czwartek, 15 grudnia 2016

9. To twoja wina, że jestem w tym miejscu w którym jestem!

- No i już po sprawie, kolano i rączka się szybko zagoją. Nawet nie zauważysz – Justin powiedział do jeszcze troszkę pociągającej noskiem Brooklyn. - Obiecujesz? - Zapytała mała patrząc na niego z nadzieją. - Pewnie tylko musisz starać się o tym nie myśleć. - Uśmiechnął się i podał jej lizaka którego miał w szafce za sobą. - A teraz leć się bawić ale nie wchodź już na ławkę dobrze? - Przytaknęła głową i pobiegła dalej na ogród.

Mała spadła z ławki którą Justin na ma ogrodzie jeszcze od czasów kiedy ja tu mieszkałam. Narobiła nam strachu ale na szczęście skończyło się tylko na paru zadrapaniach a większym strachu i płaczu małej.
- Nieźle sobie poradziłeś z nią. Zazwyczaj jak zacznie płakać to ciężko ją uspokoić. Łukasz musi jej obiecywać cuda na patyku i zagadywać jakimiś bzdurami kiedy Magda przemywa jej ranę. Ty po prostu masz dar! - Pochwaliła go Basia, a ja posłałam jej spojrzenie typu LIZUS, na co ona wystawiła mi język. - Żaden dar tylko on sam jest jak dziecko więc po prostu duże dziecko pogadało z małym dzieckiem i dali radę. - Ledwo powstrzymywałam śmiech patrząc na jego poważny wzrok, który zaraz po chwili zmienił się w wielki uśmiech. - Tak odezwała się widzę dalej ta dorosła. - Szturchnął mnie kiedy po chwili ja mu oddałam, a po chwili usłyszeliśmy dźwięk aparatu. Spojrzeliśmy w stronę Basi która trzymała w ręce mojego iPhona z którego zrobiła nam obojgu zdjęcie. - Hahaha oboje wyglądacie jak dzieci. - Zaczęła się śmiać, a potem i my kiedy zobaczyliśmy jak wyszliśmy.

- Dobra wypadało by coś zjeść! - Wstałam z kuchennego krzesła od blatu o podeszłam do kuchenki. - Basia idź proszę po Broke. - Przytaknęła mi i wyszła do salonu z którego następnie weszła na ogród w celu znalezienia małej. - Fajne masz te córki. - Odezwał się po chwili ciszy Justin. - Dziękuję, muszę przyznać że masz rację. - Uśmiechnęłam się do niego zatykając pasmo włosów za ucho. - a Łukasz nie jest zły że tutaj jesteś? - No i zaczął się niewygodny temat. - Powiedzmy że on dziś ma wolne i dzień dla siebie bo ja go miała wczoraj. - Odpowiedziałam szybko i zabrałam się za nakładanie jedzenia na talerze. Przygotowałam kurczaka na parze z warzywami, więc powinno wszystkim smakować. - Czyli się pokłóciliście? - spojrzałam na niego zdziwiona skąd to wie... Przecież nikt mu nie mógł powiedzieć bo nikomu nie mówiłam o naszej sprzeczce. - No co? Troszkę czasu minęło ale dalej dość dobrze cię znam i nie uda ci się takiej ważnej rzeczy przede mną ukryć. - No dobra ma racje dalej potrafimy z siebie czytać jak z otwartych ksiąg ale że aż tak... - No troszkę ale to nic wielkiego za niedługo wracamy do domu to wszystko będzie w porządku. - Uśmiechnęłam się do niego i akurat w tym momencie weszły do kuchni dziewczynki więc dziękowałam w duszy że nie musimy kontynuować tej rozmowy. Podałam każdemu jego porcję i usiedliśmy do stołu. - Smacznego wszystkim. - Pożyczył Justin.

Po obiedzie ja ogarnęłam kuchnię a w tym czasie Juss wraz z dziewczynami wygłupiali się i rozmawiali na ogrodzie. Basia zasypywała go milionem pytań a on z cierpliwością odpowiadał na wszystkie najdokładniej jak potrafił. Po jego wyrazie twarzy nawet dobrze mu się z nią rozmawiało. Kiedy tak patrzyłam na nią widziałam w niej siebie sprzed prawie 10 lat i jednak mowa tu o latach a ja dalej mam wrażenie jakby to było tylko parę dni temu. Pamiętam wszystko. Każde miejsce, słowo, rzecz, uśmiech i łzę wszystko co dzieliłam z Justinem. Cholera Magda! Wiedziałam że jak z powrotem będziesz przebywałam w jego towarzystwie to ponownie wszystko wróci! Musisz się ogarnąć bo to nie może tak być! Masz dzieci i męża których kochasz... nie możesz tego zostawić dla Justina... Mój wewnętrzny monolog przerwał głos mojej najmłodszej córki – Mamo chodź do nas! Będziemy oglądali bajkę! - Zawołała z radością. Uśmiechnęłam się do niej i odpowiedziałam – Dobrze już do Was idę. – Zostawiłam wszystko i poszłam usiąść koło nich na sofie w salonie. – To co oglądamy? Króla lwa? – Zapytał Justin podnosząc płytkę z filmem do góry. – Tak! – Krzyknęła Brooklyn.

- Chyba zasnęły. – Odezwał się Justin gdy film się skończył. Spojrzałam na dziewczynki i uśmiechnęłam się. – To one niech śpią a my chodźmy na ogród. – Zaproponował a ja przytaknęłam. Przykryliśmy je kocem (który pamiętam bardzo dobrze, bo to właśnie leżąc pod nim podjęłam decyzję o odejściu).
- Śliczny masz ten ogród. – odezwałam się podziwiając piękne kwiaty. – Dziękuję, nawet nie staram się o niego dbać, a one i tak rosną. – Wzruszył ramionami, patrząc przed siebie. – To co? Jak będzie z tobą i tymi używkami? – Zaczęłam niewygodny dla niego temat.

Justin
- Rany Magda nie zaczynaj tego tematu. Nie mam ochoty o tym rozmawiać, bo po co to komu?
– Ale ty nie możesz tak marnować swojego życia. – Chyba nie zrozumiała mojego przesłania, że jestem zmęczony całym tym truciem mi że powinienem z tym skończyć. – Nie marnuje go, tylko … tylko czasami za bardzo szaleje jak ostatnio, dodatkowo nie biorę tego nałogowo tylko jak mam okazje. – Wzruszyłem kolejny raz ramionami i spojrzałem na nią. Jej wzrok mógł by w tym momencie zabić każdego. – Okazje?! Ty jesteś uzależniony?! Da sobie pomóc, zrozum że masz problem i powinieneś się leczyć! – Podniosła głos, żeby dać mi chyba do zrozumienia że to co mówi jest bardzo poważne, tylko że ja jakoś nie widzę w tym problemu. – Czy musimy psuć ten dzień? W końcu mamy okazję porozmawiać, a ty chcesz się kłócić. – Jęknąłem, lekko podirytowany, w sumie teraz to bym coś zapalił… - Najwidoczniej teraz to się tylko tak z tobą da rozmawiać, bo nic do ciebie nie dochodzi. – Wymachiwała rękami i wiedziałem że jest zdenerwowana. – Powiedz mi czemu mam zrobić to co ty i wszyscy inni mi każecie w momencie kiedy sami nie jesteście lepsi?! – Teraz to i ja nie wytrzymałem. Magda przystanęła i spojrzała na mnie jakby nie wiedziała o co mi chodzi. – O czym ty mówisz? – Pokręciła głową. – Chodzi mi o to że gdybyście byli prawdziwymi przyjaciółmi i naprawdę mnie kochali to ty byś mnie nigdy nie zostawiła, a oni nie zachowywali by się tak jakby udawali że nic się nie stało! Nie wiem czym sobie zasłużyłem że mnie zostawiłaś! – Nasza niby tak spokojna rozmowa przerodziła się w kłótnię, która mogła się skończyć bardzo szybko albo tym że ktoś powie coś za dużo. – Justin… - Magda przeczesała ręką swoje włosy – Nic nie zrobiłeś…to ja… to moja wina i nie wracajmy do tego. – Zaśmiałem się ironicznie… - Twoja wina? To ty mnie zostawiłaś więc chyba musiało być coś przez co mnie opuściłaś. Starałem się być jak najlepszym chłopakiem, martwiłem się, opiekowałem się tobą, spędzałem czas, oddałem ci całe moje serce a ty tak znikąd zniknęłaś z mojego życia, zostawiając po sobie zwykły list, który czytałem codziennie i starałem się doszukać jakiegoś sensu w tym wszystkim, ale nie mogłem! Potem było coraz gorzej! Piłem, imprezowałem a na końcu doszły narkotyki! To twoja wina że jestem w takim punkcie życia a nie innym! – Magda słuchała mnie i widziałem jak wraz z moimi ostatnimi słowami łzy spływają jej po policzkach. Cholera…chyba to ja powiedziałem coś za dużo. – Więc to mnie obwiniasz za wszystko złe co przytrafiło ci się w życiu? Szkoda bo ja tobie zawdzięczam fantastyczne chwile… a po odejściu nie tylko tobie było źle…w tym wszystkim byłeś ty i ja…. Z tym że ja nauczyłam się żyć z tym bólem i radzić sobie z nim, bo wiem że teraz mam dla kogo, tobie też dobrze radzę naucz się tego i zapomnij… - Kiedy skończyła odwróciła się i poszła w stronę domu. – Nie…Magda nie to chciałem powiedzieć. – Dogoniłem ją, jednak oboje zamarliśmy kiedy zobaczyliśmy Basie stojącą w progu drzwi wejściowych do domu z ogrodu. – Kochanie jedziemy do Łukasza, weź Brooklyn. – Powiedziała do córki i zaczęła zbierać ich rzeczy. – Magda! – Starałem się jakoś ją zatrzymać, ale nie zwracała na mnie uwagi. – Zostań, proszę… - Powiedziałem kiedy wychodziły z domu. – Skoro tak bardzo mnie obwiniasz za wszystko to zostawiam cię już samego. – Zatrzasnęła drzwi i odeszła. Kolejny raz mnie zostawiła. Złość wypełniła mnie całego i uderzyłem w najbliższą ścianę żeby wyładować emocje. Pierwsze o czym pomyślałem to muszę zapalić! Udałem się do szafki gdzie miałem papierosy, wyciągnąłem i odpaliłem. Pozwoliłem aby dym wypełnił moje płuca dając mi tym samym ulgę. Usiadłem na leżaku przy basenie i w tym samym momencie zadzwonił mi telefon. Nie patrząc na to kto dzwonił odebrałem – Halo? – mój ton był suchy i nie zbyt miły. – Tatusiu mam pytanie. – To był Cody, nie spodziewałem się że zadzwoni. W sumie to dobrze że nie spojrzałem kto dzwoni bo jak bym zobaczył że Cristal to zignorował bym telefon. – Cześć synku, jakie pytanie masz? – Zmieniłem ton, żeby nie pomyślał sobie że jestem na niego zły. – Mogę do ciebie przyjechać na parę dni, bo się stęskniłem? - Cholera jeszcze tego mi brakuje żebym się w tym wszystkim bawił w opiekunkę, ale może pomoże mi to jakoś zapomnieć na jakiś czas o wszystkim. – Pewnie, nie ma problemu. – Mały zaczął się cieszyć i automatycznie oddał telefon mamie. – Przywiozę go jutro wieczorem do ciebie. – Oznajmiła Cristal. – Taa ok. – Odpowiedziałem szorstko. – Boże Justin! Czy ty nie możesz sobie chociaż raz darować i być miły? Ciebie już nawet syn nie obchodzi… Nie dzwonisz, nie pytasz, nie przyjedziesz, nic. – Jak zwykle zaczęła mi wypominać wszystkie moje zaniedbania, a mnie jak zwykle nic to nie obchodziło. – Wiesz mógł bym Ci powiedzieć dlaczego, ale jakoś nie mam ochoty na dalszą rozmowę więc, ten ee cześć i czołem. – Powiedziałem i rozłączyłem się nie mając zamiaru nawet czekać żeby mi coś odpowiedziała. Teraz miałem ważniejsze rzeczy na głowie niż ona i te jej zasrane wieczne pretensje do mojej osoby.
Kiedy wypaliłem papierosa pomyślałem, że muszę przeprosić Magdę, więc wymyśliłem plan. Zadzwoniłem do Oliwi, którą poprosiłem o pomoc. Wytłumaczyłem wszystko po kolei i kiedy już skończyłem zapytałem czy da rade zorganizować spotkanie moje z Magdą.
- Justin pewnie, że dam radę, tylko proszę cię ogarnij się do jutra i przemyśl dokładnie jak co chcesz jej powiedzieć i czego oczekujesz od tej rozmowy. Przemyśl o tym co ona może powiedzieć i bądź miły ale szczery żeby nie było żadnych kłamstw, dobrze? - Oczywiście obiecałem jej to i kiedy skończyliśmy rozmowę postanowiłem, że pójdę spać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz