyszliśmy z autobusu. Staliśmy tam chwilkę, Juss robił coś na telefonie, a ja rozmawiałam z Alfredo. Nagle usłyszeliśmy fotografów wołających nas i robiących zdjęcia. Postanowiliśmy to zignorowac i weszliśmy do hotelu.
- Boże oni mnie już wkurzają! - Powiedział Justin.
- No może i są wkurzający, ale pamiętaj, że to częściowo dzięki nim stałeś się tym kim jesteś.- Starałam się mu to wytłumaczyc. Wypuścił powietrze i powiedział – No tak, masz racje, ale oni za bardzo ingerują w życie prywatne, to cholernie wkurza.
- No dobrze, ale nie musisz odpowiadac na te pytania przecież, tak? - Spojrzałam na niego.
- No tak. - Następnie poszliśmy do swoich pokoi, tym razem dostałam pokój razem z Jussem i Alfredo. Oni zawsze mają wspólny pokój, tylko tym razem ja się im jeszcze wepchnęłam, ale z tego co mówi Alfredo ''Będzie zabawnie''.
Zostaliśmy miło powitani w hotelu, następnie poszliśmy do pokojów, a po 10 minutach nasze bagaże zostały odstawione do naszego apartamentu.
Ok 19 Juss gdzieś wyszedł, ja zostałam i rozmawiałam przez skype z Oliwią.
- Kiedy do nas dołączysz? - Zapytałam.
- No ja chyba za jakoś 3 dni mam samolot.
- Oo to pojedziemy razem, bo ja po jutrzejszym koncercie rano jade do LA do lekarza, bo jakieś badania przyszły i musi mi leki zmienic, więc wrócimy tu razem. - Zaproponowałam.
- Świetnie! A jak tam Justin, nadal jest taki nadopiekuńczy?
- Nie, już sobie odpuścił.
- A teraz, pewnie gdzieś z Alfredo są, bo jak dzwoniłam to nie odbierał.
- Tak, wyszli gdzieś na miasto, nie wiem co kombinują, ale czuje, że mi się to nie spodoba.
- Czemu tak myślisz? - Zapytała się Oliwia.
- Widziałam, ten uśmieszek u Justina, a to oznacza kłopoty.
- Eee przesadzasz – Oliwia zaczęła mnie przekonywac.
- Zobaczysz, jeszcze się okaże że to ja miałam racje – I po chwili obie zaczęłyśmy się śmiac.
Po rozmowie z Oliwią, co zajęło ok 2 godzin przyszedł Justin z Alfredo.
- Ja idę zadzwonic do Oliwi – Wziął laptopa i wyszedł z pokoju, jakby nie mógł zadzwonic tutaj.
- No i jak wasz wypad? - Zapytałam.
- A świetnie, patrz – Juss podciągnął rękaw aby pokazac mi swój KOLEJNY tatuaż.
- Co to jest?!
- To twoja podobizna – Uśmiechnął się.
Ta postac z jego ręki przypominała mnie z jednej z moich sesji zdjęciowych. On jest nienormalny.
- Zgłupiałeś?! Czemu to zrobiłeś?
- Kocham Cię i chce żeby mi coś o tobie cały czas przypominało. - Uśmiechnął się.
- Dobrze wiesz, że ja nie pochwalam tatuaży! Wiem że ty lubisz i jak chcesz to się oszpecaj, ale nie umieszczaj mnie na tatuażu.
- Za późno – Uśmiechnął się.
- Awwww!! Ale mnie wkurzasz!
- Ale i tak mnie kochasz – Ponownie się uśmiechnął i mnie przytulił.
- Tak, tak, żyj tymi złudzeniami – Poklepałam go po plecach i wyszłam z pokoju z wielkim uśmiechem.
- Ej zaraz, co chcesz przez to powiedziec? Kłamiesz! - Zaczął za mną biec, kiedy mnie złapał podniósł mnie – Co ty robisz? - zaczęłam się śmiac.
- Powiedz, że mnie kochasz – Powiedział, cały czas trzymając mnie nad ziemią.
- Nie!
- No to cię nie puszczę!
- Puszczaj wariacie! Ludzie już śpią! Proszę, cię!
- Powiedz to!
- Nie!
- Powiedz!
- Nie!
- Powiedz.
- Kocham cie!
- okej. - Postawił mnie na ziemi, odwrócił się i jak gdyby nigdy nic wszedł do pokoju.
- Ej co jest? - Rozłożyłam ręce.
Poszłam za nim do pokoju i od razu położyłam się spac, a zaraz koło mnie Juss.
- Dobranoc kochanie – pocałował mnie w czubek głowy.
- Dobranoc Juss.

Rano poszliśmy na śniadanie, a potem na próbę. Jednak dziś troszkę, źle się czułam, dlatego też próba trwała troszkę dłużej niż zwykle.
- Wzięłaś dziś swoje leki? - Juss zaczął się martwic.
- Tak, ale dziś jest po prostu jakiś gorszy dzień i tyle. - zaczęłam się usprawiedliwiac.
Kiedy zakończyliśmy próbę, poszłam z Jussem na obiad, jednak po drodze spotkaliśmy tam strasznie dużo paparazzich którzy cały czas wypytywali ,,Który to miesiąc?'' ,,To będzie chłopczyk czy dziewczynka?'' ,,Jak nazwiecie dziecko?''
To wszystko stawało się coraz bardziej uciążliwe, ale przez tą całą Cristal musimy to znosic. Od tamtej kłótni mniej z nią rozmawiamy. Po prostu ona się odseparowała od nas. Bardzo dobrze.

Przed koncertem jak zawsze Juss miał M&G. Ja siedziałam w garderobie razem z Ryanem. Nagle zaczęliśmy słyszec straszny hałas, a raczej krzyki, jednak nie rozumieliśmy ich. Podeszłam pod drzwi, żeby zobaczyc co się stało. Kiedy pokazałam się wszystkim, zaczęli piszczec i nagle usłyszałam Jussa – Natalia chodź do nas. Bieliebers chcą żebyś dołączyła do nas.
Byłam w szoku, ale przytaknęłam i wyszłam do nich. Wszyscy...no większośc mnie przytulała i gratulowała nam. Przez to wszystko M&G potrwał troszkę dłużej niż zwykle, ale czułam się fantastycznie dzięki tym wszystkim wspaniałym ludziom. Myślałam, że nie przyjmą do wiadomości tego, że jestem w ciąży i tak już źle znosili zaręczyny, ale okazało się że prawdziwi beliebers cieszą się razem z nami.

Przez przedłużony M&G koncert zaczął się później, ale to nie przeszkadzało fanom. Wyszłam jak zwykle na scenę i naprawdę wspaniale się czułam. Chłopaki zaczęli grac, a ja śpiewałam i tańczyłam razem z tancerzami. Kiedy nagle śpiewałam jedną z piosenek i wszyscy zaczęli śpiewac razem ze mną poczułam się inaczej... inaczej niż do tej pory kiedy wszyscy śpiewali ze mną. To było jak pewnego rodzaju ból i strach bo doszło do mnie, że za niedługo to całe koncertowanie i występowanie przed ludźmi się skończy. Nie będę mogła się z nimi dzielic moją muzyką. To w tamtym momencie bolało. Cholernie bolało. Nagle nie wiadomo skąd zaczęłam płakac, chłopaki oczywiście nadal grali. Mnie głos drżał, a to wszystko przez piosenkę gdzie śpiewam o spełniającym się marzeniu, o fantastycznym życiu.
- Przepraszam. - Tylko to zdążyłam powiedziec, zanim Alfredo zabrał mnie za kulisy, to była na szczęście ostatnia piosenka więc nie musiałam już tam wracac. Za kulisami czekał już zmartwiony Juss – Ej kotek co jest? Co się stało? - Jednak ja nie byłam w stanie się odezwac, porostu mocno go przytuliłam. Przeszliśmy gdzieś, gdzie było mniej hałasu. Usiedliśmy i ja po prostu płakałam, mocno wtulając się w Justina. On nic nie mówił, wiedział, że coś bardzo mnie boli i chyba nawet domyślał się o co chodzi. Cały czas trzymał mnie w swoich objęciach i nie puszczał. Po chwili kiedy już się uspokoiłam a cisza między nami nadal trwała Juss odezwał się pierwszy – Przepraszam. - On przeprasza!? Za co? O co mu chodzi?
- Za co? - Zapytałam.
- Za zniszczenie twoich marzeń, za doprowadzenie cię do płaczu, za wszystko. - Umocnił swój uścisk.
- A-ale ty nie masz za co przepraszac! Przecież nie zniszczyłeś mi marzeń, ty pomogłeś mi je zrealizowac...
- Ale to po części moja wina, że jesteś w ciąży i że teraz musisz rezygnowac z marzeń.
- Ale to też mi moja wina, więc nie zastanawiajmy się kto bardziej zawinił! Porostu ja...ja muszę pogodzic się z koleją życia. Zawsze dawałam sobie radę i tym razem też tak będzie więc nie przepraszaj mnie bo to nie ma sensu. Kocham cie i jedyne czego chce to to żebyś nigdy mnie nie zostawił. 



No i tak, cóż, biedna Magda ;/ ALe z drugiej strony ma Jussa co nie? :D

CO o tym myślicie? prosze o komentarze :D

Co do ksiązki to jeszcze nie sprzedana ;/ Ktoś chętny?

4 komentarze:

  1. Awwww ja normalnie się uzależniałam od tego i nie wiem jak ja to przeżyje że już kończysz ;( Ale jest druugi <3 Czekam na nn <3

    OdpowiedzUsuń
  2. oooooo..po prostu nie mogę się doczekać jak urodzi się im dzidziuś..czekam na NN

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak to by powiedziała moja przyjaciółka: "Ale bedzie super jak urodzi im sie hipsterski bobas" ;)
    /@PoliShSWaG_

    Wyczuwam uzależnienie :)

    OdpowiedzUsuń