poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Rozdział VIII


Minął już miesiąc od mojego pierwszego spotkania z Justinem. Niestety nie widzieliśmy się jeszcze ani razu. Tylko piszemy, rozmawiamy telefonicznie lub przez skype. Przez ten czas Juss powiedział mi parę razy, że się już za mną stęsknił, że fajnie by było się znowu spodkac, za każdym razem mu przytakiwałam bo też chciała bym z nim znowu spędzic dzień. Pomyślałam sobie ze minął już pierwszy miesiąc wakacji. Został już tylko jeden. Nigdzie nie wyjeżdżałam bo tym razem chciałam poświęcic więcej czasu znajomym. Często chodziliśmy na basen, do parku, kina, na lody lub robiliśmy sobie wspólne wypady za miasto pod namioty. Pewnego dnia rano zadzwonił Justin. Obudził mnie więc zaspanym głosem odebrałam telefon; - halo?
- o kurcze obudziłem cie? -zapytał 
- nie! Znaczy no tak... spałam bo wróciłam późno wczoraj, a mogę odespac bo mam wolny domek i zero planów na dzisiaj. - odpowiedziałam. 
Zaśmiał się i powiedział; - oj, to przepraszam, myślałem, ze o 14 już nie będziesz spała. To zadzwoś jak już się wyśpisz. 
- CO? Już jest tak późno? Niemożliwe! - załamałam się
- no wariuje się po nocach to tak jest. - zadrwił ze mnie. 
- ha ha ha, ale jesteś zabawny wróciłam do domu o 3 i zanim zasnęłam to troszkę minęło, ale spoko możemy rozmawiac, w sumie już powinnam wstac, więc rozmowa z tobą mnie rozbudzi. - powiedziałam.
Rozmawialiśmy tak z 20 min. Biebs opowiadał mi o wczorajszym koncercie w Nowym Jorku. - Było świetnie, mnóstwo fanów, świetnie mi się śpiewało i tańczyło, byli naprawdę wspaniałą publicznością. 
- no to się ciesze, że miałeś udany koncert, wiesz, że ja nigdy nawet na twoim koncercie nie byłam?! - oznajmiłam mu.
Zaszokowany zapytał się czemu odpowiedziałam mu, że to dla tego, że nie miałam jak przyjechac. Zrozumiał. Rozmawialiśmy dobrą godzinkę. Na koniec Justin powiedział do mnie; - to do zobaczenia! Papa.
- no papa – odpowiedziałam. 
Kidy się rozłączyliśmy, doszło do mnie! Do jakiego zobaczenia?! Szybko napisałam mu smsa z tym pytaniem. Odpisał mi; - No tak, do zobaczenia. Co cie tak zdziwiło w tej mojej wypowiedzi? 
Napisałam mu, że nie umawialiśmy się na żadne spotkanie, a poza tym on jest w trasie koncertowej po Ameryce północnej. Odpisał mi; - tak wiem, i co z tego? Nie mogę wpaśc i cie gdzieś porwac?'' 
- '' gdzieś porwac?'' niby gdzie i kiedy? - zapytałam zdziwiona 
- no np. za 2 dni porywam Cie na...powiedzmy tydzień ze sobą w trasę. - odpisał mi 
Jego sms mnie zaszokował potem napisał kolejnego smsa ze wszystko jest już załatwione, a moi rodzice się zgadzają na to. Byłam zdziwiona ale też ucieszona na maksa! Pojadę w trasę z Justinem Bieberem!! To jest coś wspaniałego! Moje marzenia się spełniają. Odpisałam mu szybko; - Haha! No to super, strasznie się ciesze! :* Dziękuję :* 
Odpisał mi ze dla niego to czysta przyjemnośc i ze musi już kończyc bo idzie na wywiad. Z zacieszem na twarzy zadzwoniłam szybko do Kaśki i opowiedziałam jej o wszystkim! Oczywiście ona też jeszcze spała. Hahaha! Odsypiała nasze nieprzespane i przegadane w całości nocki pod tym namiotem. I tak szybko jak jej to powiedziałam tak szybko się zerwała na równe nogi i się rozbudziła. 
Wieczorem kiedy rodzice wrócili zaczęłam z nimi rozmowę; -czemu mi nie powiedzieliście ze Juss chce mnie zabrac w trasę koncertową? Przecież ja nie jestem przygotowana! 
Mama odpowiedziała; - Nie powiedzieliśmy ci bo on sam chciał Ci to powiedziec. Wiesz taka niespodzianka.
- ale super! Kurcze co ja ze sobą zabiorę? Niby to tydzień, ale nie jakiś zwykły tydzien! To wspaniałe 7 dni w trasie z Biebsem! - ucieszyłam się
Mama powiedziała ze juro pójdziemy kupic jakąś walizkę bo trzeba mnie spakowac. Tak tez poszłam spac. Ale nie mogłam zasnąc. Do późna pisałam z Kaśką. Na następny dzień rano weszła mama do mnie do pokoju żeby zabrac mi ubrania do prania. Ja oczywiście standardowo nie zareagowałam spałam dalej. Po chwili weszła znowu ale tez się nie odzywałam. Po około godzinie ZNOWU weszła, ale i tym razem nie zareagowałam. Spałam dalej. Ale nie wychodziła, pomyślałam sobie, ze pewnie szpera w mojej szafce na kosmetyki bo chce pożyczyc lakier do paznokci. Nadal nie wychodziła, poczułam jej wzrok na mnie, otworzyłam oczy i zobaczyłam kucającego Justina na poziomie moich oczu. Moje oczy zrobiły się wielkie ale zanim cokolwiek powiedziałam usłyszałam; - Dzień dobry śpiochu.
Rzuciłam mu się na szyje i przytuliłam. Potem zaśmiałam się i usiadłam na łóżku mówiąc; - dzień dobry, dzień dobry! A co ty tu robisz jeśli mogę wiedziec?? P
Justin; - jak to co przyjechałem po ciebie. Zaśmiał się
- po mnie? Przecież jutro mamy leciec?- zdziwiłam się.
- no tak jutro ale chyba nie będę się przesiadał z samolotu do samolotu. Muszę mieć torchę przerwy. - wytłumaczył mi 
- haha, no tak, racja, nie pomyślałam. - odparłam 
Justin; - wstawaj szybko bo mam ochotę na lody i spacerek
Ja; - no dobra, dobra ale muszę się ogarnąc więc troszkę to potrwa poczekasz? 
- no a mam jakieś inne wyjście? Zaśmiał się i wyszedł. 
Szybko zeszłam z łózka poszłam się umyc i ubrac. Po około 30 minutach zeszłam do niego na dół gdzie rozmawiał z moją mamą i szwagierką. Zaczęli się śmiac jak mnie zobaczyli.
- pół godziny! Dłużej się nie dało? - zaśmiał się Juss
- nie, nie dało, ale spokojnie jeszcze muszę zjeśc śniadanie. - odparłam 
- no to szybko póki mam ochotę gdziekolwiek wychodzic.- powiedział mi wstając i udając się ze mną do kuchni. 




Zdjęcie :D


Swaggy!!


1 komentarz:

  1. Jaki fajny poranek, też taki chcę !!
    Czytam dalej :D

    ~Sara

    OdpowiedzUsuń