czwartek, 27 czerwca 2013

Rozdział 93

Poszłam na próbę, wróciłam ok 17, i zaczęłam się pakowac, bo na następny dzień wyjeżdżaliśmy już. Nagle ktoś zapukał do mojego pokoju – proszę – powiedziałam.
- hej nie przeszkadzam ci? - zapytał Michael.
- nie coś ty, siadaj właśnie się pakuję.
- a gdzie jedziesz?
- ehh no dobra powiem ci bo i tak pewnie za niedługo się dowiesz. Otóż jadę z Jussem w trasę koncertową i będę jego supportem.
- Co?! Łooooł.. No to nieźle! Czemu nie chwaliłaś się swoim talentem?
- a po co? - uśmiechnęłam się.
- wiesz, fajnie, że jesteś taka prawdziwa, skromna i zarazem zwariowana.
- heh dzieki.
- mówił ci już ktoś kiedyś, że masz śliczny uśmiech? - wstał do mnie i cały czas mówił – uwielbiam jak twoje oczy się śmieją, lubię sposób w jaki się poruszasz – zbliżał się do mnie, a ja stałam jakby zahipnotyzowana. Wpatrywaliśmy się sobie prosto w oczy, z tym że Michael cały czas mówił. W końcu zbliżył się do mnie na tyle blisko że położył mi swoje ręce na biodrach i próbując mnie pocałowac powiedział ponownie – a mówił ci ktoś że masz śliczny uśmiech? - poddałam się, lecz w ostatniej chwili kiedy nasze usta były prawie złączone wyszeptałam– tak, Juss mi mówił – i wraz z tymi słowami ocknęłam się. Odsunęłam się od Michaela – i chcę żeby on nadal mi to mówił.. Przepraszam Michael, ale nie mogę.. - powiedziałam.
- Nie możesz czy nie chcesz?
- nie chce, kocham Jussa i to z nim wiąże moją przyszłośc i nie chce tego zmieniac.
- No skoro tak, to rozumiem, i nie będę naciskał, jednak pamiętaj, będę czekał.
- oj Michael, dziękuję ci, to naprawdę miłe. Ale nie chce też robic ci niepotrzebnych nadziei.
- dobrze rozumiem.
- mam za to jeszcze jedną prośbę, nie mówmy Jussowi o niczym
- nie ma sprawy. - Posiedzieliśmy potem jeszcze troszkę i ok 21 kiedy już nie wiedziałam co mi jeszcze może się przydac miałam ochotę zadzwonic do Jussa. Ale nie mogłam, kurcze miał mi pomóc się pakowac i powiedziec co faktycznie jest mi potrzebne a co nie.
Michael poszedł do siebie, a ja z Oliwią myślałyśmy co by tu jeszcze spakowac.
- wiem! Ja zadzwonię do Jussa i on mi powiedz co i jak a potem ja ci powiem. - powiedziała
- oki.
Poszła zadzwoniła do niego i po 30 minutach wróciła, dobrze ze z nim pogadała bo paru rzeczy nie potrzebowałam. Była godzina 23 stwierdziłyśmy, że czas iśc spac.
Na następny dzień rano, zostałam obudzona przez Oliwie – Wstawaj! Dziś jedziemy w trasę z Justinem Bieberem!! - udarła się.
- oj no wiem, wiem... ale wiesz teraz jakoś nie mam na to ochoty...
- czemu? - zapytała mnie
- bo po pierwsze jestem na niego wkurzona, ciekawa jestem co jeszcze wymyśli a po drugie stresuję się występami.
- oj głupia, po pierwsze to się dogadacie, a po drugie zaraz przywykniesz i będzie dobrze.
Wstałyśmy przygotowałyśmy się do wyjścia. Niestety na zewnątrz strasznie padało. O 9 przyszedł Juss z Kennym.
- Siema Kenny! - powiedziałam
- No witaj mała. - potem przedstawiłam mu Oliwie. Nie przywitałam się z Jussem.
- dobra to trzeba teraz wasze torby przetransportowac do samochodu. - powiedział Kenny.
On i mój tata świetnie się dogadywali, zaczęli przenosic torby. Potem jako ostatnią wzięli moją, Oliwia rozłożyła parasol i poszła do samochodu. Zostawiając mnie z Jussem samą, a dobrze wiedziała, że nie mam parasola.
- to idziemy? - popatrzył się na mnie.
- no, idziemy. - wzięłam go pod rękę, żeby być bliżej niego żeby mnie nie zmoczyło.
Weszliśmy do auta. Chcąc nie chcąc musiałam siedziec koło Justina. Nie odzywaliśmy się do siebie. Nagle dostał smsa, kątem oka przeczytałam Cristal: '' No to mam nadzieję, że do zobaczenia :* '' on odpisał '' pewnie, że do zobaczenia :) ''. Nie wytrzymałam i przy nich wszystkich się odezwałam – co jeszcze zamierzasz się z nią spotkac?!
- tak a masz co do tego jakieś wątpliwości?
- Tak! Mam!
Zauważyłam jak tata, Kenny robią wielkie oczy a Oliwia przewraca oczami i lekko uderza się ręką w głowę na znak naszej głupoty.
- no niby jakie?! Ja jakoś nie miałem prawa ci zabronic spotkania z Michaelem! Twoim przyjacielem! No i podobno nie mogę ci wybierac z kim się możesz spotykac a z kim nie. To proszę cię ty zrób to samo.
- Ooo teraz odezwał się wielki Pan... Wiesz co żałosny jesteś! Chcesz proszę bardzo spotykaj się z nią.
- dziękuję, za łaskawe pozwolenie...
I znowu nastąpiła cisza. Dojechaliśmy na lotnisko, tam czekał już Scooter, Peter, Ryan, Alfredo i parę innych osób. Ja nie szłam koło Jussa. I on i ja byliśmy wkurzeni. Kiedy podeszliśmy do nich Ryan się odezwał – No nie!! Tylko nie to! Boże za jakie grzechy!
- Co się stało? - zapytał Alfredo który nic na pierwszy rzut oka nie zauważył.
- No przecież oni się znowu pokłócili! Wiesz co to będzie?
- No co?
- Twoje najgorsze 11 godzin w samolocie.
- Eee przesadzasz.
- No to zobaczymy.
Faktycznie zawsze było tak, że jak ja się z Jussem nie kłóciłam to strasznie nam odwalało przez co na pokładzie samolotu było zabawnie i wgl fajnie. Natomiast kiedy się do siebie nie odzywaliśmy to panowała atmosfera bardziej taka zawodowa, poważna i cicha.
Weszliśmy do samolotu. Nikt się nie odzywał, no jedynie Oliwia i Alfredo gadali. Zajęłam miejsce koło Ryana.
- no a tym razem o co poszło?
- aa nieważne.
- rozumiem, czyli powiesz mi jak będziemy sami?
Pokiwałam mu głową twierdząco.
Kiedy już można było przemieszczac się po samolocie poszłam do sypialni a za mną Ryan. Powiedziałam mu wszystko na co on stwierdził że oboje jesteśmy cholernie uparci i robimy to samo, choc się o to czepiamy siebie nawzajem. Chwilkę jeszcze pogadaliśmy po czym poszliśmy uściąśc na swoje miejsca. Wszyscy zmienili jednak miejsca. Alfredo z Oliwią na samym przodzie, Kenny z moim tatą już spali, Scooter z Peterem gadali o czymś, a Juss na saamym końcu rozłożony i stukający coś na telefonie. Ryana zawołał Scooter, więc zostałam sama. Usiadłam więc, założyłam słuchawki do uszu i słuchałam muzyki. Ryan przechodząc koło Alfredo szturchnął go i powiedział – a nie mówiłem...?
- No dobra... ale no mogli by wyluzowac. - stwierdził Alfredo.
Potem przyszła do mnie Oliwia a chłopak poszedł do Biebsa.
- co jest? - zapytała
- a co ma być? Słucham muzyki.
- yhym... to słuchaj nie przeszkadzam ci już.
- nie spoko, jak tam z Alfredo?
- yy no dobrze, a co ma być?
- aa nie no nic.
Tak właśnie minęła podróż do Australii. Nudno, cicho, bez śmiechu. Prosto z lotniska pojechaliśmy do hotelu.
- dobra pokoje są 2- osobowe. - powiedział Scooter.
Wręczył każdej dwójce klucz i poszliśmy do swoich pokoi.
Ja z Oliwią, Juss z Alfredo, tata z Kennym. Jedynie Peter, Scooter i Ryan mieli razem pokój.
Nasz pokój był zaraz koło chłopaków. Weszłyśmy do środka, ogarnęłyśmy się po podróży po czym Oliwia powiedziała – idę do chłopaków, idziesz ze mną.
- nie, zostanę tutaj.
Poszła, a ja się położyłam. Było późno więc chciałam spac, ale nie mogłam zasnąc, bo przede mną był wielki dzień a mianowicie pierwszy występ przed tak wielką publicznością...




Przepraszam że nie było rozdziału ale byłam na koncercie i kuurde bylo wspaniale :D Ale już się poprawiam i wstawiam Wam rozdział :D 

2 komentarze:

  1. czekam na kolejny..oby był szybko zapraszam do mnie http://klaudiafilip8.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń