Minął
już miesiąc od mojego pierwszego spotkania z Justinem. Niestety nie
widzieliśmy się jeszcze ani razu. Tylko piszemy, rozmawiamy
telefonicznie lub przez skype. Przez ten czas Juss powiedział mi
parę razy, że się już za mną stęsknił, że fajnie by było się
znowu spodkac, za każdym razem mu przytakiwałam bo też chciała
bym z nim znowu spędzic dzień. Pomyślałam sobie ze minął już
pierwszy miesiąc wakacji. Został już tylko jeden. Nigdzie nie
wyjeżdżałam bo tym razem chciałam poświęcic więcej czasu
znajomym. Często chodziliśmy na basen, do parku, kina, na lody lub
robiliśmy sobie wspólne wypady za miasto pod namioty. Pewnego dnia
rano zadzwonił Justin. Obudził mnie więc zaspanym głosem
odebrałam telefon; - halo?
- o kurcze obudziłem cie? -zapytał
- nie! Znaczy no tak... spałam bo wróciłam późno wczoraj, a
mogę odespac bo mam wolny domek i zero planów na dzisiaj. -
odpowiedziałam.
Zaśmiał się i powiedział; - oj, to
przepraszam, myślałem, ze o 14 już nie będziesz spała. To
zadzwoś jak już się wyśpisz.
- CO? Już jest tak późno?
Niemożliwe! - załamałam się
- no wariuje się po nocach to tak
jest. - zadrwił ze mnie.
- ha ha ha, ale jesteś zabawny
wróciłam do domu o 3 i zanim zasnęłam to troszkę minęło, ale
spoko możemy rozmawiac, w sumie już powinnam wstac, więc rozmowa z
tobą mnie rozbudzi. - powiedziałam.
Rozmawialiśmy tak z 20
min. Biebs opowiadał mi o wczorajszym koncercie w Nowym Jorku. -
Było świetnie, mnóstwo fanów, świetnie mi się śpiewało i
tańczyło, byli naprawdę wspaniałą publicznością.
- no to
się ciesze, że miałeś udany koncert, wiesz, że ja nigdy nawet na
twoim koncercie nie byłam?! - oznajmiłam mu.
Zaszokowany zapytał
się czemu odpowiedziałam mu, że to dla tego, że nie miałam jak
przyjechac. Zrozumiał. Rozmawialiśmy dobrą godzinkę. Na koniec
Justin powiedział do mnie; - to do zobaczenia! Papa.
- no papa –
odpowiedziałam.
Kidy się rozłączyliśmy, doszło do mnie! Do
jakiego zobaczenia?! Szybko napisałam mu smsa z tym pytaniem.
Odpisał mi; - No tak, do zobaczenia. Co cie tak zdziwiło w tej
mojej wypowiedzi?
Napisałam mu, że nie umawialiśmy się na
żadne spotkanie, a poza tym on jest w trasie koncertowej po Ameryce
północnej. Odpisał mi; - tak wiem, i co z tego? Nie mogę wpaśc i
cie gdzieś porwac?''
- '' gdzieś porwac?'' niby gdzie i kiedy?
- zapytałam zdziwiona
- no np. za 2 dni porywam Cie
na...powiedzmy tydzień ze sobą w trasę. - odpisał mi
Jego sms
mnie zaszokował potem napisał kolejnego smsa ze wszystko jest już
załatwione, a moi rodzice się zgadzają na to. Byłam zdziwiona ale
też ucieszona na maksa! Pojadę w trasę z Justinem Bieberem!! To
jest coś wspaniałego! Moje marzenia się spełniają. Odpisałam mu
szybko; - Haha! No to super, strasznie się ciesze! :* Dziękuję :*
Odpisał mi ze dla niego to czysta przyjemnośc i ze musi już
kończyc bo idzie na wywiad. Z zacieszem na twarzy zadzwoniłam
szybko do Kaśki i opowiedziałam jej o wszystkim! Oczywiście ona
też jeszcze spała. Hahaha! Odsypiała nasze nieprzespane i
przegadane w całości nocki pod tym namiotem. I tak szybko jak jej
to powiedziałam tak szybko się zerwała na równe nogi i się
rozbudziła.
Wieczorem kiedy rodzice wrócili zaczęłam z nimi
rozmowę; -czemu mi nie powiedzieliście ze Juss chce mnie zabrac w
trasę koncertową? Przecież ja nie jestem przygotowana!
Mama
odpowiedziała; - Nie powiedzieliśmy ci bo on sam chciał Ci to
powiedziec. Wiesz taka niespodzianka.
- ale super! Kurcze co ja ze
sobą zabiorę? Niby to tydzień, ale nie jakiś zwykły tydzien! To
wspaniałe 7 dni w trasie z Biebsem! - ucieszyłam się
Mama
powiedziała ze juro pójdziemy kupic jakąś walizkę bo trzeba mnie
spakowac. Tak tez poszłam spac. Ale nie mogłam zasnąc. Do późna
pisałam z Kaśką. Na następny dzień rano weszła mama do mnie do
pokoju żeby zabrac mi ubrania do prania. Ja oczywiście standardowo
nie zareagowałam spałam dalej. Po chwili weszła znowu ale tez się
nie odzywałam. Po około godzinie ZNOWU weszła, ale i tym razem nie
zareagowałam. Spałam dalej. Ale nie wychodziła, pomyślałam
sobie, ze pewnie szpera w mojej szafce na kosmetyki bo chce pożyczyc
lakier do paznokci. Nadal nie wychodziła, poczułam jej wzrok na
mnie, otworzyłam oczy i zobaczyłam kucającego Justina na poziomie
moich oczu. Moje oczy zrobiły się wielkie ale zanim cokolwiek
powiedziałam usłyszałam; - Dzień dobry śpiochu.
Rzuciłam mu
się na szyje i przytuliłam. Potem zaśmiałam się i usiadłam na
łóżku mówiąc; - dzień dobry, dzień dobry! A co ty tu robisz
jeśli mogę wiedziec?? P
Justin; - jak to co przyjechałem po
ciebie. Zaśmiał się
- po mnie? Przecież jutro mamy leciec?-
zdziwiłam się.
- no tak jutro ale chyba nie będę się
przesiadał z samolotu do samolotu. Muszę mieć torchę przerwy. -
wytłumaczył mi
- haha, no tak, racja, nie pomyślałam. -
odparłam
Justin; - wstawaj szybko bo mam ochotę na lody i
spacerek
Ja; - no dobra, dobra ale muszę się ogarnąc więc
troszkę to potrwa poczekasz?
- no a mam jakieś inne wyjście?
Zaśmiał się i wyszedł.
Szybko zeszłam z łózka poszłam się
umyc i ubrac. Po około 30 minutach zeszłam do niego na dół gdzie
rozmawiał z moją mamą i szwagierką. Zaczęli się śmiac jak mnie
zobaczyli.
- pół godziny! Dłużej się nie dało? - zaśmiał
się Juss
- nie, nie dało, ale spokojnie jeszcze muszę zjeśc
śniadanie. - odparłam
- no to szybko póki mam ochotę
gdziekolwiek wychodzic.- powiedział mi wstając i udając się ze
mną do kuchni.
Zdjęcie :D
Swaggy!!
Jaki fajny poranek, też taki chcę !!
OdpowiedzUsuńCzytam dalej :D
~Sara