poniedziałek, 12 grudnia 2016

3. Wiedziałem...

- Natalia? - Odezwał się Łukasz siedząc ze mną na plaży kiedy dziewczyny się wygłupiały w wodzie. - Hmm? - Odezwałam się dalej patrząc w błękitną wodę przed nami. - Nie mieliśmy wczoraj okazji porozmawiać, ale widzę, że od kiedy spotkałaś wczoraj Justina jesteś inna. - Przełknęłam ślinę i powoli przekręciłam głowę tak, że teraz patrzyłam na niego – Inna, to znaczy? - Mój głos był spokojny – Zamyślona, smutna i jakby duchem obecna gdzie indziej na pewno nie tutaj. - Westchnęłam ciężko. - Bo...bo ja go po prostu dawno nie widziałam wiesz to był szok dla mnie. Wiesz co przeżyłam ale już jest w porządku. - Uśmiechnęłam się i nachyliłam, żeby go pocałować. - Kocham Cię – Powiedział z miłością Łukasz patrząc mi w oczy. Widziałam, że to było szczere i z głębi serca. - Ja ciebie też. - Ponownie go pocałowałam.
- Tak swoją drogą dzwoniłaś już do Oliwi? - Zapytał przesypując piasek w swoich dłoniach. - Nie, w sumie dobrze, że mi przypomniałeś. - Wzięłam telefon. - Zrobię to teraz – Wybrałam numer do Oliwi i czekałam aż odbierze. - Siema! - Odezwała się z radością – No cześć! Co tam? - Zapytałam uśmiechając się mimowolnie – Super, Alfredo teraz gdzieś wyszedł i zostałam do wieczora sama w domu.
- To może do ciebie wpadnę co? - Zapytałam, jedną ręką bawiąc się piaskiem. - Co? Jesteś w LA? - Zaskoczona moją propozycją pisnęła do słuchawki, przez do musiałam odstawić na chwile mojego iPhona od ucha. - Haha, nie, nie żartuję. Była bym u Ciebie tak za 2 godziny co ty na to? - Oliwia uradowana moją wizytą już mi opowiadała co zrobi na obiad. - Ale zaraz będziesz z Łukaszem i dziewczynami? Może zrobię coś innego, co lubią jeść? A na deser może tort lodowy, albo nie może sałatka owocowa, co o tym myślisz? - Zaczęłam się śmiać. - Nie Oliwia będę sama bo chce z tobą porozmawiać. - Chwila ciszy w słuchawce – To widzę, że coś się stało? Rozstaliście się? O Boże, dlaczego? Przecież macie 2 dzieci, wróć do niego i przegadajcie wszystkie sprawy jesteście ze sobą już ponad 6 nieeee 7 lat i teraz tak to zmarnować?! - Zaczęłam kręcić w niedowierzaniu głową. - Oliwia nikt się z nikim nie rozstał. Jesteśmy tu na wakacjach, ale chcę ci o czymś powiedzieć po prostu. - Kolejna chwila ciszy i zakłopotany śmiech mojej przyjaciółki – He he he...sorry. Dobra to ja czekam na ciebie. Pa – Rozłączyłyśmy się. Podeszłam do Łukasza i dziewczyn którzy budowali chyba coś z piasku – Ja jadę do Oliwi będę wieczorem okej? - Pokiwali głowami. - To do zobaczenia kochanie. - Łukasz mnie pocałował co odwzajemniłam i poszłam do hotelu się ogarnąć.

