środa, 10 lipca 2013

Rozdział 100 !!!

Minął tydzień, ja już coraz lepiej radzę sobie na koncertach. Byliśmy akurat w Paryżu. Zawsze tu chciałam przyjechać. Tour bus właśnie podjechał pod hotel gdzie nocowaliśmy. Oczywiście ja z Oliwią miałyśmy wspólny pokój a chłopaki wspólny. Tego dnia nie mieliśmy żadnych występów, wywiadów. Po prostu wolne. Juss gdzieś zniknął nie mogłam go znaleźć a telefon jak odbierał to tylko na zasadzie '' Kotek jestem zajęty, zadzwonię za chwilkę', ale się nie odzywał. Była godzina 18 do naszego pokoju wszedł Biebs – Madzia, mogę cię porwać na randkę?
- Yyy no pewnie tylko się ogarnę. - wtedy dał mi kopertę z listą rzeczy które mam zrobić.
1) załóż tą swoją czerwoną bieliznę której kiedyś nie wykorzystaliśmy,
2) Włóż na siebie fioletową sukienkę którą miałaś w swoje urodziny na altance,
3) makijaż BARDZO delikatny, albo w ogóle,
4) nie bierz komórki, nikt nie będzie nam przeszkadzał,
5) Twój tata wie o randce,
6) Kocham Cię! <3
Twój Juss.
Zrobiłam tak jak napisał i czekałam aż po mnie przyjdzie. W końcu rozległo się pukanie do drzwi otworzyłam ale to był Alfredo – hej, mam zadanie które muszę wykonac, więc uważaj – podszedł do mnie i założył mi opaskę na oczy, tak żebym nie widziała, gdzie mnie zabiera Biebs.
Zostałam zaprowadzona do auta, i tam czekał Kenny – no to co? Gotowa?
- No pewnie.
Kiedy dojechaliśmy, na zewnątrz byłam prowadzona przez ochroniarza do miejsca docelowego. Szliśmy, potem widną jechaliśmy. Totalnie nie wiedziałam gdzie jestem. Kiedy w końcu doszliśmy Kenny powiedział no to masz swojego księcia i rozwiązał mi opaskę. Wtedy ja ujrzałam Justina w garniturze, odstrzelonego od stóp do głów. Uśmiechnęłam się, potem zobaczyłam nakryty stół dla dwojga i w końcu zorientowałam się że jesteśmy na wieży Eiffla. - Juss!! Jesteś kochany? To wszystko dla nas?
- tak kochanie, dla nas i to na własność przez parę najbliższych godzin. - Potem usiedliśmy, zjedliśmy kolację i nagle skrzypek zaczął grac – mogę panią prosić do tańca? - wystawił mi dłoń.
- oczywiście. - podałam mu rękę i zaczęliśmy tańczyć. Czułam się tak wyjątkowo i wspaniale. Juss to pierwszy chłopak który tak zakręcił mi w głowie swoją osobą. Potem usiedliśmy zjedliśmy deser i znowu skrzypek zaczął grac. Ale tym razem Juss zamilkł i ja wsłuchiwałam się w muzykę. Nagle zauważyłam, że nerwowo patrzy na zegarek (u niego to jest oznaka że czymś się denerwuje) .
- Juss coś się stało? - zapytałam.
- Ym.. nie, znaczy Magda chcę ci coś powiedzieć, zaproponować lub zapytać. Co wolisz?
- hmm.. a to są trzy różne rzeczy czy jedna ale możesz mi ją oznajmić na 3 sposoby?
- Jedna.
- no to niech będzie... yy pytanie. - uśmiechnęłam się do niego. Wtedy Juss wstał podszedł do mnie, cały czas go obserwowałam. Nagle kiedy się już do mnie zbliżył uklęknął. Popatrzyłam się na niego z wielkimi oczami.
- Magda, kocham cię wiesz?
- No wiem, ja ciebie też ty mój głuptasie, ale po co klęczysz?
- Bo Magda...widzisz jesteś kobietą dla której zrobię i poświęcę wszystko. Wiem, że czasem masz mnie dość, że w ostatnim czasie troszkę sobie nagrabiłem. Chciałem się ciebie teraz zapytać czy pamiętasz naszą rozmowę kiedy to rezerwowałem sobie twój czas.
- No pamiętam, pamiętam.
- No to dziś chcę zapytać o to jeszcze raz, ale tym razem z pytaniem czy ty Magda zechcesz uczynić mnie najszczęśliwszym człowiekiem na świecie i zgodzisz się zostać moją żoną? - wyciągnął z kieszeni czerwone pudełeczko i kiedy je otworzył ujrzałam śliczny pierścionek. Kiedy zadał mi to pytanie myślałam że pandę. Nie wiedziałam czy mam płakać ze szczęścia czy skakać. Jednak łzy szczęścia wygrały, zaczęły spływać mi po policzkach.
- ej no nie płacz mi teraz! Błagam odpowiedz cokolwiek, bo lepiej usłyszeć nie niż ciszę.
- TAK!
- powiedz cokolwiek, tylko się odezwij...yy co?! Co powiedziałaś?
- Tak! Zgadzam się!! - uśmiechnęłam się i rzuciłam mu się na szyję.
- Boże Magda naprawdę?!
- a czy te oświadczyny były naprawdę?
- tak, oczywiście!
- No to i moja zgoda była naprawdę. - Zaczęliśmy się całować. Kiedy poczuliśmy że może zaraz do czegoś dojść pojechaliśmy szybko do hotelu. Juss wziął mnie na ręce i nie zwracając na nic uwagi poszedł ze mną do pokoju. Położył mnie na łóżku i zaczął zdejmować ze mnie sukienkę, a ja z niego garnitur. Kiedy zostaliśmy w bieliźnie. Następnie poczułam jak Juss delikatnie zaczyna brać się do roboty. Uwielbiam czuc go w sobie, kocham te nasze chwile zatracenia. Justin poruszał się raz szybciej raz wolno, nie chcieliśmy tego przerywać. Nasze oddechy stały się nie równe.
- Juss – jęknęłam.
- Coś nie tak? - zapytał
- Nie, nie przestawaj, jest świetnie – pocałowałam go.
Usłyszałam jak się zaśmiał, potem ja zaczęłam obsypywać jego pocałunkami aż w końcu zrobiłam to co uwielbiał, ugryzłam go delikatnie w ucho – uuuu
Słysząc to ucieszyłam się, że sprawiłam mu przyjemność. Kiedy oboje poczuliśmy, że to koniec opadliśmy lekko zadyszani na łóżko.
- Justin, tym razem chyba było najlepiej – uśmiechnęłam się.
- mhm – objął mnie. Po chwili już spaliśmy.
Rano wstałam Jussa nie było. Słyszałam puszczoną wodę w łazience. Postanowiłam założyć bieliznę, nagle z łazienki wyszedł Justin.
- ej, a ty co?
- yyy no nic, wstałam już.
- wiem widzę, witam moją panią Bieber. - podszedł, złapał mnie za biodra i całując w czubek głowy wsunął swoje dłonie pod moje majtki jednocześnie zdejmując mi je. Założyłam mu ręce za szyję, on podniósł mnie, tak że oplotłam wokół niego moje nogi. Zaczęliśmy się całować. Nagle ktoś zaczął pukać. - można? - To był Alfredo.
- nie! - odpowiedział Justin nie przestając mnie całować. Po tej jakże wspaniałej chwili poprosiłam Jussa alby dał mi jakiś swój dres bo w sukience nie mogłam iść bo jeszcze bym tatę spotkała. Dał mi coś swojego i poszliśmy na śniadanie. Nikt nic nie wiedział. Dosłownie NIKT!
Po śniadaniu poszłam do taty i zadzwoniliśmy do mamy, potem doszedł do nas Justin i im powiedzieliśmy. Nie bardzo im się to spodobało ale jednak kiedy wytłumaczyliśmy im, że jeszcze troszkę minie zanim weźmiemy ślub i w ogóle. to nawet mój tata się ucieszył. Potem razem z Biebsem poszliśmy do mnie od pokoju gdzie była Oliwia z Alfredo.
- hejo, chcieliśmy wam coś powiedzieć. - oznajmił Juss
- no co jest? - zapytała Oliwia.
Wtedy ja podeszłam do niej i pokazałam jej rękę z pierścionkiem.
- Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!! Serio?!?!?! - zaczęła się cieszyć.
- tak! - odpowiedziałam jej.
- ale co?- zapytał się Fredo.
- Zaręczyli się głupku! - powiedziała Oliwia.
- O stary!! To gratulacje!! - nie żeby wcześniej nie wiedział co Juss szykuje dla mnie, ale cieszył się z tego że powiedziałam TAK.
Potem powiedzieliśmy Scooterowi, Petrowi, Kennemu, Pattie i tacie Jussa też przez skypa. Wszyscy cieszyli się razem z nami. Reszta dnia przepływała normalnie ( w miarę normalnie). Wieczorem miał być koncert, na którym to ja znowu byłam supportem, ale jakoś bardziej się stresowałam. Fanom i nikomu takiemu z zewnątrz nie chcieliśmy nic mówić. Wieczorem poszłam już do siebie i opowiedziałam wszystko Oliwi. Jak? Co? Dlaczego? I w ogóle wszystko. No oprócz już tego co robiliśmy w pokoju Jussa. Zasnęłyśmy ok godziny 1 w nocy.

Wstałam rano i zajrzałam do mojego podręcznego kalendarzyka co dziś było w planie. Otworzyłam i zauważyłam, że okres spóźnia mi się już 10 dni. Bardzo mnie to zaniepokoiło. Siedziałam na łóżku i się zastanawiałam. W pewnym momencie obudziła się Oliwia – Co jest? Co tak zamulasz?
- Oliwia, okres mi się spóźnia już 10 dni – oznajmiłam jej
- No co ty? Może to przez zmianę klimatu czy coś?
Popatrzyłam się na nią, a ona dodała – No chyba nie myślisz, że... - urwała
- No właśnie sama nie wiem co myśleć – odpowiedziałam jej.
- Idź do apteki i kup test ciążowy.
- No nie mam innego wyjścia. Boże Oliwia, a jak to jest prawda?
- Nie mów tak! Na pewno nie.
- Ehh.. dobra to trzeba iść do apteki – Nagle do pokoju wszedł Justin – Witajcie dziewczyny – pocałował mnie – a co wy takie przestraszone? Stało się coś?
- nie tylko jakoś tak na nic nie mam siły i głowa mnie boli.
- oj no to niedobrze kotek, masz coś przeciwbólowego? - zapytał mnie.
- nie mam.
- to chodź ja ci coś dam, bo mam.
Poszliśmy więc do niego do pokoju. Nie chciałam nic brać na wszelki wypadek.
- siema – krzyknął Fredo
- No hej, hej.
- czekaj, już szukam – powiedział Justin.
- ok.
Kiedy znalazł dał mi tabletkę i wodę do popicia. Udałam, że łykam i popijam. Potem Jutin zabrał mnie na spacer.
- Coś jesteś dziś taka nie w sosie – stwierdził
- Może przez tą głowę.
- A co? Jeszcze cie boli? - zmartwił się
- No troszkę i do tego mi niedobrze.
- chodź może do hotelu co?
- ok, ale skoczę jeszcze do apteki – powiedziałam
- ok, to idziemy. - Poszliśmy więc, ale on nie mógł wejść tam ze mną! Miałam cichą nadzieję ze Beliebers go jakoś zatrzymają. Nie zawiodłam się, pod samą apteką dopadło go chyba ze 12 dziewczyn.
- dobra to ja skoczę do apteki, a ty tu poczekaj z nimi – uśmiechnęłam się i weszłam do środka.
- Dzień dobry w czym mogę służyć? - zapytała aptekarka.
- proszę coś na ból głowy i... - zacięłam się
- proszę – położyła lek na blacie – coś jeszcze?
- i jakiś dobry test ciążowy.
Zapłaciłam, schowałam test do torebki, a siatkę z lekiem schowałam dopiero jak już mnie Biebs widział.
- kupione?
- tak ,idziemy?
- oczywiście.
Ledwo weszliśmy do pokoju, a ja już w łazience wymiotowałam. Już od jakiegoś czasu tak było, że się źle czuje.
- Ej! Co jest? - zapytał mnie.
- a skąd mam wiedzieć?! - zdenerwowałam się, bo doszło do mnie, że moje podejrzenia mogą być słuszne.
- połóż się skarbie, a ja zadzwonię po lekarza.
- NIE!
- czemu?
- nie chce lekarza, zaraz mi przejdzie. Kochany jesteś, że się tak o mnie troszczysz.
- Muszę dbać o swoją księżniczkę.
Ok 16 Juss miał wywiad więc pojechał, a ja z Oliwią siedziałyśmy w pokoju.
- ej co ty tworzysz? Czemu udajesz chorą? - zapytała Oliwia
- kiedy ja nie udaję! Naprawdę źle się czuje.
- Boże Magda, teraz ja mam podejrzenia.
Wieczorem Juss upierał się, że zostanie ze mną na noc.
- ale to nie jest konieczne, jest Oliwia. Idź spac do siebie. - udało mi się go przekonać. W nocy dość długo rozmawiałyśmy z Oliwią, jednak ok 1 poszłyśmy spać. Rano ok 8 wstałyśmy, bo ani ja ani ona nie mogłyśmy spać, obie martwiłyśmy się wynikiem.
- ej boję się – powiedziałam.
- Idź! Będzie dobrze!
- Ehh.. no dobra idę. - udałam się do łazienki o wykonałam test. Potem czekałam na wynik.
- i co? Wiesz już? - krzyczała do mnie Oliwia zza drzwi.
- Nie jeszcze nie, czekaj – Wyszłam z łazienki napić się czegoś bo strasznie mnie suszyło.
- dobra czas minął...- popatrzyłam na Oliwię
- No to idź! Na co czekasz?
- Boję się! - powiedziałam. Poszłam do łazienki. Wzięłam test do ręki i spojrzałam na wynik. Był pozytywny. Zaniemówiłam, usiadłam na wannie.
- i co? - spojrzała na mnie, lecz nie zareagowałam. Zauważyła mnie i moją minę. - No weź nie mów mi tylko.... - przyklękła przy mnie. Ja patrzyłam się cały czas w jedno miejsce, poczułam tylko jak łza spływa mi po policzku.
- Pokaż to – wzięła mi z ręki test, a po chwili sama zaniemówiła. Usiadła koło mnie i mocno mnie przytuliła – Magda, słońce nie martw się! Pomożemy Ci! - pocieszała mnie.
- Ale Oliwia! Ja mam dopiero 18 lat, a Juss 19! Jesteśmy za młodzi! - powiedziałam przez łzy.
- to moja droga trzeba było albo tego nie robić, albo się zabezpieczać.
- Zabezpieczaliśmy się!
- No to coś nie skutecznie kochana.
- Jak ja mam to powiedzieć Jussowi i …. rodzicom?!
- Nie będzie tak źle, Juss Ci pomoże, a rodzice zrozumieją, w końcu zaczęłaś śpiewac masz już jakieś dochody, Justin też całkiem nieźle zarabia i w Polsce jesteś pełnoletnia.
- Mam nadzieję, ale znasz moja mamę, ona zacznie mieć pretensje do taty, że mnie nie pilnował, że niepotrzebnie w ogóle pozwoliła mi tu przyjeżdżać!
- Oj ale teraz nie ma odwrotu. Przynajmniej nie tylko Tobie się oberwie. Juss też dostanie ochrzan, bo twoja mama coraz lepiej mówi po angielsku.
- No... - zaśmiałyśmy się.
Wyszłyśmy z łazienki i usiadłyśmy każda na swoim łóżku. Nadal jednak płakałam. Trzymałam ten test w ręce i patrzyłam się na niego jakbym liczyła na to, że wynik się zmieni. Nagle usłyszałyśmy pukanie do pokoju. Oliwia otworzyła i nie czekając, po prostu wróciła do mnie. To był Justin - hej dziewczyny! Co tam? - wszedł do pokoju i kiedy spojrzał na mnie powiedział – Magda? Co się stało? -Milczałam, Oliwia też. W końcu spuściłam głowę.
- Magda? Co trzymasz w ręce? Czy..czy to jest test ciążowy?
Poczułam jak łza spływa mi po policzku. Spojrzałam na niego, ale nadal milczałam.
- proszę odezwij się! Czy to jest test ciążowy?
- To my was zostawimy – powiedziała Oliwia i wyszła z Alfredo z pokoju. Nie wytrzymałam, rozpłakałam się i pokiwałam mu głową twierdząco.
Jaki wynik? - dalej milczałam, schowałam tylko twarz w dłonie i płakałam. Juss podszedł do mnie i wziął z mojej ręki test – co oznaczają 2 kreski? Magda! Proszę cię odezwij się do mnie!
- No jak to co mają oznaczać? Jestem w ciąży Justin! - Wybuchłam. Biebs zamilkł. Usiadł na łóżku naprzeciw mnie. Siedzieliśmy w ciszy, przez chwilę.
- Boże Magda...Co myśmy zrobili?
- Jak to co?! Dziecko!
- Ale jak to się stało?!
- Juss nie mów mi że nie wiesz skąd się dzieci biorą? - wstałam.
- wiem, oczywiście, że wiem, ale przecież się zabezpieczaliśmy!
- No najwidoczniej nie skutecznie! Wpadliśmy jak to się mówi! - rozpłakałam się.
Juss podszedł do mnie – Przepraszam, wiem nie pomagam ci taki gadaniem chciał mnie przytulic.
- nie dotykaj mnie! Proszę, wyjdź chce być sama! - dostałam furii
- Ejjej, spokojnie! - złapał moje ręce i mocno mnie przytulił, uspokoiłam się
- I co teraz? - zapytałam
- jak to co? Idziemy do lekarza, upewnić się jak to okaże się prawdą to wychowamy nasze dziecko.
-Rodzice nas zabiją...
- Jak by nie było to ty u siebie jesteś już pełnoletnia, a ja mam dobrą pracę, więc jestem w stanie zapewnić wam godne życie.
- Ehh.. kocham cię – wtuliłam się w niego.
- Ja ciebie też. Dobra dzwonię do lekarza i jedziemy – Wyciągnął telefon, wykręcił numer i umówił nas. - dobra mamy wizytę za godzinę, zbieraj się kotek. - Umyłam się, ubrałam i pojechaliśmy. Po drodze spotkaliśmy mojego tatę, ja już się ogarnęłam – gdzie idziecie?
- na spacer.
- ok, to bawcie się dobrze – Nie lubię kłamać, ale musiałam.
Po ok 20 minutach byliśmy już u lekarza. Usiedliśmy w poczekalni i czekaliśmy, aż nas wywołają. Jak widziałam te wszystkie kobiety z brzuszkami, łzy napływały mi do oczu. Nie to, że nie chcę mieć tego dziecka, po prostu jeszcze jest na to za wcześnie.. Nagle usłyszeliśmy nazwisko Bieber i weszliśmy do gabinetu. Lekarz poprosił mnie, abym jeszcze raz wykonała test, ale tym razem ten który on mi dał.
Po ok 20 minutach spojrzał na wynik, ale nic nie powiedział. Poprosił abym się położyła i wykonał USG.
- Proszę podciągnąć bluzkę do góry i osunąć w dół spodnie. - zrobiłam to o co prosił. Wtedy wylał mi na podbrzusze jakąś maź a potem zaczął jeździć po nim tym całym sprzętem. Juss cały czas trzymał mnie za rękę.
- I co panie doktorze? - dopytywał się.
- No cóż gratuluję 5 tydzień! - uśmiechnął się do nas, podał ręcznik i podszedł do swojego biurka.
Juss pomógł mi wytrzeć brzuch i wstać. Usiedliśmy przy jego biurku.
- No tak, z moich obliczeń wynika, że to jest 5 tydzień. Termin porodu przewiduje na 17 marca. Musi pani teraz bardzo o siebie dbać. Zero stresu, wysiłku jak najmniej, alkoholu też nie polecam. Wypiszę badanie które państwo wykonają u nas a jutro będą wyniki.
Podziękowaliśmy mu i wyszliśmy jeszcze się trzymałam w całości, może to dlatego, że Juss się wszystkim zajął, a ja się nie odzywałam, bo wtedy bym wybuchnęła płaczem. Zrobiliśmy badanie, tzn ja zrobiłam i wróciliśmy w ciszy do hotelu. Weszliśmy do pokoju, usiadłam na łóżku, Justin mnie mocno przytulił i wtedy już nie wytrzymałam, rozpłakałam się.
- 5 tydzień! Justin to końcówka pierwszego miesiąca!
- Ciiiii... zaopiekuję się wami! Słyszysz?
- Ale Juss ty nadal będziesz występował, będziesz robił to co kochasz, a ja z tego będę musiała zrezygnować i zając się dzieckiem!
- Wiem skarbie, przykro mi! Nie wiem co powiedzieć. Poradzimy sobie z tym, a ty wrócisz do śpiewania! - pocałował mnie w czoło.
- Teraz trzeba powiedzieć to wszystkim. - do pokoju weszła Oliwia z Alfredo. - i co?
- 5 tydzień – odpowiedział Juss dalej mnie tuląc.
- No to gratulujemy! - powiedzieli.
Ja nadal nie byłam zadowolona, wiedziałam, że Juss też. Kiedy zostaliśmy sami odsunął się troszeczkę ode mnie i powiedział – Nie! Magda bierzemy się w garść! I cieszymy się! Bo teraz nic nie zmienimy, a ty swoim smutkiem możesz zaszkodzić dziecku.
- masz rację – otarłam łzy – nasze dziecko będzie wspaniałe!
- Tak w końcu ma świetną mamę.
- I tatę – powiedziałam, a on przytulił mnie, po czym dodał – a wiesz, że nasze dziecko urodzi się w tym samym miesiącu co ja?
- tak wiem.
Kiedy już przywykliśmy do tej myśli przyszedł czas na poinformowanie Scootera i Petera.
- No co jest? - zapytali siadając na kanapie w salonie.
- No bo jest sprawa. - powiedział Juss
- słuchamy.
- ymm jak by wam to powiedzieć...- zaciął się, ale ja dokończyłam za niego – jestem w ciąży.
Zaniemówili, wytrzeszczyli tylko oczy.
- Ale że co? - zapytał Peter
- Jestem w ciąży – powtórzyłam.
- Justin! - powiedział Scott.
- No co? Nie planowaliśmy tego!
- Boże a od czego są zabezpieczenia?
- Ty myślisz, że ja bym się kochała bez zabezpieczenia?! - wybuchłam
- spokojnie kochanie – uspokajał mnie Justin.
- No to jak do tego doszło? - odezwał się Peter.
- Boże naprawdę muszę wam to tłumaczyć? No dobra, a więc, kiedy ja i Juss byliśmy sami, zaczęliśmy się kochać i wtedy... - Przerwał mi Scooter – Dobra! Stop! Nie chcemy wiedzieć jak to dziecko zostało poczęte!
- no to co zadajecie głupie pytania?!
- Ej uspokójcie się! - powiedział Justin.
- Biebs ma rację, pomyślmy spokojnie. - przytaknął Peter.
Ja i Scooter odpuściliśmy.
- Magda i co teraz? - Zapytał mój menager.
- ymm...no ja muszę chyba zrezygnować...
- Ale nie! Czemu? Dopóki może to występuj, potem zrobisz sobie wolne i wrócisz jak dziecko będzie miało np. 4 miesiące.- Zaproponował Scott
- No i to jest rozwiązanie – Powiedział Justin.
- No i co? Wy myślicie, że dam moje...nasze dziecko wychowywać jakiejś obcej babie?
- Nie! Będziesz je brała ze sobą w trasę i uczyć przecież będzie się mogło indywidualnie.
- Tak.. mam je ciągać po całym świecie i nie umożliwić mu nauki i zabawy z rówieśnikami?!
- No to co proponujesz?
- Nie wiem, chyba zrezygnuję z moich marzeń, muszę teraz wybrać to co słuszniejsze. - Łza spłynęła mi po policzku. Kiedy skończyliśmy rozmawiać, zostali nam tylko jeszcze rodzice. Akurat mieliśmy takiego farta, że wszyscy przyjechali dziś do nas. Poprosiliśmy, żeby przyszli do Jussa do pokoju. Weszli i usiedli na kanapie w salonie.
- Dobra musimy Wam z Magdą o czymś powiedzieć, ale zanim się dowiecie chcemy Was prosić o wyrozumiałość.
- No dobrze. Słuchamy.
- Magda jest w ciąży. - Moi i jego rodzice zamilkli, ale po chwili moja mama się odezwała – Co proszę?!
- Jestem w 5 tygodniu ciąży, co oznacza, że w marcu przyjdzie na świat moje i Jussa dziecko. - powiedziałam.
- Justin! Nie tak Cię wychowywałam! Widzisz sam po mnie jak trudne jest wychowywanie dziecka w tak młodym wieku!
- Tak widzę mamo ale my tego nie planowaliśmy.
- No ale zabezpieczaliście się? - zapytał mój tata.
- Tak – odpowiedziałam.
- Byliście już u lekarza? - zapytała moja mama
- Tak, niby skąd wiemy że to jest 5 tydzień?
I tak przez godzinę słuchaliśmy że jesteśmy nie odpowiedzialni, że to że już zarabiamy nie czyni z nas dorosłych, że jesteśmy za młodzi na uprawianie seksu i takie tam... Jednak kiedy już dopuścili nas do głosu mogliśmy im powiedzieć co postanowiliśmy.
- Podjęliśmy decyzje, że ja rezygnuje z moich planów i zdaje maturę, a Juss zarabia i nas utrzymuje. A później może pójdę na jakieś studia. Wtedy nastała cisza, nasi rodzice rozmawiali tak abyśmy nie słyszeli po czym głos zabrała mama Jussa.
- Uważamy, że macie nauczkę. Magda musi zrezygnować z marzeń, a Justin kończy z imprezami i kumplami. Tylko praca, Magda i dziecko od teraz cię tylko interesują. I podjęliśmy decyzję, że zamieszkacie razem, żeby dziecko miało obojga rodziców i żebyście mogli się nim wspólnie zajmować, a nie że Magda przejmie wszystkie obowiązki. Ja oczywiście pomogę Wam, bo jestem na miejscu, więc możecie na mnie liczyć. Niestety ale skończyła się młodość.
Przyjęliśmy to do wiadomości, potem cała 4 wyszła, a weszła Oliwia z Alfredo – I jak? Bardzo Wam się dostało?
- No właśnie w sumie nie, nawet wymyślili, że mamy razem zamieszkać! - powiedział Juss.
- Łoł, to nieźle – odezwał się Fredo.
Po ok 10 minutach znowu byliśmy sami. Położyłam się, a koło mnie Justin. Miział mnie ręką po brzuchu – I tam jest nasze dziecko, jakoś nie mogę uwierzyć. - powiedział
- To lepiej uwierz, a wiesz jak ja zgrubne? Będę wielka!
- I tak będę cię kochał.
- Będę jeszcze wredna i nieznośna.
- Wytrzymam! - chciał mnie pocałować, ale zrobiło mi się niedobrze i pobiegłam do łazienki.
- Wszystko w porządku kotek? - Zapytał się Juss.
- Ugh... chyba już tak... - wyszła z łazienki.
- Moje biedactwo – przytulił mnie.
Zrobiło się późno, więc poszliśmy na kolację. Byliśmy ciekawi czy wszyscy już wiedzą. Wiedzieli. Ledwo wyszliśmy z pokoju, a dopadł nas Stephan ( kolega z zespołu) – No gratulacje!
- Emm … dzięki. - powiedziałam
Na jadalni dosiedliśmy się do Ryana. Wiedziałam, że wie bo micha mu się cieszyła. Podeszliśmy i zaczął.
- No pięknie, pięknie! A gumki od czego są?
-Och Ryan uspokój się – powiedziałam.
- No co? Nikt was nie nauczył? Bo wiecie to takie gumki i kiedy się kochacie, zakłada się to na... - Juss mu przerwał.
- Stary odpuść sobie, błagam.
- ok, ok, ale który tydzień?
- 5 – odezwałam się.
Zjedliśmy i rozeszliśmy się do swoich pokoi.
- No to dobranoc Juss – pocałowałam go.
- No pa, śpijcie dobrze – odwzajemnił pocałunek.
Weszłam do pokoju i poszłam się umyć. Potem porozmawiałam z Oliwią i ok 24 zasnęłyśmy.


No i tak dotarliśmy do 100 rozdziału! :D Cieszycie się? Bo ja bardzo :D Długi jest wiem, ale specjalnie taki zrobiłam, tym bardziej, że tak głosowaliście :D
Proszę Was napiszcie w komentarzach czy wam się podoba czy nie, to dla mnie ogromnie ważne! Chociaż jedno słowo :D
Dodatkowo chce wam powiedzieć, że w tym momencie nie mogłam dodać rozdziału ale dodaje go za mnie moja koleżanka, która uwierzcie mi baaardzo się poświęca dodając ten rozdział :* (Pozdrowienia dla Marysi) obiecałam wam że jak bd ok 10 rozdziałów to dodam rozdział, tak też stanęłam na głowie ale się udało i macie rozdział :D 

Kocham Was Believe ;*

11 komentarzy:

  1. Nie ma sprawy :*
    Zacznę czytać, ale tylko dla Ciebie i będę musiała myśleć, że czytam o kimś innym, a nie o Bieberze
    Kochająca Cię zawsze Ryśka <3

    OdpowiedzUsuń
  2. O Mój Boże ten rozdział jest najwspanialszy że wszystkich jak czytałam doszłam do tego że Magda jest w ciąży to aż poczułam motylki w brzuchu. Nie mogę się doczekać nn bo teraz tak mnie to wciekawiło jak nigdy dotąd kocham Cię i twojego bloga . <33

    OdpowiedzUsuń
  3. OO matko ! Magda w ciąży ?! No tego się nie spodziewałam. :P Ale i tak się cieszę :D Nie mogę się doczekać następnego :)

    OdpowiedzUsuń
  4. :o Jezuu wspaniały ! :* Masz talent !!! nie mogę doczekać się następnego <33

    OdpowiedzUsuń
  5. Boże.. wspaniały,fajny,extra,bomba... najlepszyy masz talent <33 nie mogę doczekać się nastepnego :**

    OdpowiedzUsuń
  6. Wspaniały ;** masz talent siostro ;** z niecierpliwością czekam na kolejny ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. aww kocham twoje opowiadanie <3 dziękuję Ci że je piszesz :*

    OdpowiedzUsuń
  8. EKSTRA !!!!!!! czekam na kolejny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  9. Aww..... Magda w ciazy?! Niesamowite<3 czekam na kolejne i kolejne i dziekuje ze piszesz <3

    OdpowiedzUsuń
  10. boski *.*... Czekam nn <333

    OdpowiedzUsuń
  11. 35 years old Executive Secretary Thomasina Baines, hailing from Gimli enjoys watching movies like Colonel Redl (Oberst Redl) and Hunting. Took a trip to Royal Exhibition Building and Carlton Gardens and drives a Oldsmobile Limited Five-Passenger Touring. przeczytaj ten artykul

    OdpowiedzUsuń