wtorek, 13 grudnia 2016

6. Przy tak pięknej kobiecie mogę budzić się codziennie

- W jakim sensie wrócisz? Wrócisz do mnie? - Spojrzał na mnie z niedowierzającym wyrazem twarzy. - Tak do ciebie... do nas – Zaczęłam tłumaczyć – Ale jako przyjaciółka. Będziemy się spotykać, rozmawiać, dzwonić do siebie ale nie będziemy razem. Tylko przyjaźń. Idziesz na taki układ? - Posłałam mu lekki uśmiech. Sama nie wierzę że to powiedziałam. Właśnie postanowiłam odnowić kontakt z Justinem. To będzie bolało, ale chce mu pomóc, chce żeby wyszedł z tego okropnego nałogu. Pomogę mu. - Nie wiem co powiedzieć. Bo ja chcę ciebie całą dla mnie, ale skoro ty nie chcesz chyba nie mogę cię zmusić... - Posłał mi to swoje niewinne spojrzenie równie niewinnie się uśmiechając i wzruszył ramionami. Awwwww to jest mega słodkie. Boże Magda ogarnij się! - To co przyjaciele? - Boże to zabrzmiało tak tandetnie...to zawsze tak brzmi! Justin popatrzył na mnie – Rany to stwierdzenie serio jest beznadziejne, ale ok przyjaciele – I w momencie zaczęliśmy się obydwoje śmiać.

- To w końcu jak to jest z tobą za jakiego Łukasza wyszłaś za mąż? - Zapytał, kiedy rozmawialiśmy. - Za tego którego znasz i który próbował odebrać ci mnie jak miałam 17 a ty 18 lat. - Pokiwał głową w zrozumieniu. - No tak i macie córkę no dwie z tego co zrozumiałem jak się nazywają? - Ponownie zapytał. Chciał wiedzieć coś o mnie więc zadawał pytania a ja mu odpowiadałam. Ja nie bardzo chciałam pytać o niego bo wiem że za mną tęskni. - tą co widziałeś to Basia i ma 17 lat jeszcze jest Brooklyn która ma 6 lat. - Wyjaśniłam, zatykając pasmo włosów za ucho. - Rozumiem. Cieszę się że ci się ułożyło. Bo mi jak widać nie. Cristal mnie zostawiła i zabrała syna. Nazywa się Cody i ma 5 lat. Kochany szkrab. Cholernie żałuję, że nie jest ze mną bo może nie było by tego wszystkiego teraz, ale sąd postanowił że to ona będzie się nim zajmowała a u mnie jest co jakiś czas. Przez muzykę też nie mam dla niego za dużo czasu. - No dobra porozmawialiśmy sobie o naszym życiu i fajnie jest ale ja muszę wrócić do tego tematu – Justin... - Zaczęłam a on na mnie spojrzał – Nie odpowiedziałeś mi na pytanie. - powiedziałam cicho. - Ja...Nie wiem to nie jest takie proste skończyć z tym. - Zaczął a ja bałam się co to może oznaczać. - Nie, to jest proste, ale ty tego musisz chcieć. - nie dał mi nawet dokończyć. - Tak pewnie mi zaraz wyskoczysz z tekstem, że jak się czegoś bardzo chce to wszystko się spełni... - Przewrócił oczami a tak naprawdę miał rację! I dlaczego sam nie wierzy w swoje słowa? - No tak! Właśnie to bym powiedziała. - Dalej siedziałam przy jago łóżku i tej jego kroplówce która kapała raz po raz bardzo powoli ale w wystarczającym tempie żeby mogła krążyć w jego organizmie. - To ja chce żebyś wróciła... - Iiiii z powrotem zrobiło się niezręcznie. - Justin rozmawialiśmy już o tym. - Jęknęłam i teraz już stałam. - Tak rozmawialiśmy tak samo jak i o mnie i moim braniu narkotyków. Nic złego się nie stanie już, uwierz mi nie biorę żadnych twardych narkotyków i nie jestem narkomanem. Obiecuję że taka sytuacja jak ta się już nie powtórzy nie wymieszam wszystkiego ze sobą ok? Spokojniejsza? - Tak pewnie. Oczywiście! Cholera do niego nie dochodzi to co wszyscy próbujemy mu wytłumaczyć ale mnie to denerwuje. W sumie nigdy nie potrafiliśmy się dogadać jeśli mieliśmy 2 różne punkty widzenia. - Nie, nie jestem spokojniejsza – Zaczęłam ale w tym momencie przerwała nam pielęgniarka. - Przepraszam że przeszkadzam, ale muszę sprawdzić parę rzeczy. - Uśmiechnęła się życzliwie i podeszła do aparatury kliknęła parę razy, następnie podeszła do łóżka gdzie zawieszona była karta z jego chyba aktualnym stanem zdrowia i zapisała parę rzeczy. Kiedy skończyła pisać podeszła do kroplówki która się skończyła i podpięła nową po czym wyszła z sali mile się żegnając.
- Dobra ja się będę zbierała, wpadnę wieczorem sprawdzić jak się masz. - Uśmiechnęłam się i nachyliłam się żeby dać mu buziaka w policzek – Do zobaczenia. - Odpowiedział, a ja wyszłam za drzwi i pojechałam razem z Basią do hotelu.

- I jak tam Justin? - Zapytał Łukasz kiedy spacerowaliśmy po alejkach w parku. Dziewczyny wygłupiały się parę metrów przed nami śmiejąc się i robiąc sobie zdjęcia. - Już jest dobrze i nawet z nim rozmawiałam – Powiedziałam delikatnie, żeby móc go przygotować na informację, że nie będę już go unikała tylko wręcz przeciwnie będziemy się widywali częściej. Pewnie mu się to nie spodoba, bo jakiemu obecnemu mężowi spodobało by się że jego małżonka właśnie odnowiła kontakt z byłym narzeczonym... - Yhym no i o czym rozmawialiście? - Zapytał a ja nie wiem co mam mu powiedzieć... i chyba zdecydowanie ominę tą część z tym, że on chce do mnie wrócić. - Pytałam się czemu to zrobił, ale mi nie odpowiedział tylko zmieniał temat, ale wiesz muszę ci coś powiedzieć. - Zaczęłam ale nie byłam pewna jak zareaguje, jednak jak już zaczęłam to wypadało by dokończyć. - Co takiego? - Spojrzał na mnie puszczając moją rękę – Bo ja i … Nie inaczej... - Plątałam się i nie wiedziałam jak to powiedzieć. - Jesteśmy przyjaciółmi, nie chce zrywać ponownie kontaktu z nim. Ale nie chce też żebyś pomyślał cokolwiek złego. Chodzi tylko o to że to nie ma sensu. - Dobra moja wypowiedź nie bardzo miała sens w sumie nawet chyba mu lekko jakby coś zasugerowałam... - Czyli że odnowiliście kontakt tak? - Spytał dla upewnienia się czy dobrze zrozumiał, a ja dziękowałam sobie w duszy, że zrozumiał to tak jak zrozumieć powinien. - Tak, właśnie tak. Nie masz nic przeciwko? Ja mu chcę pomóc tylko. - Byłam zmieszana podczas tej rozmowy, nie była mi ona całkowicie na rękę. - No wiesz...nie bardzo mi się to wszystko podoba, ale już ci powiedziałem jak chcesz to jest twój wybór, nie mogę zabronić ci czegoś co sprawia że jesteś szczęśliwa. - Wzruszył ramionami, spoglądając w ziemię. - Dziękuję – Pocałowałam go w policzek i złapałam za rękę.

~*~
- Oglądamy jakiś film? - Zapytała Basia siedząc na łóżku. - No możemy, a jaki proponujesz? - Odezwał się Łukasz wykończony dzisiejszym dniem. - Kochanie ja wychodzę, nie czekajcie na mnie bo nie wiem o której wrócę bo idę do Justina do szpitala. - Powiedziałam i założyłam buty. - Co? Przecież byłaś już dziś? Jutro do niego pojedziesz, teraz siadaj i oglądaj z nami film. - Poklepał miejsce obok siebie, a ja pokiwałam tylko głową – Nie mogę, obiecałam że będę. - Wzięłam torebkę i całując go na pożegnanie wyszłam z pokoju hotelowego. Udałam się w stronę wyjścia gdzie czekało już na mnie auto, które miało mnie zawieźć do szpitala.

- Dziękuję – Uśmiechnęłam się do kierowcy i wyszłam z samochodu. Następnie poszłam do sali w której był Justin. - Jesteś! - Ucieszył się podnosząc głowę. - Tak, przecież obiecałam. - Uśmiechnęłam się ale zaraz mój wyraz twarzy się zmienił. Podeszłam bliżej – Boże ale jesteś blady. Co się stało? - Zapytałam łapiąc jego twarz w swoje dłonie. - Wszystko w porządku. - Powiedział, ale nawet jego ton głosy był słabszy. - Mam zapytać się lekarza co jest grane? - Zagroziłam i wtedy westchnął – Źle się czułem i trochę no wiesz wymiotowałem. - Wyjaśnił mi. - A no tak. A teraz jak się czujesz? - Zapytałam jednocześnie poprawiając mu poduszkę. - Dob... nie...zaraz znowu będę... - O dziwo wstał i poszedł do łazienki ale gdyby nie ja urwał by kroplówkę więc pobiegłam za nim z tym takim wieszakiem na te woreczki z różnymi substancjami typu właśnie kroplówka. Otworzył drzwi i dobrze że ubikacja była zaraz przy drzwiach bo dalej by nie dobiegł. Stałam koło niego z tym stojakiem i czekałam aż skończy.

Po chwili się wyprostował bardzo powoli następnie podszedł do umywalki i umył twarz. - Już okej? - Zapytałam łagodnym głosem, cały czas gładząc jego plecy. Nie miał koszulki więc mogłam dostrzec wszystkie jego tatuaże które sobie zrobił przez ten cały czas. Ten ze mną rzucał mi się w oczy, ale postanowiłam o tym teraz nie myśleć. - Ta, przepraszam, że musiałaś na to patrzeć. - Przeprosił, a ja się tylko uśmiechnęłam – Spoko mam dwie córki i one chorują również na grypy żołądkowe i inne tego typu dolegliwości to czasem nawet nie zdążą dobiec tak jak ty i muszę to sprzątać. - Zaśmiałam się idąc za nim z powrotem do łóżka z tym stojakiem. Justin położył się z powrotem do łóżka. - Wygodnie? Potrzebujesz czegoś? - Zapytałam przechodząc na drugą stronę łóżka. Wtedy Justin złapał mnie za rękę – Chcę tylko żebyś wróciła. - Powiedział, a ja oniemiałam. Wiem, że gdzieś tam w środku siedzi stara Magda ale nie mogę pozwolić jej wyjść na zewnątrz, bo ona będzie chciała wrócić, a ja nie mogę do tego dopuścić. - Justin, odpocznij. Jesteś na pewno wykończony. Połóż się. - pogładziłam jego twarz wierzchem dłoni. W odpowiedzi zamknął oczy pod moim dotykiem. - Nie chce... - Jego głos był cichy. - Czemu? Powinieneś wypoczywać teraz. - Wyjaśniłam mu, bo najwidoczniej nie zdaje sobie sprawy z tego jak ważny jest dla niego teraz odpoczynek. - Bo boję się że jak otworze potem oczy to już ciebie tu nie będzie. - Mój żołądek wywinął koziołka na to jego jedno zdanie. - Nie martw się, nawet jak by mnie nie było to wrócę, przecież obiecałam. - uśmiechnęłam się i wreszcie udało mi się go tym przekonać, żeby się przespał. Była godzina 19 więc postanowiłam że posiedzę jeszcze około godziny i wrócę do hotelu. Usiadłam na krześle i nagle zrobiło mi się błogo.

Zerwałam się pod dźwiękiem mojego telefonu, który szybko odebrałam, żeby przypadkiem Justina nie obudziło. Tym samym uświadomiłam sobie, że zasnęłam. - halo? - Odebrałam telefon nawet nie patrząc kto dzwonił. - Gdzie ty jesteś? Wiesz która jest godzina? - Odezwał męski głos który należał do mojego męża. - Noo właśnie nie wiem. Przepraszam zasnęłam przy łóżku Justina. - Powiedziałam szybko i bez zastanowienia się czy mogę powiedzieć prawdę czy jednak nie. - 23:40, Ehhh boję się żebyś wracała teraz sama, może przyjadę po ciebie? - Zapytał, na co szybko zareagowałam. - Nie, zostań z dziewczynami. Ja wrócę już rano, dobrze? - Odezwałam się przecierając oczy z senności. - Ale tam jest niewygodnie Magda. - Noo tak teraz będziemy przejmować się tym że jest tu niewygodnie. - To jest nie ważne. Dam radę kochanie. A teraz śpij. Dobranoc. - Nie dając mu nawet szansy na odpowiedź rozłączyłam się i wyciszyłam od razu telefon. Następnie usiadłam na krześle i kładąc ręce na łóżko oparłam głowę i ponownie zamknęłam oczy.
Justin

Obudziłem się w nocy i od razu wiedziałem, że Magdy nie ma, ale kiedy chciałem zmienić pozycje na łóżku poczułem jakiś ciężar. Zapaliłem lampkę przy łóżku i okazało się że to ona śpi na krześle. Od razu zrobiło mi się jej szkoda, bo to jest cholernie niewygodna pozycja. Sam wiem bo spałem tak kiedyś przy niej jak miała operację na arytmie.

Postanowiłem ją obudzić i poprosić aby położyła się koło mnie. Dotknąłem ją delikatnie a ona od razu podniosła głowę – Tak? Coś się stało? - Zapytała opiekuńczym tonem głosu. - Nie, tylko proszę cię chodź tu na łóżko bo kręgosłup będzie cię jutro bolał niemiłosiernie. - Ostrzegłem ją, ale nie bardzo spodobał jej się ten pomysł – Nie, spokojnie wytrzymam. - Odparła, ale ja nalegałem bo będę miał jutro wyrzuty sumienia. - Tu ci będzie wygodniej, a ja nawet cię nie dotknę. - Zapewniłem i wtedy przytaknęła i położyła się. Dziwne jakie te szpitalne łóżka są pojemne. Potem przez jakieś pół godziny nie mogłem spać, Magda wyglądała rozkosznie, tak spokojnie. Pocałowałem ją w czubek głowy – Tak bardzo cię kocham, gdybym tylko mógł cofnąć czas i zatrzymać cię przy sobie. - W tej chwili miałem w głowie wszystkie wspaniałe chwile z nią. To było naprawdę wspaniałe życie. Niekontrolowanie uciekła mi jedna łza i popłynęła po policzku, ale szybko ją starłem. Nagle odwróciła się do mnie i wtuliła się we mnie jak gdyby nigdy nic. Co prawda wiem, że świadomie tego by nie zrobiła, więc na pewno śpi. Zrobiło mi się miło, znowu móc ją przytulić, ale objąłem ją tylko delikatnie, bo w końcu obiecałem że jej nie dotknę.

~*~

Rano obudził nas mój budzik. Postanowiłem ustawić go żeby być przytomnym kiedy przyjdzie pielęgniarka. Teraz nawet i dobrze bo przy okazji Magda mogła oszczędzić sobie zakłopotania. Otworzyła swoje brązowe oczy i zamrugała parę razy i szybko wstała. - Wiesz co? - Spojrzała na mnie. - Przy pięknej kobiecie mogę się budzić codziennie. - Powiedziałem, a ona się uśmiechnęła, a po chwili chciała się przeciągnąć ale szybko złapała za kręgosłup – Cholera miałeś rację...boli... - jęknęła. - Zaraz będzie lekarz to poprosisz o coś przeciwbólowego .- Zasugerowałem. - Nie spoko, mam coś w torebce. - Wyciągnęła opakowanie ze środka i włożyła jedną tabletkę do ust i popiła wodą. - Dobra ja będę się zmywała do moich w hotelu. Pa, zajrzę może popołudniu. - Pomachała i wyszła z mojej sali, zostawiając mnie samego sobie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz