wtorek, 13 grudnia 2016

5. A co jeśli wrócę?

- Dobra lekarz pozwolił nam wejść do środka ale pojedynczo. - Oznajmił Alfredo. - Może ty wejdziesz? - Zapytał mnie, ale ja nie byłam w stanie, wiedziałam przez kogo i dlaczego Justin tutaj jest. Pokiwałam przecząco głową ze łzami w oczach. - Ejj co jest? - Zapytała Oliwia obejmując mnie opiekuńczo. Spojrzałam tylko przez szybę na Justina – Nie mogę... On tam jest prze ze mnie... - Oboje spojrzeli na mnie. - Ej lekarz przecież powiedział nam że zrobili mu płukanie żołądka i już za niedługo będzie wszystko okej, nawet możliwe że się obudzi dziś. - Odezwał się Alfredo przytulając mnie. Jednak co ja mu powiem jak się obudzi? ,,Cześć Justin?” No nawet jak bym chciała to nie będę wiedziała jak się zachować. - Ty idź pierwszy, albo Oliwia, ja tutaj zostanę.
- No dobra to ja pójdę. - Odezwała się Oliwia. Oboje pokiwaliśmy głowami i zakładając specjalny płaszcz weszła do środka. Usiadła na krześle obok łóżka Justina i złapała go za rękę.
Mówiła coś do niego, ale nie słyszałam bo w pewnym momencie poleciała jej ukradkiem jedna łza, którą szybko starła z policzka.
- Alfredo ale...ja nie wiem...nie będę wiedziała co mu powiedzieć? Co niby? Żeby przestał brać bo co? - Spojrzałam na przyjaciela i wytarłam oczy. - Żeby zrobił to chociaż by ze względu na ciebie. - Wyglądał na strasznie zmartwionego, ale nie chciał dać po sobie tego poznać, wiedział że i mi i Oliwii nie jest łatwo z tym. - Tak i potem zniknąć? Tak po prostu odejść?! Przecież to będzie cios po niżej pasa. To nie będzie fair w stosunku do niego! - Zdenerwowałam się na jego pomysł. Nie mogłam mu powiedzieć żeby zostawił to dla mnie skoro nawet nie będzie miał nic w zamian... - Nie musisz przecież odchodzić...- Zaczął Alfredo, ale ja wiedziałam co on ma na myśli i nie mogłam pozwolić mu tego dokończyć. - Nie...Ja ułożyłam sobie życie i jestem szczęśliwa...Mam dzieci i kochającego męża. I co? Sugerujesz żebym zostawiła to wszystko dla Justina który w tym momencie jest uzależniony od narkotyków i leków?! Pomyśl zanim coś powiesz. - Skomentowałam i odrywając się od niego poszłam w kierunku wyjścia.

- Magda zaczekaj! - Alfredo podbiegł do mnie. - Nie! Zostaw mnie! - Krzyknęłam odwracając się do niego. - Ja mam swoje życie, skoro on nie umiał go sobie poukładać to jego problem! Nie mogę być za wszystko winna! Zerwałam z nim bo miałam powód. Okej może go kochałam ale to było kiedyś! Teraz jest teraz i nie mam zamiaru być jego niańką. - Cały czas mówiłam przez łzy, bo emocje wzięły górę i nie mogłam już nad niczym panować. - Skoro wy nie potraficie mu pomóc jako przyjaciele to ja jako była tym bardziej! - Nie mogłam już dłużej wytrzymać, myślałam, że spędzę świetne wakacje z moją rodziną, ale oczywiście jak zwykle coś musi się spieprzyć. Zawsze jak w moim życiu pojawia się Justin coś mi się wali! Nie chce stracić rodziny przez niego. Nie chce zaczynać wszystkiego od początku.

Zadzwoniłam po taksówkę i już po 5 minutach była pod szpitalem. Wsiadłam i pojechałam do hotelu. Łukasz już na mnie czekał i zapłacił za taksówkę, bo ja nie miałam przy sobie pieniędzy.
Kiedy zobaczył mnie zapłakaną, wiedział że stało się coś złego – Ejj kochanie co jest? - Spytał patrząc się na mnie. Ja jednak nie byłam wstanie mówić, po prostu mocno się do niego przytuliłam i zaczęłam płakać. Wybuchłam płaczem takim na jaki zanosiło się już od dłuższego czasu. Staliśmy tak chwilę a ja płakałam. Łukasz jest wspaniały, był cicho i nic nie mówił, o nic nie pytał. Cierpliwie stał i czekał aż się wypłaczę.

Po chwili oderwałam się delikatnie od niego. - Już lepiej? - Zapytał gładząc moją twarz. Pokiwałam głową wyciągając z torebki chusteczki. - To co powiesz mi co jest grane? - spojrzał na mnie i zadał pytanie delikatnie, żeby mnie nie zdenerwować. - Chodzi o to, że... - Westchnęłam. - Bo ja wczoraj wieczorem spotkałam Justina... - Zaczęłam, a Łukasz podprowadził mnie do ławki. Spojrzałam na niego żeby wyczuć czy jest zły czy nie – Spokojnie, opowiadaj śmiało. - Uśmiechnął się zachęcająco. - Bo byłam na cmentarzu u naszej córki... I on przyszedł i mówił że za mną tęskni, że chce żebym wróciła, ale ja mu odpowiadałam, że jestem teraz szczęśliwa, że poukładałam sobie życie z kimś innym i nie chce tego psuć. - Łukasz dalej siedział i uważnie mnie słuchał. - I dziś ja, Alfredo i Oliwia pojechaliśmy bo Justin pomieszał alkohol, leki i … narkotyki ze sobą. W szpitalu lekarz nam wszystko wytłumaczył i już jest dobrze. W porę przyjechała karetka więc opanowali sytuację. - I w tym momencie wtrącił mój mąż swoje pytanie. - A po co ty tam im byłaś? - Spojrzałam na niego niepewnie – Bo chcieli żebym to ja mu te używki wyrzuciła z głowy i żebym mu powiedziała żeby zrobił to dla mnie, a ja się nie zgodziłam bo po co mam to mówić skoro zaraz z powrotem zniknę z jego życia? I wtedy Alfredo powiedział że nie muszę znikać... - Zrobiłam pauzę. - Co oznacza, że zasugerował mi żebym ciebie zostawiła i wróciła do Jussa. Zdenerwowałam się i mu wygarnęłam co o tym sądzę. Oliwia nawet nie miała pojęcia o tym co Alfredo wymyślił, bo była wtedy w sali u Justina. - Wytłumaczyłam mu całą sytuację, na co on tylko mnie przytulił. - Magda kocham cię ale nie chce żebyś była ze mną na siłę. - Odrywając się od niego szybko wstałam z ławki. - Ale kto powiedział, że jestem z tobą na siłę?! Kocham cię i to z tobą chce być, a nie z Justinem. On to zamknięty rozdział. - Powiedziałam i poszłam w stronę hotelu.

W pokoju dziewczynki już spały, a ja poszłam się myć i położyłam się spać. Po chwili dołączył do mnie Łukasz, który przytulił mnie i szepnął do ucha – Nic na siłę kochanie – I pocałował w głowę. Nie mogłam w ogóle spać, myślałam nad wszystkim i nic konkretnego nie przychodziło mi do głowy, same niepoukładane myśli. Chciało mi się płakać, ale nie mogłam sobie na to pozwolić, bo obudziła bym Łukasza...może nawet i dzieci.

Rano wstaliśmy i poszliśmy na śniadanie. Nie miałam już ochoty udawać że jest wszystko super. Jednak kiedy dziewczynki pytały się co mi jest odpowiadałam, że źle się czuję, a zapytana czemu wczoraj tak nagle musiałam gdzieś jechać odpowiadałam, że Alfredo miał niespodziankę dla Oliwii a ja miałam im zrobić zdjęcia. Po śniadaniu poszliśmy do pokoju skąd mieliśmy udać się na plaże kiedy nagle podeszła do mnie ze łzami w oczach Basia – Rany kochanie co się stało? - Zapytałam siadając na łóżku. - Magda ja wiem, że ciebie Justin już nie obchodzi i wiem, że wczoraj byłaś u niego w szpitalu bo widziałam zdjęcia na których ciebie rozpoznałam, ale muszę wiedzieć co z nim jest. Proszę powiedz mi. Wczoraj widziałaś pomimo tego że wiem kim jest Alfredo siedziałam cicho i udawałam w ogóle nie ruszoną, ale teraz proszę powiedz mi co jest z Jussem. - Łzy lały jej się po policzkach, a ja nie wiedziałam co mam zrobić, postanowiłam powiedzieć jej to co usłyszałam od lekarza. - Dobrze, więc Justin pomieszał alkohol, leki i niestety narkotyki ze sobą, ale lekarze opanowali sytuację i już jest dobrze. - Oznajmiłam jej uśmiechając się pocieszająco do niej. - Magda a...możemy do niego pojechać? Ja chce tylko zobaczyć przez chociaż szybę czy wszystko jest w porządku. - W momencie kiedy Basia mnie o to poprosiła, zadzwonił mój telefon. - Poczekaj to Oliwia. - Kiwnęła głową i otarła łzy. - Halo? - Odebrałam. - Justin się obudził. - Oznajmiła cichym i niepewnym głosem. - To dobrze, jesteście z nim? - Zapytałam, bo nie chciała bym żeby był teraz sam. - Tak, ale Magda nie słuchaj Alfredo, to dupek, chodzi o to żebyś z nim porozmawiała tyle. Nic więcej nie oczekujemy i nie chcemy. Prosimy o jedną rozmowę. - Zamknęłam oczy i przez uchylone drzwi do łazienki spojrzałam na Łukasza który powiedział mi bezdźwięczne – Jedź. - Na co ja kiwnęłam do niego głową i odezwałam się do Oliwii. - Dobrze, zaraz będę. - Rozłączyłam się – To co jedziesz ze mną? - Zapytałam Basi. - Tak! Łukasz mogę? - Zapytała go kiedy podszedł do nas. - Ale nie ma wchodzenia do niego, jest zmęczony. - Ostrzegłam ją. - Basia pokiwała na zrozumienia, a Łukasz na zgodę. - No to chodź idziemy. - Powiedziałam i poszłyśmy przed hotel skąd samochód hotelowy zawiózł nas do szpitala.

Kiedy weszłyśmy do środka budynku od razu mój żołądek zaczął wywijać koziołki z nerwów. - Denerwujesz się? - Zapytała Basia. - Dziwne by było gdybym się nie denerwowała. - Odpowiedziałam i akurat podeszłyśmy pod salę gdzie był Justin. Basia powoli podeszła pod szybę i stanęła patrząc na niego, a ja umiejscowiłam się zaraz koło niej.
Rozmawiał z Alfredo i Oliwą kiedy nagle jego oczy powędrowały w naszą stronę. W momencie przestał mówić i nasze spojrzenia się spotkały. Nasi przyjaciele będący w środku sali odwrócili się, żeby zobaczyć na kogo Juss tak patrzy, kiedy nas zauważyli od razy wyszli.
- Możesz wejść, my nie będziemy wam przeszkadzać. - Powiedział Alfredo. - Dobrze. - Odeszłam od Basi i powoli weszłam do środka. Moje ruchy nie były pewne, byłam cała w nerwach i nie bardzo wiedziałam co mam powiedzieć. - Siadaj. - Powiedział Justin. Zrobiłam to co powiedział. Między nami wytworzyło się pewnego rodzaju napięcie.


- To twoja córka? - Zapytał przerywając ciszę. - Nie, moja ma 6 lat a to była Basia teoretycznie też moja córka ale przybrana. Adoptowaliśmy ją bo Łukasz jest jej chrzestnym, a jej rodzice czyli jego siostra z mężem zginęli w wypadku samochodowym. - Oznajmiłam, na co kiwnął głową ze rozumieniem. - Czyli masz w swoim domu Belieberke, hę? - Uśmiechnął się, co również odwzajemniłam ale niepewnie. - Tak.
- Czyli wyszłaś za mąż za tego Łukasza o którym myślę tak? - Ponownie zapytał i ten temat akurat mogliśmy pominąć, postanowiłam więc zmienić temat. - Dlaczego Justin? - Spojrzał na mnie niepewnie i wzruszył ramionami. - Przecież musi być powód dla którego to zrobiłeś, bo nie uwierzę, że nie pomyślałeś przed pomieszaniem tego wszystkiego. - powiedziałam, a jego wzrok spotkał mój. - Bo nie mogę dłużej tak...moje życie to jedno wielkie gówno. - Nie wiedziałam jak i co mam mu odpowiedzieć. - Nie rozumiem, przecież mogłeś się zabić! - Podniosłam troszkę głos. - Powiedz po co mam żyć skoro ciebie nie ma obok? - kiedy to pytanie padło moje ciało zesztywniało. Siedziałam tam wpatrzona w niego. - Tyle jest fantastycznych dziewczyn, a ty akurat upatrzyłeś sobie mnie. Tyle lat minęło, powinieneś iść dalej a nie stać w miejscu i rozpamiętywać. Masz dziecko to nim powinieneś się teraz zajmować i na nim skupić. - Wytłumaczyłam mu, ale do niego to najwidoczniej nie dochodziło. - Magda ale to ty mi pokazałaś że można kochać całym sercem, że można się cieszyć z byle jakiego powodu, nie trzeba się nudzić i że zawsze coś można ciekawego porobić. I najważniejsze oddałem ci moje serce a ty mi swoje...jednak potem mi je zabrałaś i uciekałaś z moim. - Westchnęłam – Juss... - Jęknęłam, ale on miał racje w tym co mówił. - Wiem, że postąpiłam niewłaściwie, ale co? Miałam się męczyć? W tamtym momencie nie mogłam postąpić inaczej. - Wytłumaczyłam mu i znowu wróciliśmy do tego beznadziejnego tematu. - Mogłaś, ale wybrałaś wygodniejszą dla ciebie wersję. - Skomentował, a ja nie mogłam się z nim nie zgodzić, jednak nie po to tu przyszłam. - Dobrze, ale nie możemy tego rozpamiętywać. Przyszłam tu żeby poprosić cię żebyś to całe świństwo zostawił alkohol, leki i narkotyki. Zatruwasz sobie tym zdrowie. - Zaczęłam mówić na co on tylko westchnął i potarł twarz dłońmi. - Magda przynajmniej ty mi nie truj tego co wszyscy mi powtarzają od jakiegoś czasu. - Poprosił, ale nie mogłam się na to zgodzić. - Powiedz mi co ci to daje? Co takiego jest w alkoholu i narkotykach, że nie możesz lub nie chcesz ich odstawić? - Zapytałam, bo naprawdę chcę wiedzieć co w tym wszystkim takiego jest. - To jest pewnego rodzaju uśmierzenie bólu, który czuję i pomaga mi się wyluzować. - Stwierdził, na co tylko przewróciłam oczami. - Tak uśmierzenie bólu i co? Ile już tak go sobie uśmierzasz? Nie powinno już pomóc? A co do tego wyluzowania się to chyba tylko na godzinę czy dwie a potem rano masz kaca którego musisz leczyć lekami i tak w kółko. - Wytłumaczyłam mu i nawet nie próbował zaprzeczać wiedział, że mam rację. - Proszę cię daj już spokój... - jęknął przeczesując swoje włosy ręką. - Nie..nie dam ci spokoju bo się o ciebie martwię! Zrozum to wszyscy się martwimy! - Wstałam z krzesła bo już byłam wkurzona na niego i to jego olewanie całej sprawy. - Martwisz się o mnie? - Tak...za całej mojej wiadomości werbalnej obeszło go tylko to że się o niego martwię. - Tak Justin martwię się o ciebie! Była bym głupia gdyby nie obchodziło mnie twoje zdrowie! - Wytłumaczyłam mu ponownie siadając na krześle. Wiem, że w sumie nie powinnam tego mówić, ale we mnie...w środku jakby coś się łamało. Jakby stara Magda chciała wrócić, ale ta nowa jej na to nie chce pozwolić. - Proszę cie rzuć to... zrób to dla siebie...dla swojego syna – Musiałam w tym momencie wziąć go pod włos. Żeby pomyślał o swoim synu. - Ale moje życie nie ma sensu bez ciebie. - na te słowa ponownie zastygłam...ale nie mogłam się poddać musiałam mu to jakoś wyperswadować. - To zrób to dla mnie... - Myślałam, że to na niego poskutkuje. - Ale to też nie ma i nie będzie miało sensu jeśli ciebie nie będzie przy mnie. - Wtedy westchnęłam i odpowiedziałam – A co jeśli wrócę?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz