wtorek, 17 września 2013

Rozdzaiał 111

- To pa do zobaczenia za 4 dni – Nie lubię żegnac się z Jussem, ale muszę jechac do lekarza.
- Ej może te leki kupi ci Oliwia? - Juss zaczął wymyślac.
- Ale on musi mnie osobiście te leki wypisac kochanie, przecież wrócę – Pocałowałam go.
- Ale ja mam złe przeczucie, proszę cię idź z ochroną! Obiecaj mi to! - Znowu zaczął z tą ochroną.
- Juss już o tym rozmawialiśmy i wydaje mi się, że za bardzo panikujesz.
- Natalia, ale co ci szkodzi wziąśc 2 czy 3 ochroniarzy, a ja był bym spokojniejszy.
- Boże Juss a co mi się może stac?! Ja jestem jedna i wydaje mi się, że jeden ochroniarz wystarczy – No i pożegnanie zamieniło się w kłótnie, po prostu super...
- Nie, nie wystarczy, Nie jesteś jedna tylko jest was 2 i chce żebyście byli bezpieczni.
- Powiedz mi co może się stac?
- Nie wiem, ale świat jest pełen wariatów.
- Szkoda, że nie przejmowałeś się tak mną jak jeszcze mieszkałam w Polsce!
- No w ogóle! Chciałem dac ci ochronę, ale wszyscy mi mówili, żebym nie świrował.
- No to teraz ja Ci Juss mówię nie świruj.
- Natalia...- Jękną.
- Też cię kocham, zadzwonię jak będę na miejscu.
- Chodź tu do mnie! - Wyciągnął ręce do mnie, podeszłam, a on mnie mocno przytulił. - Pamiętaj, że bardzo mocno cię kocham. - Boże o co mu chodzi, on naprawdę myśli, że mnie się coś może stac? Ehh....nie powinnam ulegac ale ja też go kocham i chce żeby był spokojny.
- Dobra 2 ochroniarzy i koniec!
- Taaak! Kocham Cię! - On jest walnięty!
- Hahaha, też cię bardzo kocham, a teraz idę bo się spóźnię.
Wyszłam z hotelu razem z Davidem jednym z moich ochroniarzy.

~*~
-Hej laska! - Usłyszałam głos Oliwi.
- No cześc, ale się stęskniłam! - Przytuliłam przyjaciółkę i poszłyśmy razem z moich ochroniarzem do auta, które ma mnie odwieźc do domu. O dziwo zamiast jakiegoś specjalnego auta, czekał na nas tata Oliwi.
- No witam wielką gwiazdę! - Przytulił mnie.
- Dzień dobry. - Uśmiechnęłam się.
Wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy do mojego domu. Całą drogę opowiadałam Oliwi o Alfredo bo w sumie tylko o tym chciała wiedziec. Cieszę się, że nie rozmawiamy tylko i wyłącznie o mojej ciąży, no ale jednak to musiało się zmienic – A Magda powiedz mi jak tam się czujesz wiedząc, że gdzieś tam w tobie rozwija się mała istota? - Zapytał tata Oliwi.
- Amm...no w sumie początki są ciężkie ta ciągła zgaga czy nawet te mdłości to jest ciężkie do zniesienia, ale jednak da się wytrzymac. Bo w końcu czego się nie robi dla własnego dziecka prawda? - Uśmiechnęłam się troszkę nieśmiało, bo głupio mi było przed nim. Zawsze uważał mnie za odpowiedzialną dziewczynę, a teraz to już chyba uważa mnie za małolate która za bardzo chce udawac dorosłą.
- Co nie cieszysz się?
- Tato! - Upomniała go Oliwia.
- Dobrze, przepraszam to nie moja sprawa.
- Nie, proszę pana to nie o to chodzi. Po prostu wiem co pan teraz o mnie myśli i głupio mi, wstydzę się tego że w tak młodym wieku zamiast uczyc się, chodzic na dyskoteki czy chociażby śmiac się z koleżankami na głupie dziewczęce tematy, ja teraz przygotowuje się do dorosłego życia z dzieckiem. Pieluchy, choroby, kolki,ząbkowanie to jest teraz to co mnie powinno najbardziej interesowac.
- No i tu się mylisz, oczywiście uważam to za głupie posunięcie bo na seks zawsze jest czas, ale na naukę, maturę i jak ty to powiedziałaś głupie dziewczęce tematy nie. Nadal cię bardzo lubię i uważam że jesteś odpowiedzialna i mądra. - kiedy to powiedział lekka kpina wymknęła się z moich ust. - Odpowiedzialna i mądra? No ja tak nie myślę.
- No a jednak gdyby tak nie było, to myślała byś nad oddaniem dziecka, dalej chciała byś wrócic na scenę, tak wiem o twojej decyzji na temat wychowywania dziecka i to jest bardzo mądra i odpowiedzialna decyzja, że chcesz się zajmowac nim i że rezygnujesz ze swoich marzeń. Uwierz mi nie wszyscy byli by do tego zdolni. - uśmiechnął się ciepło do mnie, a ja to odwzajemniłam.
Kiedy dojechaliśmy do domu, podziękowałam jemu i Oliwi i wyszłam z samochodu razem z Davidem.
- To do jutra! - krzyknęła przyjaciółka.
- No na razie! Jutro po lekarzu przyjdę do ciebie. - Pomachałam i poszłam. David odstawił moje walizki do pokoju żebym nie musiała tego nosic i poszedł. Ja tymczasem usiadłam na kanapie w salonie i wyciągnęłam mojego iPhona, żeby zadzwonic do Justina – Hej kotek, już na miejscu?
- Tak, już jestem w domu, zaraz pójdę do sklepu i coś sobie ugotuję.
- Ale moja mama przecież może przyjśc.
- Juss nie zaczynaj, już i tak wystarczająco mi pomogła.
- No dobrze, ale jutro do lekarza pójdzie z tobą dobrze?
- Nie chce jej ściągac tak wcześnie z łóżka.
- Ale już z nią rozmawiałem i powiedziała że o 7 będzie u ciebie i razem pojedziecie na 8 do przychodni.
- Ehh no dobrze, widzę, że specjalnie robisz mi obstawę do tego lekarza, haha.
- Ee nieee wydaje ci się, haha.
- Kocham cię Justin – Powiedziałam i przy tym szeroko się uśmiechnęłam.
- Ja ciebie też bardzo kocham. - Przypuszczalnie on również się uśmiechnął.
- Dobra to ja kończe bo jestem cholernie głodna.
- Dobrze, to do usłyszenia, zadzwoń jeszcze dziś.
- To ty zadzwoń bo nie wiem kiedy będziesz miał chwilkę czasu wolnego.
- Dobrze, to papa.
- No na razie. - Odłożyłam telefon na stół, podeszłam do torebki i założyłam ją na ramie. Wychodząc z domu i jednocześnie go zamykając usłyszałam – Hej! - Kiedy się odwróciłam zobaczyłam Michaela.
- O cześc! Jak tam? - Zapytałam.
- A u mnie dobrze, pusto tu bez ciebie. Kiedy wróciłaś?
- Przed chwilą, właśnie idę do sklepu po coś na obiad.
- Ej to nie rób dziś obiadu, przyjdź do mnie, co ty na to? - Zaproponował.
- No w sumie czemu nie, ale i tak muszę kupic coś do jedzenia bo coś czuję, że będę baardzo głodna. - Uśmiechnęłam się.
- A no tak, słyszałem, to prawda? - Zapytał,ale udawałam, że nie wiem o co chodzi.
- Ale z czym prawda?
- No że jesteś w ciąży?
- A tak, to prawda. - Spuściłam głowę.
- Gratuluję! A co ty się nie cieszysz?
- Cieszę się i to bardzo, ale głupio mi przed innymi, bo jak by nie było mam dopiero 18 lat i już ciąża.
- No najwidoczniej tak miało być – Uśmiechnął się do mnie, a ja to odwzajemniłam.
- Dobra to chodź podwiozę cie do sklepu a potem pójdziemy do mnie na obiad. Tylko wezmę kluczyki.
- Okej.
Poszłam za bramę i czekałam na niego, nagle zauważyłam, jednego z fotoreporterów, przewróciłam tylko oczami i w sumie dalej czekałam. Kiedy Michael podjechał weszłam do auta i pojechaliśmy do sklepu.

~*~
-Mmm, pyszne było. Naprawdę mi smakowało. - Powiedziałam wycierając usta chusteczką.
- Wiem, powiedział nieskromnie – po tym z jakim apetytem jadłaś, nie można było nie zauważyc, że ci smakowało. - Uśmiechnął się.
- Ehe, no tak. - założyłam jeden pas włosów za ucho.
- To jak teraz sobie wyobrażasz to wszystko po narodzinach dziecka? - Zapytał.
- Emm.. wiesz nie chce o tym mówic teraz, opowiedz mi co tam u ciebie słychac? - Michael opowiadał mi co u niego, co porabia i takie tam. I tak zostałam do kolacji i ok 20 się zebrałam do domu. Akurat zamykałam drzwi to Justin zadzwonił.
- No cześc jak tam?
- A dobrze, byłam aż do teraz u Michaela. Pogadaliśmy i teraz idę spac. Ale oczywiście moim wyczekiwanym punktem tego dnia był telefon od ciebie.
- Tak, tak podlizuj się teraz. Haha, no to przynajmniej powiem Ci dobranoc.
- No tak. - Podczas rozmowy z Jussem zdążyłam się przebrac, potem zrobiliśmy małą przerwę bo musiałam się umyc i po ok 20 min zadzwonił do mnie ponownie.
- Dobra kładź się, do spania.
- Dobra, dobra. - położyłam się i rozmawialiśmy jeszcze chwilkę, aż w końcu byłam tak zmęczona że postanowiłam już zakończyc naszą rozmowę.
- Dobra ja już odpadam, dobranoc Justin do zobaczenia.
- Dobranoc Magda, kocham cię bardzo mocno, do zobaczenia.
- Ja ciebie też bardzo kocham. - Rozłączyłam się.

Rano zadzwonił mi budzik, który oznajmił mi że muszę wstac. Tak też więc uczyniłam, wstałam umyłam się, przebrałam i poszłam zjeśc śniadanie. Akurat w momencie kiedy schodziłam po schodach rozległ się dzwonek oznajmiający, że ktoś przyszedł. To była Pattie.
- Witaj, jak się czujesz?
- Całkiem dobrze. - uśmiechnęłam się.
- Dobrze więc liczę że załapie się z tobą na śniadanie?
- Oczywiście, właśnie zamierzałam coś zjeśc.

Kiedy zjadłyśmy śniadanie Pojechałyśmy do przychodni. Czekając na naszą kolejkę dostałam smsa

Od: Juss ;*
Kocham Cię :*

Do: Juss ;*
Ja Ciebie też Kocham ;*
Po ok 15 minutach przyszła moja kolej, weszłam do gabinetu, lekarz zbadał mnie, zmienił mi leki i mogłam już wychodzic.
- Szybko poszło. - powiedziała Pattie.
- No, szybko i pomyślec że właśnie po to przyleciałam – Przewróciłam oczami i zaczęłam się śmiac.
- Dobra to teraz proponuje, jakiś spacerek? - Zaproponowała.
- No pewnie! To chodźmy na promenadę przy plaży! - Zawołałam.
- Świetny pomysł!
Wyszłyśmy z budynku tam czekał już David i Ben.
- Dobra to na promenadę. - powiedziałam do nich, a oni z uśmiechem przytaknęli. Lecz zanim ruszyliśmy podeszły do nas jakieś dwie dziewczyny i zapytały się czy mogą zrobic sobie ze mną i Pattie zdjęcie. Uśmiechnęłam się i powiedziałam, że oczywiście. - objęłam ją ,a jeden z ochroniarzy robił nam zdjęcie a drugi Pattie z drugą dziewczyną. Następnie się zamieniłyśmy fanka Pattie przyszła do mnie.

W pewnym momencie usłyszałam krzyk jednego z ochroniarzy, rzucił aparat, wszystko stało się takie wolne, jakby film w zwolnionym tempie, a ja poczułam cholerny ból w podbrzuszu, a potem ciemnośc.



                                                 
To jest zdecydowanie moje ulubione zdjęcie :D Patrzcie na ten usmiech! :D



.... Nie odezwe się :D dobra a teraz tak, zbliżamy się do końca i bardzo mi zależy na Waszych komentarzach :D Zapraszam również na mojego drugiego bloga, jakbyście chciały luknąc :D http://darkemoutions.blogspot.com/ :D 

2 komentarze:

  1. o ja pierdole...w takim momencie...weś dziewczyno szybko kolejny..jstem ciekawa cos ię stało..:D

    OdpowiedzUsuń
  2. W takim momencie skończyłaś że OMG proszę dodaj jeszcze jutro :)

    OdpowiedzUsuń