~*~

Dawno mnie nie było w tej okolicy, ale na szczęście jest to dość daleko od mojego dawnego domu. Podeszłam pod furtkę i zadzwoniłam. - Słucham? - Odezwał się głos Oliwii – To ja, otwórz. - Następnie weszłam przez bramkę i podeszłam do drzwi. Nie zdążyłam nawet zapukać kiedy Oliwia wyskoczyła zza drzwi i mocno mnie przytuliła – Boże jak ja się za tobą stęskniłam! - Zaczęła – ja za tobą też głupku! - Weszłyśmy do domu. - Noo nieźle zmieniło się tutaj od kiedy byłam tu ostatnio – zauważyłam rozglądając się – Byłaś tutaj moja droga ostatnio....jakieś 7 lat temu musiało się zmienić! - Zaczęłyśmy się obie śmiać.
Niestety ale taka prawda nie było mnie przez ten cały czas w LA. Nie chciałam tu wracać no i bałam się, że to wszystko do mnie wróci. Zawsze jak widywałam się z Oliwią to w święta w Polsce i raz była u mnie. Jak jeszcze Brooklyn miała 3 latka. - Dobra chodź zrobię coś do picia co chcesz? - Zapytała idąc w stronę kuchni. - A zrób mi to twoje dobre i zimne mojito – Zaśmiała się i kiwnęła głową. - Rozumiem że z alkoholem, bo ja sobie bez. - Tak mnie z czymś mocnym. - Uśmiechnęła się i zabrała się do roboty. - To o czym chciałaś ze mną porozmawiać? - Spojrzała na mnie przez chwilę i z powrotem zabrała się za krojenie limonki. - Emmm...bo wczoraj spotkałam Justina...
- Ała!! Cholera jasna! - Przeklnęła Oliwia kalecząc się w palca. Zaczęłam się śmiać – Spokojnie, co ty taka nerwowa?! - Podeszłam do niej i kazałam jej włożyć palca pod wodę. - Jak mam być spokojna? Gdzie go spotkałaś? - Zapytała nie przejmując się krwawiącym palcem. - Gdzie masz apteczkę? - Zapytałam. - Tam – Wskazała drugą ręką na szafkę u góry. Wyciągnęłam ,,sprzęt'' i opatrzyłam jej palca. - Gotowe. - Odłożyłam koszyczek do szafki. - To gdzie go spotkałaś? - Zapytała zniecierpliwiona. - Byłam w restauracji i on akurat przechodził, a że Basia jest belieber no to poleciała za nim, a ja za nią i robiłam im zdjęcie. - Oliwia westchnęła. - Co mówił? Chciał się spotkać? - Zadawała dużo pytań, a ja nie bardzo wiem o co jej chodzi. - Nie, chyba nie bardzo mnie poznał. - W tym momencie Oliwia się uspokoiła. - To dobrze i niech tak zostanie. - Odezwała się a mnie zaciekawiło to co powiedziała. - Ale czemu? Co jest? - Zapytałam, ciekawa tego jaki jest powód tego, że Justin nie może mnie spotkać. - Bo widzisz niby 7 lat minęło, ale on dalej nie może o tobie zapomnieć. Alkohol, szybka jazda, narkotyki to wszystko przez to że go zostawiłaś. On przed wszystkimi udaje, że jest dobrze, ale ja i Alfredo wiemy co się z nim tak naprawdę dzieje. - Odpowiedziała, a mnie ogarnęło coś dziwnego jakby moje sumienie nagle zrobiło się cięższe. - To moja wina, wiem, ale ja nie potrafiła bym tak dalej żyć. Teraz jestem szczęśliwa. - Oliwia skończyła robić nam drinki i podając mi moją szklankę odezwała się – Nie to nie twoja wina. To on nie może i nie potrafi sobie z tym poradzić. - Wyszłyśmy z kuchni poszłyśmy na zewnątrz. - Ale przecież miał żonę i ma dziecko. - Oliwia siadając na leżaku spojrzała na mnie. - To było tylko chwilowe zauroczenie, a powodem ich rozstania były jego problemy z alkoholem i narkotykami spowodowane tęsknotą za tobą. Wiesz jesteśmy jego najlepszymi przyjaciółmi mówi nam wszystko. - Wzięła łyk swojego napoju. - Kurcze nie wiedziałam, że to aż tak bardzo miało wpływ na niego. - Pokiwałam głową – I moją winą jest to że tak naprawdę wyszłam, bez słowa. Odeszłam od niego zostawiając mu list. Jeden głupi list, zamiast porozmawiać z nim i wszystko sobie wyjaśnić. - Oliwia podeszła do mnie i mnie przytuliła. - Zrobiłaś to co wtedy było według Ciebie słuszne. - Oderwałam się od niej w złości i wstałam z leżaka. - Nie Oliwia! Zrobiłam to tak, jak moje nastoletnie myślenie mi kazało. Wtedy powinnam myśleć doroślej a nie jak gówniara która szła na łatwiznę i nie potrafiła zmierzyć się ze wszystkim. Uciekłam jak tchórz! Zostawiłam go samego w równie ciężkim momencie jaki i ja przechodziłam. Myślałam samolubnie. Moje przebrzmiałe ego spowodowało to co się teraz z nim dzieje. Oddał mi się cały! Był ze mną zawsze kiedy tego potrzebowałam, a ja jak mu za to podziękowałam!? Zostawiając go samego z tym wszystkim! - Kiedy tak krzyczałam łzy napłynęły mi do oczu. Emocje wzięły górę i ponownie cały ból przeszył mnie od środka. - Ejjj cicho, Oliwia przytuliła mnie do siebie. - Nie możesz tak mówić. To co się stało już się nie odstanie. Teraz żeby tego nie utrudniać nie kontaktuj się z nim pomożesz mu tym bardzo. Bo jak on cię znowu zobaczy zacznie robić sobie znowu złudne nadzieje, a to może skończyć się źle.

- Dobra, jest już 18 więc będę się zbierała. - Wstałam z kanapy i przytuliłam przyjaciółkę. - Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy. - Powiedziała z nadzieją. - Pewnie. A teraz pa – Pocałowałam ją w policzek i wyszłam na zewnątrz gdzie czekała już na mnie taksówka. - Witam, gdzie zawieźć? - Zapytał starszy mężczyzna w kaszkiecie za kierownicą. - Do hote...na cmentarz tylko nie pamiętam jak się nazywa. - W sumie nie wiem czemu to powiedziałam, taksówkarz pomógł mi przypomnieć sobie nazwę i pojechaliśmy.

- Poczekam tu na panią. - Spojrzałam na niego. - Nie, dziękują, nie wiem ile mi tu zejdzie. Zamówię kolejną taksówkę. - Mężczyzna kiwną głową i odjechał. Podeszłam do bramy cmentarza i stałam chwilę zastanawiając się po co ja tu przyjechałam i czy na pewno jestem gotowa na to.
Minęłam bramę i poszłam przed siebie. Po 10 minutach trafiłam na miejsce. ,,Demi Bieber'' … moja mała córeczka. Moja kochana i piękna dziewczynka. Stanęłam nad grobem i wpatrywałam się w kamienną tabliczkę. Nie wiedziałam co powiedzieć, było mi ciężko i czułam napływające łzy. Miałam zaledwie 18 lat kiedy dowiedziałam się, że jestem w ciąży...

Po ok 20 minutach byliśmy już u lekarza. Usiedliśmy w poczekalni i czekaliśmy, aż nas wywołają. Jak widziałam te wszystkie kobiety z brzuszkami, łzy napływały mi do oczu. Nie to, że nie chcę mieć tego dziecka, po prostu jeszcze jest na to za wcześnie.. Nagle usłyszeliśmy nazwisko Bieber i weszliśmy do gabinetu. Lekarz poprosił mnie, abym jeszcze raz wykonała test, ale tym razem ten który on mi dał.
Po ok 20 minutach spojrzał na wynik, ale nic nie powiedział. Poprosił abym się położyła i wykonał USG.
- Proszę podciągnąć bluzkę do góry i osunąć w dół spodnie. - zrobiłam to o co prosił. Wtedy wylał mi na podbrzusze jakąś maź a potem zaczął jeździć po nim tym całym sprzętem. Juss cały czas trzymał mnie za rękę.
- I co panie doktorze? - dopytywał się.
- No cóż gratuluję 5 tydzień! - uśmiechnął się do nas, podał ręcznik i podszedł do swojego biurka.
Juss pomógł mi wytrzeć brzuch i wstać. Usiedliśmy przy jego biurku.
- No tak, z moich obliczeń wynika, że to jest 5 tydzień. Termin porodu przewiduje na 17 marca. Musi pani teraz bardzo o siebie dbać. Zero stresu, wysiłku jak najmniej, alkoholu też nie polecam. Wypiszę badanie które państwo wykonają u nas a jutro będą wyniki.
Podziękowaliśmy mu i wyszliśmy jeszcze się trzymałam w całości, może to dlatego, że Juss się wszystkim zajął, a ja się nie odzywałam, bo wtedy bym wybuchnęła płaczem. Zrobiliśmy badanie, tzn ja zrobiłam i wróciliśmy w ciszy do hotelu. Weszliśmy do pokoju, usiadłam na łóżku, Justin mnie mocno przytulił i wtedy już nie wytrzymałam, rozpłakałam się.
- 5 tydzień! Justin to znaczy że jest to 2 miesiąc!
- Ciiiii... zaopiekuję się wami! Słyszysz?
- Ale Juss ty nadal będziesz występował, będziesz robił to co kochasz, a ja z tego będę musiała zrezygnować i zająć się dzieckiem!
- Wiem skarbie, przykro mi! Nie wiem co powiedzieć. Poradzimy sobie z tym, a ty wrócisz do śpiewania! - pocałował mnie w czoło.
- Teraz trzeba powiedzieć to wszystkim. - do pokoju weszła Oliwia z Alfredo. - i co?
- 5 tydzień – odpowiedział Juss dalej mnie tuląc.
- No to gratulujemy! - powiedzieli.
Ja nadal nie byłam zadowolona, wiedziałam, że Juss też. Kiedy zostaliśmy sami odsunął się troszeczkę ode mnie i powiedział – Nie! Magda bierzemy się w garść! I cieszymy się! Bo teraz nic nie zmienimy, a ty swoim smutkiem możesz zaszkodzić dziecku.
- masz rację – otarłam łzy – nasze dziecko będzie wspaniałe!
- Tak w końcu ma świetną mamę.
- I tatę – powiedziałam, a on mnie przytulił.


Ciężko było w to uwierzyć. Dalej stałam tam w ciszy nie mogąc nic powiedzieć, ale w pewnym momencie usłyszałam – Wiedziałem, że to byłaś ty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz