niedziela, 11 grudnia 2016

2. Nie to nie możliwe

Dziś wylatujemy do Los Angeles będziemy późno w nocy, ale hotel jest już zarezerwowany, więc pokój na nas czeka.
- Uwielbiam latać samolotami! - Krzyknęła Brooklyn czekając na start. - Tak wiemy, powtarzasz to za każdym razem jak lecimy do Polski, albo na wakacje. - Odezwała się Basia wywracając oczami.
-No i dobrze! Będę to powtarzała dopóki mi się nie znudzi! - Odpowiedziała jej Brooklyn. Ahh jak ja lubię rodzinne wyjazdy. Nie no wszystko było by fajnie gdyby te dwie czasami potrafiły sobie odpuścić. - Dobra dziewczyny spokój – Odezwał się Łukasz chcący opanować napięcie. - Każda ma coś do roboty i tym się zająć,a nie kłótniami – Obie westchnęły i bez słowa zajęły się tym co w danej chwili robiły.
Wtedy ja odwróciłam głowę w stronę Łukasza. - Dziękuję. - Uśmiechnęłam się ładnie, a w zamian dostałam słodkiego całusa – Fuuuuu – Skomentowała Brooklyn. Oboje się zaśmialiśmy – Co fuu? - Zapytałam – Wy się całujecie! - pokazała na nas palcem i troszkę podniesionym, piskliwym głosem dziecka. Na pewno ludzie dookoła ją usłyszeli, a mnie zrobiło się głupio...takie tam uroki posiadania dzieci – Ty się nie odzywaj, sama tak będziesz robiła jak będziesz starsza. - Tym razem do rozmowy wtrąciła się Basia. - Co?! Ja?! Nigdy! Przenigdy! Nie! Never! - Mała zaczęła kręcić głową na co dostała w odpowiedzi – Never say never – Basia wzruszyła ramionami mówiąc tekst swojego ukochanego idola i ponownie wróciła do czytania książki.

Około godziny 1 w nocy byliśmy już na miejscu. Łukasz i ja poszliśmy nas zameldować, a dziewczyny czekały na kanapie w halu recepcyjnym. Cała procedura nie zajęła dużo czasu. Dostaliśmy karty magnetyczne do pokoju i potrzebne informacje. Boy hotelowy pomógł nam z bagażem, a my poszliśmy w stronę windy, która zabrała nas na nasze piętro.
- 123 to tutaj. - Wskazał Łukasz, otwierając drzwi i wpuszczając nas do środka. Dziewczyny od razu oczywiście zajęły łóżka, a my z Łukaszem jak zwykle mieliśmy ubaw. To powtarza się za każdym razem na wakacjach wojna o łóżko czyli gdzie kto śpi. Nie zapomnę jak rok temu oboje z Łukaszem tak się już na nie zdenerwowaliśmy, że za kare spały obie w naszym podwójnym łóżku przez całe 2 tygodnie, a my osobno. Kara to kara, ale chyba nic nie dała bo to się dalej dzieje. - Dobra chcecie powtórkę z rozrywki z tamtego roku? - Zapytał Łukasz uspokajając swój śmiech – Nie, nie, nie! - Odezwała się Brooklyn – To papier, kamień i nożyce. - Zaproponowała Basia, a mała przystała na ten pomysł.

W momencie kiedy one się dogadywały ja poszłam się umyć, a Łukasz ogarniał nasze bagaże. Po około 20 minutach wyszłam i potem poszła cała kolejka do łazienki po kolei.

O godzinie 2 wszyscy byliśmy już w łóżkach i mogliśmy odpocząć po bardzo wyczerpującej podróży. - Dobranoc skarbie – Powiedział Łukasz całując mnie. - Śpij dobrze mężu kochany – Odpowiedziałam żartobliwie i wtulając się w niego zasnęłam w mgnieniu oka.

~*~
- Wstawaj mamo! - Zaczęła mnie budzić Brooklyn – Jest już 8 idziemy na śniadanie! - Ledwo zwlekłam się z łóżka i zauważyłam, że pozostałej dwójki już nie ma w pokoju – A gdzie tata i Basia? - Zapytałam pocierając oczy – Wyszli chwilkę temu do restauracji zająć stolik, a mnie kazali cię obudzić – Powiedziała siedząc na moim łóżku i wpatrując się we mnie. - Dobrze to daj mi chwilkę, ogarnę się szybciutko i pójdziemy do nich dobrze? - Wybrałam z torby parę spodni, luźną podkoszulkę i bieliznę, a następnie poszłam do łazienki. Przemyłam twarz i zęby, potem się przebrałam. Włosy spięłam w niechlujnego koka i nałożyłam podkład na twarz, żeby zakryć niedoskonałości, a następnie użyłam eyelinera do zrobienia kresek na oczach i nałożyłam tusz na rzęsy. Potem wyszłam z łazienki i biorąc małą za rękę wyszłyśmy z pokoju.

Justin

Dziś wstałem z samego rana bo chciałem szybko pojechać do studia, żeby zrobić to co miałem do zrobienia, a potem mieć wolne. Po opuszczeniu łóżka, które swoją drogą ma cholerną siłę przyciągania rano udałem się do łazienki, aby ogarnąć się przed wyjściem. Wziąłem szybko prysznic, umyłem włosy. Następnie ubrałem czarne spodnie z opuszczonym krokiem, białą bokserkę i granatową bluzę w jakieś dziwne wzorki. Ułożyłem włosy i poszedłem do kuchni coś zjeść, bo nie lubię na głodnego wychodzić z domu. Otworzyłem lodówkę i wyciągnąłem ser i pomidora z czego w efekcie wyszły kanapki. Około 8 wyszedłem z domu i pojechałem do studia nagraniowego. Jak zwykle korek mnie nie ominął. Włączyłem radio i słuchałem porannej stacji, która nadawała jakieś informacje w pomieszaniu z niezłą muzą.

Po około godzinie dojechałem na miejsce, zaparkowałem samochód i wszedłem do środka. Wszyscy już byli i czekali na mnie. - Sorry za spóźnienie,korki na mieście. - Odezwałem się otwierając sobie jeden z energetyków którego mieliśmy zapas. - Spoko, to co możemy zaczynać? - Odezwał się Usher. - Taaa jasne. - Powiedziałem odblokowując mojego iPhona i wchodząc w notatki – Zapisałem sobie wczoraj fajny tekst który wymyśliłem wieczorem. - Mike zapuści coś... - Poprosiłem, patrząc na moje notatki. - Wolne czy szybkie? - I tak zleciały 4 godziny.
- Dobra przerwa, ja bym zamówił pizzę. - Zaproponowałem – A nie lepiej coś z chińskiej knajpy? - Zapytał Scooter. - No można i to. - Odpowiedziałem wykręcając numer i zamawiając to co mieliśmy w zwyczaju zamawiać. - To co tam u ciebie Justin? - Zaczął rozmowę Usher. Dawno się nie widzieliśmy, bo on ostatnio pracuje nad jakimś nowym projektem, ale dziś udało mu się przyjechać i trochę mi pomóc. - Całkiem nieźle, ostatnio z Alfredo byliśmy się napić, bo tatą będzie to trzeba było to oblać. - Zaśmiałem się. - No a oprócz tego to nic nadzwyczajnego u mnie się nie dzieje. Dalej ta sama smutna, szara rzeczywistość. - Wzruszyłem ramionami.

Około godziny 16 udało nam się zakończyć pracę na dzień dzisiejszy. - To co idziemy gdzieś? - Zaproponował Usher kiedy szliśmy w stronę parkingu, gdzie znajdowały się nasze samochody. - Co proponujesz? - Zapytałem z cwanym uśmieszkiem na twarzy – No jak to co? Nasz ulubiony lokal. Na spokojnie pogadamy. - Przytaknąłem i poszliśmy na nogach bo było to niedaleko, a po pijaku nie za bardzo pasuje prowadzić. Kiedy tak szliśmy parę fotoreporterów się koło nas zakręciło, ale po jakiejś chwili dali sobie spokój. Potem oczywiście fanki się na nasz rzuciły ale tylko dwie zapadły mi w pamięci i kiedy odeszliśmy od nich zwróciłem się do Ushera – Kurde taa...ta jedna kogoś mi przypominała... - Spojrzał na mnie i wzruszył ramionami. - Kogo masz na myśli? - Zapytał. - Wydaje mi się, że...eeee nie to głupie. To na pewno niebyła ona. - Moja odpowiedź zainteresowała go jeszcze bardziej. - Chodzi ci o... - Zaczął a ja dokończyłem za niego – Tak chodzi mi o Magdę

Magda

- Dobra ja mam dość! Jesteśmy na mieście od 11, a jest... - Basia spojrzała na zegarek – około 15 możemy zrobić sobie przerwę? - Popatrzyła na nas błagalnym spojrzeniem. - Tak, pewnie czemu nie. Chodźmy do restauracji coś zjeść. - Powiedział Łukasz nie puszczając mojej ręki tylko ciągnąc mnie w kierunku naszego miejsca posiłku. Po chwili doszliśmy do całkiem mile wyglądającego lokalu. - Kuchnia włoska...brzmi nieźle – Skomentowałam siadając przy stoliku. Po około 5 minutach przyszła do nas kelnerka która dała nam karty menu i zebrała zamówienia. - Łukasz kiedy pójdziemy na plażę? - Zapytała nasza nastoletnia buntowniczka. - No może jutro zrobimy sobie przerwę od zwiedzania, chociaż przecież dziś byliśmy już na plaży. - Spojrzał na nią z uśmiechem – Taaaa ale mi chodzi o położenie się na tym cieplutkim piaseczku i wejściu do wody. - Przewróciła oczami. Jak sobie przypomnę siebie w jej wieku...niby też byłam pyskata, bo w sumie kto w tym wieku nie jest buntownikiem? Jednak ja jakoś spełniałam swoje marzenia, miałam swój zespół, śpiewałam, spełniałam marzenia a ona...chyba za bardzo przyzwyczaiła się, że zawsze na wszystko są pieniądze, zawsze ma wszystko od razu podane. Ja tak nie miałam, do wszystkiego tak naprawdę musiałam dojść sama. No i miałam swojego pierwszego chłopaka. Nie mówię, że powinna się już zakochać i przeżywać pierwszą miłość, bo na to nie ma reguły. Jednak tego uczucia się nigdy nie zapomnieć. Jest to pierwsze spotkanie z prawdziwą miłością. Pierwszy pocałunek to też wielkie przeżycie.

- Proszę to państwa zamówienia – Kelnerka przyniosła nam nasze jedzenie. Podziękowaliśmy i zabraliśmy się za nasz wyczekiwany posiłek. - Mm pycha! - Odezwała się z zadowoleniem Brooklyn. - To jedz, bo potem będzie deser! - Odpowiedział jej Łukasz biorąc kęs swojego kurczaka.

Kiedy skończyliśmy jeść Brooklyn oczywiście nudziła o lody, ale ja i Basia tak się najadłyśmy, że nie byłyśmy już w stanie nic w siebie wmusić. - To wy idźcie wybrać jakiś deser lodowy, a my tu poczekamy. - Uśmiechnęłam się do dwójki, a oni pokiwali głowami i poszli.
- Uwielbiam patrzeć na przechodniów. -Stwierdziła Basia patrząc się na ulicę, przez szybę koło której znajdował się nasz stolik. - Tak, ja też, to ciekawe co ludzie potrafią robić, lub w jaki sposób się ubierać. - Dopowiedziałam. Jednak w pewnym momencie Basia zaniemówiła, ale to tak jakby zobaczyła ducha i ledwo oddychała. Przestraszyłam się, ale zanim cokolwiek zdążyłam powiedzieć wybiegła z restauracji więc wyszłam za nią. Szło 2 chłopaków jeden był czarny, drugi biały trochę niższy z fullcapem na głowie. - Boże Basia to tylko faceci! Na plaży będzie ich więcej! - Zaczęłam do niej krzyczeć, ale ona nie słuchała. W pewnym momencie podeszła do nich, a ja w końcu ją dogoniłam. - Przepraszam... - Odezwała się do tego z czapką. On odwrócił się do niej i kiedy go ujrzałam już wiedziałam kim był... - Jestem Twoją wielką fanką! Mogę zrobić sobie z tobą zdjęcie? - Justin uśmiechnął się do niej – Pewnie – Basia podskoczyła z radości – Zrób nam zdjęcie – zawołała do mnie i w tym momencie Justin minie zauważył, był z nim Usher ale on tylko zerknął i dalej robił coś na swoim telefonie. - Okej – Wyciągnęłam telefon, bo tylko to miałam pod ręką i włączyłam aparat. W tym momencie Justin objął Basię, ale dalej dziwnie mi się przyglądał. Prawdopodobnie mnie poznał albo przypominałam mu mnie. - Uśmiech. - Zawołałam i oboje zrobili wielkie uśmiechy. - Dziękuję Ci bardzo Justin! Mogła bym prosić o autograf? - Wyciągnęła kartki – Pewnie, nie ma sprawy. - Mrugnął do niej. Mój brzuch to w tym momencie jedna wielka rewolucja. Koziołkował, obracał się robił piruety, już nie wspominając o obiedzie który przed chwilą zjadłam. - w sumie o dwa bo jeszcze moja przyjaciółka jest belieber. - Puściła mu zakłopotane spojrzenie. - Nie ma sprawy, dla moich beliebers wszystko. - Podpisał kartkę. - Dziękuję ci bardzo! To wspaniałe, że mogłam cię spotkać. - Justin uśmiechnął się – To ja się cieszę, że mam takie wspaniałe fanki – Przytulił ją na odchodne i patrząc się na mnie ostatni raz z zaciekawieniem uśmiechając się niezręcznie poszedł dalej. - O Boże!! Widziałaś to?! To był Justin Bieber!! - Zaczęła krzyczeć – Tak wiem, zauważyłam. - Powiedziałam spokojnie ale z uśmiechem, jednak doszło do niej co właśnie się zdarzyło – O kurcze...To był Justin..Ty...on...tutaj...chyba cię nie poznał. - Zauważyła – Tak chyba nie, ale to i dobrze. - Powiedziałam obejmując ją ramieniem i wracając do restauracji.

- Gdzie byłyście? - Zapytał Łukasz. Basia spojrzała na mnie i było jej teraz niezręcznie o tym mówić, więc zrobiłam to za nią. - Basia zobaczyła Justina idącego tutaj chodnikiem i wybiegła, a ja pobiegłam za nią bo wpadła w taką euforię, że nie wiedziałam co jest grane. Zrobiła sobie z nim zdjęcie, dał jej autograf i poszedł dalej. - Opowiedziałam mu wszystko, a on jak jadł tak przestał .- Jak to Justin? Ten Justin? Bieber? - Pokiwałyśmy głowami siadając na krzesłach. - No to super, pewnie się cieszysz? - Zapytał Łukasz kontynuując jedzenie. Po obiedzie wróciliśmy do hotelu cała trójka poszła na basen, a ja zostałam w pokoju pod pretekstem, że bolała mnie głowa.

Do tej pory nie mogę uwierzyć, że spotkałam go po tylu latach. Niby było go pełno w mediach ale to nie to samo co spotkać go na żywo. Ciekawe czy skojarzył, że to ja. Może i tak, ale nie odezwał się bo było mu głupio. Jednak kiedy go zobaczyłam to...to jest uczucie nie do opisania jakby coś mnie uderzyło prosto w brzuch i zgniatało. Serce biło szybciej niż zwykle i nie mogłam się ruszać. Cud że zrobiłam im zdjęcia i nie dałam nic po sobie poznać. Nie chciałam, tego i szczerze najbardziej się tego obawiałam, że on i ja się w końcu spotkamy, że to wszystko do mnie wróci.
- Nie! Nie Magda nie możesz o tym rozmyślać! To jest bez sensu. Po co? Zakończyłaś to już dawno i już. - Zaczęłam mówić do siebie wstając z łóżka i idąc w stronę łazienki, żeby wziąść prysznic i zapomnieć o dzisiejszym incydencie.
 

1 komentarz: