wtorek, 27 grudnia 2016

10. W końcu w domu!

Natalia
Wczoraj całą rodziną pojechaliśmy na zakupy pamiątkowe, robiliśmy sobie zdjęcia chociaż było mi to wybitnie nie na rękę, ale cóż mogłam zrobić. Do Łukasza odzywałam się tylko kiedy musiałam i tak żeby dziewczynki nie domyśliły się że jest coś między nami nie tak. Wieczorem poszliśmy do restauracji na mieście żeby zjeść kolację, pech chciał że Usher tam był, a zobaczyłam go jak tylko weszliśmy do środka. Nie zwracał na szczęście uwagi na otoczenie, więc i mnie nie zauważył.

Kiedy tylko zajęliśmy miejsca zaczęliśmy czytać karty, które podał nam kelner. Przez dobre 15 minut nie mogliśmy wybrać nic bo żadne z nas totalnie nie wiedziało co wziąć, Łukasz bo myślał o czymś innym, Broke bo nie za bardzo szło jej czytanie i nie rozumiała wszystkich słów bo były zbyt zawodowo napisane, a ja bo myślałam o Łukaszu i Justinie naraz. Kiedy jednak się już zdecydowaliśmy i zamówiliśmy, nasze dania przyszły do nas po około 25 minutach i były piękne, każdy talerz był starannie przygotowany, aż szkoda było ruszać to dzieło. Basia oczywiście porobiła zdjęcia po czym kazała mi i Łukaszowi przysunąć się do siebie i się pocałować bo chciała to uwiecznić. Tak też się stało, jednak był to zwykły buziak, nic więcej.

Po zjedzonej kolacji Łukasz zapłacił i zbierając się do wyjścia moje spojrzenie mimowolnie padło na Ushera, który dalej siedział tam wraz ze swoją żoną. Nasze spojrzenia się spotkały i... bum! Poznał mnie. - Magda?? - Wstał i podszedł do nie. Nie pozostało mi nic więcej jak uśmiechnąć się u z radością do niego podejść. W sumie cieszyłam się bardzo że go widzę, bo jak by nie było stęskniłam się za nim. - Boże, ale się zmieniłaś. - Przytulił mnie co z chęcią odwzajemniłam. - Co tu robisz? - Kiedy padło to pytanie z jego ust odwróciłam się do mojej rodziny i odpowiedziałam – jestem na wakacjach z rodziną. To są moje córki Brooklyn i Basia, a to mój mąż Łukasz. - Wskazałam na każdego ręką, oczywiście tej najstarszej oczy się zaświeciły. - Wooow, widzę że nieźle ułożyłaś już sobie życie. Gdzie mieszkacie? - Pytania, pytania i pytania... Uwielbiam spotykać starych znajomych... - W Nowym Jorku. Odpowiedziałam grzecznie. - A co tam u ciebie?- Postanowiłam przejąć inicjatywę – Nic szczególnego, to samo, muzyka, rodzina i przyjaciele. Ostatnio pracujemy z Justinem nad nową płytą. - Kiedy te ostatnie stwierdzenie wyszło z jego ust delikatnie przymrużył oczy na znak zakłopotania. Postanowiłam więc przerwać to i nie przedłużać więcej rozmowy. - To życzę wam powodzenia, a my już się zbieramy, bo jest trochę późno a najmłodsza córka już trochę jest zmęczona. - Przytuliłam go i chcąc odejść zatrzymał mnie. - Daj mi może twój numer to zadzwonię jak będę kiedyś w Nowym Jorku to się spotkamy! Tak dawno nie rozmawialiśmy. Jutro jadę w trasę więc nie proponuje nawet spotkania w tym tygodniu. - Średnio chce wracać do tego towarzystwa, ale nie mogę mu odmówić, zresztą kiedy on znajdzie czas na Nowy Jork. Podałam więc mu mój numer i ponownie się pożegnałam. Kiedy jednak wychodziliśmy z restauracji nieoczekiwanie zaczęłam z każdej strony słyszeć – Magda! - O nie... nie, nie, nie to nie może się dziać naprawdę! Pytania spadały w takiej ilości że nie wiedziałam co mam robić.
- Dlaczego tak długo się ukrywałaś?
-Czy to twoja rodzina?
- Co z Justinem?
- Jak się czujesz?
- CO robisz w Los Angeles?
I wiele innych, paparazzi zaczęli robić zdjęcia, flesze aparatów nas oślepiały powiedziałam tylko do dzieci i Łukasza żeby zakryli twarze i sama pomagałam robić to Brooklyn. Po chwili weszliśmy wszyscy do taksówki gdzie Broke się rozpłakała, bo nie wiedziała co się stało, Basia była uśmiechnięta, a Łukasz... on jak zwykle poker face i siedział cicho. Starałam uspokoić się małą, ale było to trochę ciężkie, bo nie wiedziałam co powinnam z tym zrobić, nie miałam pojęcia że akurat teraz mnie poznają! Po ok. 10 minutach Broke zasnęła więc kiedy dojechaliśmy do hotelu mój mąż wziął ją ode mnie na ręce i zaniósł do pokoju hotelowego do jej łóżka. Tak więc wszyscy poszliśmy spać w ciszy.

Dziś rano natomiast obudził mnie telefon od Oliwii, wszyscy jeszcze spali więc, szybko odebrałam telefon i wyszłam na balkon. - No co jest? - Zapytałam zaspanym głosem. - O rany obudziłam cie... przepraszam, ale mam ważną sprawę mogła byś przyjechać? - O nie... coś tu śmierdzi i to bardzo. - Oliwia nie obraź się ale jestem na wakacjach z rodziną i nie chce tak cały czas latać między Wami a Justinem. To miały być rodzinne 2 tygodnie, a jak na razie jest to wojna małżonków i powrót do starego życia. - Czuję że on chce znowu rozmawiać o Justinie, ale cholera ja nie chce. Czy do nich to nie dociera? Nie chce i koniec. - Magda wiem, przepraszamy Cię za to ale to nie nasza wina że spotkałaś Jussa, nie nasza wina że się naćpał i przede wszystkim nie nasza wina że go zostawiłaś. Nie chcę mieszać w twoim życiu, tylko pomyśl jak jest nam trudno przyjaźnić się z obojgiem? Ja nie mogę mówić jemu o tobie, a tobie o nim i to jest taki błędne koło. Szlak mnie trafia bo on na samą wzmiankę o tobie świruje, a ty dostajesz napadu nerwicy na samą myśl że chce z tobą o nim porozmawiać. - Uniosła się i w ten oto sposób pokłóciłam się w tym tygodniu z 3 już osobami. Ciekawe kto następny. - Ok, rozumiem, czy coś jeszcze? - Postanowiłam zakończyć tą rozmowę bo nie była warta kontynuowania jej. - Nie, zapomnij o tym telefonie. Nie przyjeżdżaj i spędzaj te swoje rodzinne wakacje. - Rozłączyła się a mi nie pozostało nic innego jak usiąść na balkonie oparta o ścianę i płakać. To najgorsze wakacje ever.
Nagle poczułam parę ramion obejmujących mnie. Wiedziałam, że to Łukasz ale byłam już bez sił, nie wiedziałam co robić Wtuliłam się w niego i chwilę tak siedzieliśmy. Czekał spokojnie aż wypłaczę się, nie mówił nic tylko przytulał. Po jakiejś chwili oderwałam się od niego i spoglądając mu w oczy usłyszałam – Pakujmy się i wracajmy do domu. - Pokiwałam głową i jedyne co udało mi się wydusić z siebie to bezdźwięczne „przepraszam”.. Łukasz uśmiechnął się tylko i siedzieliśmy tak kolejne parę minut.
- To najgorsze wakacje jakie kiedykolwiek miałam. - Skomentowałam po chwili, kiedy już zupełnie się uspokoiłam. - Moje też, jeżeli cię to pocieszy więc siedzimy w tym razem. Jednak przepraszam cię za moje zachowanie, nie potrzebnie się unosiłem. - Powiedział spokojnym tonem głosu. - Ja też nie byłam święta więc spoko. - Zaśmiałam się po czym wstaliśmy oboje i zaczęliśmy zbierać nasze rzeczy.
Kiedy dziewczyny wstały, poszliśmy na śniadanie i postanowiliśmy im oznajmić że już wracamy do domu, bo pozmieniało się parę spraw. Nie podobało im się to, Brooklyn nawet się popłakała, ale nic na to nie poradzę, wole ten płacz rozpaczy niż moje ponownie rujnujące się życie. Wytłumaczyłam im, że w zamian za to polecą do Polski do swoich babć, ten pomysł spodobał im się od razu więc nie mogą mi zarzucić że nie ma czegoś za coś. Co prawda w Polsce nie ma takich pięknych plaż jak tutaj, ale za to jest rodzina i znajomi.

Po śniadaniu nasz trójka poszła się pakować, a Łukasz załatwiał sprawy z wcześniejszym wymeldowaniem się z hotelu o prawie tydzień. Mam nadzieję, że zwrócą nam chociaż trochę kosztów za te dni kiedy nas już tu nie będzie. Kiedy Łukasz wrócił powiedział że na szczęście udało się odzyskać troszkę pieniędzy, ale też powiedział że dużo osób dzwoni do hotelu i pyta o mnie, nawet paru paparazzich jest przy wejściu. Trochę mnie to zmartwiło, ale nic na to nie poradzę. Po około godzinie kiedy się już spakowaliśmy i udało nam się przebookować bilety na dziś nie mieliśmy mało czasu na dojechanie na lotnisko. Postanowiliśmy razem z Łukaszem że oni pojadą jedną taksówką, a ja samochodem hotelowym, który został mi zaproponowany na koszt oczywiście hotelu. Oni pojechali pierwsi, a ja jakieś 15 minut później wyszłam z hotelu i udałam się do samochodu, jednak nie obeszło się bez pytań i fleszy skierowanych w moją stronę, to jest okropne, kiedy w najgorszym momencie twojego życia ludzie postanawiają że sobie o tobie przypomną i będą cię gnębić na ten temat i zadawać dużo pytań bez zastanowienia się czy ciebie to boli. W trakcie mojej jazdy na lotnisko, szofer powiedział mi że jedzie za nami jakiś Van z reporterami, przewróciłam tylko oczami, ale podziękowałam za wiadomość. Miałam też czas żeby spokojnie poszperać w interenecie tak jak to zazwyczaj lubię robić dla relaksu, ale tam tylko dużo wiadomości od znajomych i rodziny i z tego co zdążyłam zaobserwować zrobił się szum z powodu ,,mojego powrotu”. Ludzie ja nigdzie nie wróciłam!! Cholera, teraz nie będę miała spokoju. Chociaż nie ważna jestem ja, tutaj chodzi o prywatność mojej rodziny. Nie chcę narażać Basi na niebezpieczeństwo i tym samy też Broke ale ją też na stres z tym związanym. Łukasz wiem że będzie mnie wspierał w tym, ale on nie zna się na tym całym świecie celebrytów i nie będzie to pewnie dla niego łatwe. Mam jednak nadzieję, że dadzą mi spokój za jakiś czas.

~*~

- Nareszcie! - Powiedział Łukasz wnosząc walizki do środka naszego mieszkania. - Szkooooda że musieliśmy już wracać, ale pojedziemy do babci prawda? - Zapytała mnie Brooklyn siadając w kuchni przy wysepce. - Tak, oczywiście. Polecicie tam z tatą i wrócicie może na koniec wakacji co? - Dziewczyny jak tylko to usłyszały zaczęły się cieszyć. Uwielbiają latać do Polski, bo Brooklyn kocha babcie a Basia ma tam znajomych z którymi dalej utrzymuje kontakt, bo i oczywiście całą rodzinę. Czasami żałuję, że nie mieszkam tam już, bo to było spokojne życie. Cóż kiedyś musiało się zacząć poważne, dorosłe życie.
W momencie kiedy rozpakowywałam nasze rzeczy zadzwonił mi telefon, kiedy zobaczyłam, że to Justin ponownie ciśnienie mi wzrosło i nie wiedziałam co on ode mnie może chcieć. Jednak był ze mną Łukasz i Basia więc nie chciałam odbierać przy nich. Jak jest to coś ważnego zadzwoni jeszcze raz, może wtedy będę mogła rozmawiać. Po około godzinie wszyscy się rozpakowaliśmy, ja wstawiłam pranie i położyłam się chcąc odpocząć w momencie kiedy pozostała 3 wyszła z domu na zakupy. Kiedy tak leżałam i usypiałam telefon ponownie mi zadzwonił, to był znowu on...
- Słucham? - Odebrałam telefon, jak gdyby nigdy nic. - Magda, przepraszam, nie chciałem żeby to tak wyszło. Pomogłaś mi, a ja zachowałem się jak ostatni cham i prostak... - Westchnęłam kiedy zaczął przepraszać. - Justin nie chcę być źródłem twoich problemów więc serio lepiej będzie kiedy o sobie zapomnimy. Byłam w Los Angeles tylko parę dni a moje życie totalnie się zaczęło walić i to tylko dlatego że spotkałam ciebie. Nie chce tego. Mam swoje życie, poukładane i spokojne, niech tak zostanie. Nie gniewam się na ciebie, ale rozumiem twój żal do mnie. - Zaczęłam mówić, jednak on postanowił mi przerwać. - Nie, nie, nie. Nie chce żebyś znowu odchodziła. - Ta rozmowa nie miała totalnie sensu. On mówił swoje, ja swoje i nie widziałam nawet szansy na jakikolwiek kompromis.
Moje rozmyślania przerwał jednak Justin, który ewidentnie miał zdziwiony głos. - Magda, czy dziennikarze cię dopadli? - Zapytał niepewny. - Tak, niestety. - Westchnęłam, bo cóż mogłam powiedzieć. - Rany przepraszam cie, nie chciałem tego. - Dziwne bo to nie jest przez niego nawet, a czuje się winny. - Justin to nie twoja wina, widzieli mnie jak rozmawiałam z Usherem w restauracji, bo przypadkiem tam na siebie wpadliśmy, także nie obwiniaj się. - Naszą rozmowę przerwał dzwonek do drzwi podeszłam i odebrałam nie przerywając rozmowy z Justinem, okazało się że to moja rodzina wraca z miasta. - Justin muszę kończyć bo mój mąż wraca do domu z dziewczynami. - Rozłączyłam się i otworzyłam im drzwi.
- Mamo! Tata kupił nam popcorn na dziś i wypożyczyliśmy film na wieczór! - Rozochocona Broke opowiadała mi wszystko ze szczegółami co kupowali, jak wypożyczali film i kto go znalazł. Ona jest czasami taka rozbrajająca że potrafi cały smutek i złość zniwelować w człowieku.

Taki jaki wymyślili plan tak właśnie zrobiliśmy. Ja zrobiłam popcorn, Basia nasypała chipsy do misek, a Łukasz z najmłodszą z nas włączali film na DVD. Kiedy już usiedliśmy i oglądaliśmy dostałam smsa, wzięłam więc telefon i spojrzałam że napisał Justin. ''Do mnie przyjechał syn i pójdę za Twoją radą. Skupię się na nim.'' Nie odpisałam mu nic, niech się w takim razie skupia na synu, może uda mu się zapomnieć o mnie. Kurcze nie wiem co się z nim stało, zrobił się hmm żeby tak jakoś delikatnie powiedzieć, dupą życiową. Z niczym sobie nie radzi, ludzie chcą mu pomóc a on nie przyjmuje tego, wie że robi źle ale tak jest mu dobrze, cierpi, ale nie zamierza tego nawet zmienić. Totalnie go nie rozumiem ale to jego życie i niech robi to co chce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz