czwartek, 30 maja 2013

Rozdział 73

* Oczami Justina *

Tęsknie za nią! Ona nawet nie wie jak. Siedzi w tym Mediolanie i cieszę się jej szczęściem ale... mam złe przeczucia. Kurcze ten Olivier jest jak ona to powiedziała jej przyjacielem ale te zdjęcia, tyle razem czasu spędzają razem, tyle mi o nim opowiada...czy to nie jest powód żeby coś podejrzewac? Sam już nie wiem gubię się w tym. Kocham ją i nie chce jej stracic, Magda jest dla mnie bardzo ważną osobą. Fakt mamy przechlapane, że nie możemy by ze sobą na co dzień tak jak inne pary,ale skoro się kochamy to przetrwamy to wszystko. W sumie jak mamy być razem to Bóg sprawi, że tak się potoczą nasze losy, że będziemy się mieli na co dzień. Ehh dobrze, że mam te nasze wspólne zdjęcia z sesji na której kiedyś byliśmy razem. Ona o tym nie wie, ale mam zawsze jedno zdjęcie z nią które po prostu uwielbiam i co wieczór patrze się na nie.
No nic koniec rozmyślania czas iśc do pracy czyli na spotkania z moimi Beliebers!!

* Oczami Magdy *

Minęły dwa tygodnie od kiedy jestem w Mediolanie, zostały tylko jeszcze 3 tyg. do końca. Nagraliśmy już 4 piosenki zostało jeszcze 5 i płyta będzie gotowa. Scooter musiał nas na jakiś czas zostawic, ale to nic bo jest Olivier który wszystkim się zajmuję. Oli jest starszy od Jussa o rok. Z dnia na dzień zaprzyjaźniamy się coraz bardziej, ale muszę przyznac, że czym częściej jestem z Olim to coraz bardziej tęsknie za Jussem. Oli jest do niego bardzo podobny i dlatego przypomina mi Jussa. Ale nie boję się, że zakocham się przez to w Olim, raczej boję się że przez ten brak widoku z Jussem coś się popsuje... martwię się o to bardzo. Tak tęsknię za jego dotykiem, pocałunkiem ,za jego uśmiechem i za nim całym! No nic trzeba się zabrac za pracę. Dzień minął mi tak jak zwykle tyle że wieczorem miałam wywiad w radiu. Nasze piosenki puszczali nawet dośc często. A za 3 dni mamy wywiad w telewizji w języku angielskim więc chłopaki też mogli wystąpic.
No więc w ciągu tych 3 dni nagraliśmy jeszcze 1 piosenkę. I przyszedł czas na wywiad. Weszliśmy do studia tam zajęli się nami wizażyści. Potem mieliśmy próbę, bo śpiewaliśmy jedną z naszych piosenek. Następnie przyszedł czas na ostateczne poprawki i kamery poszły w ruch. Prezenterka nas zapowiedziała i zadawała pytania. Potem oczywiście mnie zapytała o Jussa no i w końcu mogłam coś zrobic i powiedziałam : a tak co do tematu to chciała bym bardzo gorąco pozdrowic Jussa, Tęsknie za tobą i kocham cię!
-ooo jakie wyznanie – powiedziała prezenterka.
Potem zaprosiła wszystkich na nasz występ. Weszliśmy na podest i zagraliśmy. Ale mi się nogi trzęsły! Raaany! Ale byłam zestresowana. Chłopaki też, ale w sumie to na mnie skupia się więkrzośc uwagi. Kiedy skończyliśmy program się zakończył. Podeszłam do Oliviera i mocno się przytuliłam.
-jej ale się trzęsiesz!
Ja: dziwisz mi się? W końcu pierwszy raz wstępowałam w telewizji.
Olivier: no tak, haha. Gratulije świetnie Wam poszło!
Potem podeszli do mnie chłopaki i zaczęliśmy się cieszyc i przytulac
Ja: słuchajcie, bardzo wam dziękuję za wszystko!!
Artek: to my dziękujemy tobie!
Kamil: no właśnie!
Mateusz: dokładnie!
Ja: oj nie przesadzajcie! Kocham was !!
- my ciebie też!
Po wywiadzie pojechaliśmy się odstresowac do miejscowego klubu do którego zabrał nas Olivier.
Kiedy weszliśmy do środka najpierw się czegoś napiliśmy, potem chyba ktoś mnie rozpoznał bo poszły komórki w ruch i filmiki i zdjęcia. Ale nie przejmowałam się tym, tylko bawiłam się z chłopakami. Kiedy się troszkę zmęczyłam postanowiłam zadzwonic do Jussa – hej kotek, co tam?
Juss: a nic ciekawego, a co u ciebie?
Ja: a no miałam dziś wywiad i występ na żywo.
Justin: i jak było?
Ja: Super! Strasznie się stresowałam, ale dałam radę.
Justin: no to się ciesze, że wszystko wyszło.
Ja: ej Juss co jest?
Justin: nic, a co ma być?
Ja: no jesteś jakiś taki dziwny...
Justin: yy dzięki...
Ja: oj nie obrażaj się tylko powiedz o co chodzi?
Justin: o nic po prostu jestem zmęczony.
Ja: ok, rozumiem. To idź odpocząc.
Justin: no idę, a wy co porabiacie?
Ja: a wiesz, Oli zabrał nas do klubu i trochę się odstresowujemy.
Justin: aha, rozumiem.
Ja: dobra, wiem że jesteś na mnie zły... ale poproś Scootera o link do dzisiejszego wywiadu.
Justin: po co?
Ja: zobaczysz.
Justin: no dobra.
Ja: to jak obejrzysz to daj znac.
Justin: ok
Ja: no to pa
Justin: dobranoc, bawcie się dobrze.





Tak więc kolejny rozdział za nami :D No coś się psuje, ciekawe czy się dogadają?

A no i jak zwygkle pozdrawiam Natalie, ale mam do Was poroźbę, Natalia założyła bloga i upiera się żeby go usunąc bo coś tam coś ;p No wykręca się więc chce Was prosic o to żebyście weszli na tego bloga i dali jej komantarze jak wam się oczywiście podoba, bo potrzeba jej pozytywnych opini :*:* a oto i link http://a-b-w-y-bieberfanfiction.blogspot.com/ 

SWAGGY!!

środa, 29 maja 2013

Rozdział 72

Na następny dzień po śniadaniu poszliśmy do wytwórni i znowu uczyliśmy Bena. Fajny z niego chłopak. Potem miałam lekcje śpiewu, a następnie obiad. Po zjedzeniu poszliśmy się przejśc po Mediolanie. To jest piękne miejsce. Ale korzystając z czasu wolnego zadzwoniłam do Jussa – hej skarbie,
- no witaj.
Ja: tęsknię wiesz?
Justin: ja też, i to bardzo.
Ja: a co masz jakiś taki smutny głos.
Justin: nie no tęsknie to dlatego. Kocham cię! Nie zapominaj o tym!
Ja: Ale Justin ja nie zapomnę tego nigdy! Ja ciebie też kocham!
Porozmawialiśmy chwilkę i Juss musiał kończyc. Scooter powiedział że dzwonił Olivier żebyśmy wracali bo ma do nas sprawę. Poszliśmy więc tak jak prosił nas Olivier z powrotem do wytwórni.
Olivier – załatwiłem wam wywiad w radiu. - Ucieszyliśmy się bardzo
Ja: kiedy?
Olivier: no za tydzień więc musimy najpierw nagrac piosenkę i razem z nią iśc do radia.
Artek:a wyrobimy się?
Olivier: a czemu by nie? I tak musimy już zacząc nagrywac
Tak więc na następny dzień zaczęliśmy nagrywac. Boże nie wiedziałam, ze to takie praco i czaso chłonne … maasakra. Najpierw chłopaki nagrywali, a to bardzo syzyfowa praca. Wokal nagrywaliśmy dopiero w 2 dniu a skończyliśmy w 3. Nie powiem męczyłam się, ale nie mogłam powstrzymac się i tak od uśmiechu na co dzień bo w końcu spełniało się moje marzenie.
W końcu po całym tygodniu pracy i nagraniu pierwszej piosenki mogliśmy iśc na pierwszy nasz wywiad tzn ja go udzielałam bo znałam włoski. Na miejscu Scooter mówił mi a raczej uprzedzał żebym nie mówiła o rodzinie, o prywatnych sprawach. Mogę powiedziec o Jussie ale nie np. co robiliśmy na pierwszej randce, albo jak całuje czy takie tam. Zaczęliśmy wywiad od puszczenia piosenki. Brian, który prowadził z nami wywiad stwierdził że to naprawdę fajny kawałek – rany, a kto taki uzdolniony w pisaniu tekstów?
Ja: ten akurat napisał Artur. A ja wymyśliłam linię melodyczną, no a chłopaki to wspaniale zagrali.
Brian: no a ty zaśpiewałaś wspaniale. No ale w każdym razie zespół Doorway to kto założył?
Ja: Mmm..w sumie to ja bo strasznie chciałam coś zrobic z moim marzeniem no i popytałam po znajomych i znalazłam 3 chętnych chłopaków.
Brian: ale tutaj trzeba zaznaczyc, że ciebie można było spotkac już wcześniej u boku sławnego Justina Biebera.
Ja: no tak o prawda.
Brian: Jaki on jest w prywatnym odczuciu?
Ja: wiesz myślę że gdyby był niefajny to bym się z nim nie zadawała co nie? Jest wspaniałym człowiekiem, ale rozmawiamy o Doorway czy o Jussie?
Brian: no tak, fakt przepraszam, widzę, że uczysz się szybko i chronisz prywatnośc. To powiedz nam jak długo już śpiewasz?
Ja: od 10 lat.
Brian: no to fantastycznie, jesteś samoukiem czy masz jakieś lekcje na swoim koncie?
Ja: nie no w sumie samouk, ale od jakiegoś roku chodzę na lekcje śpiewu. Chłopaki to też samouki. Tylko Artur jest ze szkoły muzycznej.
Brian: no to fantastycznie.
Po wywiadzie wróciliśmy do hotelu żeby się jakoś odstresowac.
Scooter: no Magda poszło ci rewelacyjnie, tłumacz mi wszystko przetłumaczył
Ja: haha, ciesze się, choc spanikowałam kiedy zapytał mnie o Jussa
Scoter: no ale dałaś sobię radę z odpowiedzią na to pytanie.
Wieczorem dodałam kolejne zdjęcie z Olim. Już parę tych fotek się uzbierało. Nawet dość dużo osób je RT na TT.
Wieczorem rozmawiałam z rodzicami. Byli ze mnie dumni, mama to nawet się rozpłakała przez telefon.
Potem rozmawiałam z Jussem – hej kotek.
Justin: no hej, hej
Ja: co tam u ciebie?
Justin:a nic, miałem koncert, spotkanie z fanami, a co u cb?
Ja: a miałam dziś wywiad
Justin: no, no, i jak ci poszło?
Ja: a dobrze, Scooter powiedział że świetnie sobie poradziłam. Ale wiesz mam przeczucie że jesteś na mnie zły...
Justin: co ja? Nie coś ty
Ja: nie kłam troszkę cie znam.
Justin: No wiesz jak myślisz jak się mogę czuc kiedy ty codziennie dodajesz jakieś fotki z jakimś gościem,który dla przypomnienia NIE JEST TWOIM CHŁOPAKIEM?
Ja: ale Juss przecież Oli jest moim przyjacielem i tyle.
Justin: no wiesz ze mna jakoś nie miałaś takiego fantastycznego pomysłu.
Ja: możemy się nie kłócic? Kocham cie!a to po prostu jest taka nasza tradycja. Ale dobrze będę dodawała rzadziej te zdjęcia.
Justin: ehh...no spooooko.
Po rozmowie poszłam spac bo byłam wykończona a na następny dzień dalej nagrywaliśmy piosenki.  

wtorek, 28 maja 2013

Rozdział 71

Następnego dnia poszliśmy do wytwórni gdzie mieliśmy zacząc pracę. Poznaliśmy tam wszystkich:
Sara – producent muzyczny, będzie nad wszystkim panowała.
Olivier – będzie nam załatwiał występy i jakiś rozgłos.
Clarisa – nauczycielka vocalu, będzie ze mną pracowała.
Pablo – on będzie pomagał chłopakom aby lepiej grali.
Francesco – muzyk- technik, będzie wszystko montował i składał do kupy.
Kate – nasza stylistka.
No i kiedy graliśmy jeden z naszych kawałków Sara nam przeszkodziła – ej teraz się zorientowałam, że nie macie kogoś do klawiszy!
Odpowiedziałam, jej bo tylko ja znałam włoski. - no tak, nie mamy.
- to zaraz kogoś załatwię, po godzinie przyszła z wysokim brunetem, bardzo przystojnym o lekkich rysach twarzy z zielonymi oczami i powiedziała – to jest Ben, przez najbliższe 3 dniu będziecie uczyc go waszych kawałków.
Ja: ok, z miłą chęcią.
Zagraliśmy ten kawałek w końcu i wszystkim się bardzo podobał. Wszystkie utwory mamy po angielsku, więc nie ma problemu.
Po południu zajęliśmy się Benem. Musiałam przy tym być bo ja musiałam zaakceptowac to jak on gra i musiał on się dostosowac do mojego śpiewania, a poza tym chłopaki by się z nim nie dogadali. Ok 18 przyszedł Olivier z tłumaczem, nazywała się Samantha. - zostawiam was samych a ja Magdę zabieram, na godzinę na lekcję śpiewu.
Poszliśmy do innej sali i czekała tam już Clarisa – hej, zaczniemy od tego, że ty mi coś zaśpiewasz.
Zrobiłam to o co mnie prosiła.
- yhym, no masz ciekawą barwę głosu, podoba mi się, musimy popracowac nad oddechem, intonacją i paroma innymi rzeczami.
Ja: ok.
- dobra na początek takie cwiczenie, weź głęboki wdech i sypuśc na spółgłoskę ''s''
- ssssssssssssss....
- dobrze, teraz spróbuj oddzielac je w ten sposób s s s s i pracuj mięśniami pamiętaj!
- s s s s s...
- ok, świetnie teraz takie cwiczenie – podeszła do pianina–do do re re mi mi fa fa soool fa mi re do-zaśpiewała mi. No więc ja zrobiłam tak jak kazała. I takie cwiczenia przez godzinę. Potem wróciłam do chłopaków i dalej cwiczyliśmy ok 22 mogliśmy wracac.
- Magda! Zaczekaj! - powiedział Olivier.
Ja: co jest?
Olivier: jak tam z Jussem?
Ja: a no już dobrze, dogadaliśmy się.
Olivier: no to się cieszę bardzo.
Ja: ja też. Ej mam pomysł!
Olivier: no jaki?
Ja: codziennie na twittera będę dodawała nasze zdjęcia z codziennej pracy co ty na to?
Olivier: no spoko, ale jak na to zareaguje Justin?
Ja: spookojnie, oj już wie, że my jesteśmy przyjaciółmi i to rozumie.
Zrobiłam zdjęcie i wstawiłam na TT. W hotelu byłam tak padnięta, że po kolacji która zamówiłam do pokoju zasnęłam. Obudziłam się ok. 3 w nocy bo obudził mnie sms '' co dobranoc już mi nie napiszesz? :(nie rozmawialiśmy dziś cały dzień, czy tak już będzie codziennnie?''
Zmartwiłam się tą wiadomością, odpisałam mu '' Nie skarbie coś ty! Po prostu calutki dzieńmiałam coś do roboty a jak wróciłam do hotelu to zasnęłam strasznie szybko, przepraszam. Kocham Cie! :* ''
- Ja ciebie też kocham :* a jak wgl dziś było?
- było świetnie, ale możemy pogadac jutro? Zadzwonię i pogadamy zamiast pisac smsy dobrze? Bo teraz jestem padnięta.
- dobrze, idź spac, dobranoc :*
-dobranoc :*



Przepraszam, że tak późno ale nie dałam rady wcześniej ;/

Pozdrawiam Natalię :*

Nasz facebook https://www.facebook.com/pages/Justin-BieberBeliebersLove-Forever-/141625069353684


SWAGGY!!

poniedziałek, 27 maja 2013

Rozdział 70

Nareszcie już 28 maja doczekałam się! Jutro wyjeżdżamy do Mediolanu. I w końcu zobaczę się z Justinem po miesiącu, ale ja się za nim stęskniłam. On i Scooter mieli czekac na mnie na lotnisku, bo ich samolot miał wcześniej przyjeciec. Pakowałam się, od jutra już nie chodzę do szkoły. Nagle zadzwonił Justin – hejka
- no cześc, jej mówię ci jak ja się ciesze na ten cały Mediolan i na to że w końcu cię zobaczę! - powiedziałam rozradowanym głosem.
Justin: no właśnie, bo ja w tej sprawie... - powiedział zakłopotanym głosem.
Ja: aha..czyli się nie zobaczymy, tak?
Justin: żałuję i to bardzo ale niestety nie, mam kilka koncertów, wywiadów nie dam rady, muszę odrobic to co zaniedbałem kiedy się tobą opiekowałem jak byłaś w szpitalu.
Ja: ehh ale to w takim razie kiedy się zobaczymy?
Justin: nie mam pojęcia. Może uda mi się wpaśc tam do was, ale niczego nie obiecuję.
Ja: kurcze, niedobrze. - łza spłynęła mi po policzku.
Justin: no a wiesz co jest najgorsze?
Ja: no co?
Justin: że to że wy będziecie tam miesiąc nie oznacza, że nie będziecie tam dłużej.
Ja: co? Czyli możemy spędzic tam więcej czasu?
Justin: tak, jak na moje oko raczej na pewno. Bo zanim nagracie piosenki, zanim je wgl opracujecie, potem trzeba jakoś powystępowac, pokazac się ludziom.
Ja: no o tym nie pomyślałam.
Justin: no słońce to jest twoje marzenie i ono nie jest aż takie kolorowe jak ci się zdawało.
Ja: no chyba nie.
Po rozmowie z Jussem dokończyłam pakowanie się, a potem umówiłam się z Kaśką i Oliwią na mieście. Poszłyśmy na zakupy i też coś zjadłyśmy.
Kaśka: no to ja liczę na jakieś podziękowania na tej płycie dla mnie.
Oliwia: no ja tak samo!
Ja: hmm no nie wiem, pomyślę.
Zaczęłyśmy się śmiac. Dopadli nas paparazzi i oczywiście pytania '' tęsknisz za Justinem?'' , ''wróciliście do siebie?'' , '' czy to ty dodałaś wasze wspólne zdjęcia?''. A że miałam dobry humor to odpowiedziałam ''tak tęsknie za nim bardzo'' , '' nie wróciliśmy do siebie, bo nie zerwaliśmy'' , ''tak ja wstawiłam te fotki''. Udzieliłam jeszcze paru odpowiedzi a potem poszłyśmy do parku.
Do domu wróciłam ok 21 i od razu poszłam spac.
Rano mama mnie przebudziła ok godziny 9 bo o 11 musiałam jechac już na lotnisko bo samolot miałam o 14. wstałam, przygotowałam się do wyjścia, dopakowałam potrzebne rzeczy. Kiedy wyszłam zobaczyłam moich znajomych z wielkim plakatami z napisem '' Będziemy za tobą tęsknic'' strasznie miło mi się zrobiło. Pożegnałam się z nimi i niestety musiałam już jechac. Weszłam do auta i odjechaliśmy. Po drodze słyszałam tylko od mamy:
-dbaj o siebie,
-uważaj na siebie.
-nie reaguj na zaczepki,
-pamiętaj o lekach,
- o mój Boże byliśmy u lekarza ?! - tak mamo byłam, na kontroli.
- ubieraj się stosownie,
-zachowuj się dojrzale,
-nie szalej
i wiele, wiele innych tego typu upomnień, wskazówek itp.
Jak ja kocham moją mamę, hahaha.
Najbardziej podobało mi się jej stwierdzenie, uwaga cytuję '' To jest chore! Dzieci mają po 17 lat i już wybywają w świat! Co to za czasy! Ty jesteś za młoda na takie życie, a tu już płyta i Mediolan! Co będzie potem?'' - hahaha, nie mogę zawsze jak sobie tylko przypomnę to chce mi się śmiac.
Odpowiedziałam mamie że sama się na to godzi i ja jej za to dziękuję bo przynajmniej pozwala mi spełniac marzenie. A ona na to swój słynny tekst '' No masz szczęście że uczysz się tak jak się uczysz, bo gdyby nie to to byś nigdzie nie jechała tylko przy książkach siedziała'' . W takich właśnie momentach cieszę się że jednak podczas roku szkolnego uczę się. Dojechaliśmy na lotnisko chłopaki z zespołu czekali na mnie w umówionym miejscu. Przywitałam się z nimi i pożegnałam się z rodzicami. Potem wszyscy razem poszliśmy na odprawę i te wszystkie inne procedury. Weszliśmy na pokład samolotu i już po ok 4 i półgodzinie byliśmy w Mediolanie. Tam czekał już na nas Scooter – no cześc, jak tam podróż?
Ja: a całkiem dobrze, szybko poszło.
Scooter: no tak, a ja to się musiałem męczyc kilka dobrych godzin.
Ja: wiesz, tak wgl to chciałam ci podziękowac że nam pomagasz.
Scooter: nie no coś ty daj spokój, nie ma za co.
Poszliśmy do hotelu, a od jutra zaczynaliśmy ciężką pracę. Zadzwoniłam do Jussa, żeby się nie martwił a poza tym chciałam z nim pogadac.



Pozdrawiam Natalie, która wostatnim czasie bardzo mi pomaga, już nawet nie chodzi tylko o Bloga! :* Dziękuję Ci :**

https://www.facebook.com/pages/Justin-BieberBeliebersLove-Forever-/141625069353684?ref=hl  Nasz facebook :D
A i jak by ktoś chciał by byc informowany o nowym rozdziale to prosze na priv pisac na tym facebooku jaki kolwiek kontakt z Wami a ja będe wysyłała wiadomości do Was :* // Believe ;*

SWAGGY!!

Rozdział 69

Ja: Juss, to jest Oli poznałam go na sylwestrze, pamiętasz?
Justin: a no tak przypominam sobie. Co zaprosiłaś go?
Ja: nie, on jest tym przedstawicielem wytwórni z Mediolanu.
Justin: O Boże poważnie?
Ja: no tak a co?
Justin: nie no nic, tylko...
Ja: tylko co?
Justin: mnie się wydaje czy wy jesteście zespołem a na zdjęciach z kolacji jest tylko wasza dwójka?
Ja: a no bo wczoraj byliśmy jako przyjaciele.
Justin: taa akurat jako przyjaciele...
Ja: no tak! Czy ty coś sugerujesz?
Justin: nie..znaczy tak!
Ja: no proszę bardzo podziel się swoją tezą?
Justin: myślę, że Ty się odgrywasz za Cristal na mnie!!
Ja: Co?! No chyba kpisz?!
Justin: nie!
Ja: wiesz co jak bym chciała się odegrac to chyba pogodziła bym się z Łukaszem!
Justin: no pięknie! Teraz przegięłaś!
Ja: Ja? To ty wymyślasz jakieś głupoty! Przecież jeśli chodzi o Oliviera to nawet na sylwestrze mogłeś zauważyc jak nam się dobrze rozmawia.
Justin: no a co aż taki wspaniały jest?
Ja:Tak, jest miły, przystojny, zabawnym wesoły i świetnie się dogadujemy. To coś złego że się przyjaźnimy?
Justin: wiesz co..sorry ale ja muszę sobie to wszystko poukładac. Odezwę się, pa.
Rozłączył się. Zrobiło mi się przykro, rozpłakałam się i od razu zadzwoniłam do Kaśki. Powiedziała, że to Juss jest niesprawiedliwy, ma pretensje a sam nie robi nic leprzego.
Miała rację. Na następny dzień przy spotkaniu z Olim powiedziałam mu o rozmowie z Justinem.
- oj to może, nie spotykajmy się?- powiedział
Ja: no coś ty! Już za późno, powiedziałam mu że się przyjaźnimy.
Olivier: oo naprawdę?
Ja: no tak.
Wieczorem opowiedziałam mu o Cristal. Był taki kochany, starał się mnie pocieszac, jakoś mi pomagac. Magle na internecie opublikowano kolejne artykuły zatytułowane '' oni naprawdę zerwali'' i fotka moja i Oliviera z kolejnego spotkania. I ''Juss świetnie się bawi z nową dziewczyną'' i ich zdjęcie. Dostałam smsa '' no pięknie kolejne spotkanie, BRAWO!!''. Odpisałam mu tym samym '' a dziękuję, mam nadzieję że tobie również się spotkanie udało!!'' I była cisza.
Rozpłakałam się, Oli mnie przytulił i starał jakoś pocieszyc. Źle się czułam z tym że znowu kłócę się z Justinem, ale to on zaczął więc to jego wina. Na następny dzień Olivier już jechał, ale nie chciał żebym jechała z nim na lotnisko, bo byłby za duży szum. Pożegnaliśmy się i pojechał. Szkoda bo dobrze mi się z nim rozmawiało. Przez cały dzień nie mogłam znaleźc sobie miejsca więc postanowiłam napisac do Jussa '' i co przeszła ci już złośc?''. On jednak postatnowił zadzwonic. - tak przeszła mi, skarbie przepraszam.
Ja: no fajnie, że zrozumiałeś to w końcu i mnie przepraszasz. Tylko moje pytanie brzmi czy wiesz za co?
Justin: taak, ty masz prawo się spotykac z kim chcesz a ja nie mogę ci robic o to kłótni. Ale ja naprawdę pomyślałem że skoro ty czepiasz się o Crlistal to coś w tej wasze znajomości jest nie tak. Ale masz rację i przepraszam cię.
Ja: no dobrze, już się nie gniewam
Justin: lecz to nie oznacza tego że gościa zaakceptuje, bo odbiera mi dziewczynę
Ja: nikt ci mnie nie obiera, a poza tym co ja mam zrobic z tobą?
Justin: ja już z Cristal się nie spotkam, po prostu spotkałem się z nią parę razy ale nic więcej. Miałem tu więcej pracy więc mogłem się z nią widywac ale dziś wyjechałem więc nie będziemy się mieli jak widywac. Nawet numeru tel jej nie mam.
Ja: oo to nie wiedziałam
Justin: no właśnie.
Ja: Ale nie będziesz się złościł o Oliviera? Bo ja z nim będę pracowała i jesteśmy przyjaciółmi.
Justin: Nie skarbie nie będę się złościł. Ale powiedz czy te wszystkie superlatywy które wymieniałaś na jego temat to prawda?
Ja: tak, ale nie martw się ty masz ich więcej. No i masz przewagę nad nim
Justin: niby czemu?
Ja: no bo to ciebie kocham, i to w tobie się zakochałam po uszy.
Justin: no ja ciebie też kocham moja ty księżniczko.
Skończyliśmy rozmawiac, a co do tych plotek to Juss powiedział, że zaraz je zniweluje wstawiając nasze zdjęcie które sobie zrobiliśmy jak się widzieliśmy. I faktycznie, wrzucił je do sieci i krążyły nowe spekulacje że on za mną tęskni i wgl, na co ja postanowiłam zaszalec i też dodałam nasze zdjęcie. I też oczywiście, że niby dajemy sobie znac nawzajem ze za sobą tęsknimy i nie możemy bez siebie życ. No w sumie to prawda tęsknie za nim cholernie i nie potrafię życ bez niego on chyba też beze mnie nie może. Haha.



No macie klejny, udało mi się dodac teraz, bo dziś nie poszłam do szkoły :*

Pozdrawiam Natalie :D

A tu macie facebooka https://www.facebook.com/pages/Justin-BieberBeliebersLove-Forever-/141625069353684  // Believe ;*
Ps. Przypominam że nadal poszukujemy chętnych adminów, czekamy na wasze zgłoszenia :*

SWAGGY!!

niedziela, 26 maja 2013

Rozdział 68

Na następny dzień pojechaliśmy ze Scooterem na lotnisko skąd mieliśmy odebrac tego faceta z Mediolanu. Chłopaki mieli dojśc do nas do restauracji czekali tylko na znak że maja się już zbierac. Nagle w tłumie widzę Oliviera (tego co poznałam na sylwestrze i Juss lekko był zazdrosny). Podszedł do mnie i powiedział – Magda? To ty?
Ja: no tak, ta sama.
Olivier: no co za spotkanie miałaś się odezwac
Ja: ale uprzedzałam, że to może potrwac.
Olivier: no tak, faktycznie.
Ja: No ale skoro jesteś w Polsce to jak nie będziesz zajęty ani ja to może się spotkamy? Co?
Olivier: no pewnie! Z miłą chęcią!
Ja: a co ty wgl robisz tutaj?
Olivier: a jestem tu służbowo, bo jakiś zespół ma nagrywac w płytę w wytwórni którą reprezentuję.
Ja: poważnie?!
Olivier: no tak, a co?
Ja: no bo to chodzi o mój zespół!
Oliwier: No co ty opowiadasz?!
Ja: no poważnie!
W tym wszystkim zapomniałam o tym że Scooter stoi koło nas i nas słucha. W końcu powiedziałam mu że my z Olivierem się znamy z sylwestra.
Scooter: oo to świetnie, będzie wam się lepiej pracowało ze sobą.
Poszliśmy więc do restauracji. Chłopaki już na nasz czekali. Na początku przeszliśmy do konkretów. Scooter nieźle przemaglował Oliviera. Wypytał go dokładnie o wszystko. Potem Olivier zapytał – znacie włoski? Bo może się wam przydac w Mediolanie.
Chłopaki pokręcili głową na co ja opowiedziała: ja znam, całkiem dobrze, w sumie to płynnie mówię po angielsku i po włosku.
Olivier był zaskoczony ale ona za to przyznał się, że umie mówic po polsku, bo jego dziadek jest polakiem. A poza tym miał parę zleceń w Polsce i się nauczył. Zrobiło się późno więc Olivier pojechał do hotelu, chłopaki do domów, a ja ze Scooterem do mnie. Od razu poszliśmy spac, bo jutro z samego rana szłam do szkoły a potem praca z Olim. Cieszyłam się, że to wł on bo wydawało mi się że znaleźliśmy wspólny język.
Na następny dzień poszłam do szkoły. Po skończonych lekcjach poszłam do domu przebrałam się i ze Scooterem poszliśmy po Oliego i potem do naszego garażu. Tam pokazaliśmy Olivierowi na co nas stac.
Olivier: Kurcze no świetnie! A jak się nazywacie?
Ja: Doorway
Oliwier: oo fajna nazwa.
Ja:haha, wiem w końcu ja ją wymyśliłam, nie no żart wspólnie.
Potem Scooter powiedział że wszystko już wiadomo, jak by były jakieś pytania czy coś innego to żebyśmy do niego dzwonili, bo on musi już leciec. Wieczorem miał odlot więc ja z Olim go odprowadziliśmy, a potem sami poszliśmy coś zjeśc. Dużo rozmawialiśmy, ale już tym razem o wszystkim. Strasznie fajnie spędziło mi się z nim czas. Cały czas mieliśmy temat, więc nie było tej niezręcznej ciszy.
Podczas kolacji powiedziałam mu trochę o mnie a on mi o sobie.
Olivier: a jak długo jesteś z Justinem?
Ja: od 27 grudnia czyli no prawie 5 miesięcy.
Olivier: oo to dośc długo
Ja: ee tam długo, mam jednak nadzieję że będzie jeszcze dłużej.
Podczas tego wieczoru nie obeszło się też bez paparazzi.
- co już cię męczą? - zapytał
Ja: no wiesz bycie dziewczyną Justina Biebera zobowiązuje.
Oli odprowadził mnie do domu a potem sam wrócił do hotelu. Juss tego wieczora też nie zadzwonił. Na następny dzień oczywiście znowu szkoła, potem spotkanie z Olim i tak jakoś zeszło cały dzień. Poczułam, że mogę powiedziec mu wszystko, zaufałam mu. Z czego się bardzo cieszę. Opowiedziałam mu o Łukaszu i tej całej chorej sytuacji. Był zdziwiony, że to taki dupek.
Wróciłam do domu i zadzwonił telefon, to był Juss- hej, możesz mi powiedziec co ty robiłaś z tym chłopakiem na kolacji?



No i tak, macie Haha :P Taki tam rozdział, co o tym wszystkim sądzicie? Olivier, a z drugiej storny Cristal... no niezłe zamieszanie... :P

Pozdrowionka dla Natalii xD

Przypominam Wam, że my nadal szukamy chętnych adminów! :* https://www.facebook.com/pages/Justin-BieberBeliebersLove-Forever-/141625069353684

SWAGGY!!

Rozdział 67

Postanowiłam poczekac, aż to Juss odezwie się do mnie pierwszy. Zobaczymy co będzie takiego mówił. Zjadłam śniadanie, i poszłam spotkac się z Bartkiem i Gośką. Nie mówiłam im nic, bo jednak mogą coś powiedziec reporterom. Ja jak zwykle uśmiechałam się i byłam miła dla dziennikarzy, ale nie odpowiadałam na żadne pytania. Nagle zadzwonił Juss. Nie wiedziec czemu nagle zaczęłam być bardzo zła. Odebrałam i usłyszałam Justina – Wiem, że jesteś zła, ale daj mi to wytłumaczyc.
Ja: no coś ty! Nareszcie masz coś do powiedzenia?
Justin: tak spotkałem się z Cristal ale ona jest taka sympatyczna i zabawna. Dobrze mi się z nią rozmawia dlatego postanowiłem zaprosic ją gdzieś jeszcze.
Ja: nie no świetnie, po prostu świetnie! Czy ty się chłopie słyszysz??
Justin zamilkł, a ja po chwili się rozłączyłam.
Bartek się mnie pyta co się stało, a ja odpowiedziała, że nic takiego.
Popołudniu uczyłam się bo jutro do szkoły. Ale nie mogłam się skupic. Zeszłam na dół opowiedziałam o wszystkim mamie. Poradziła mi żebym to przeczekała i udawała ze już jest ok i zobaczę do czego to wszystko doprowadzi. Zgodziłam się. Wróciłam do swojego pokoju i uczyłam się dalej ok 20 poszłam na serial i przy okazji kolacje zjadłam. Ok 21 zadzwonił Justin – no cześc skarbie, dalej zła jesteś na mnie?
Ja: eh nie, już nie.
Justin: dzwonię, żeby ci osobiście powiedziec że cię bardzo kocham no i życzyc ci miłej nocki.
Ja: dziękuję
Justin: co ty mnie już nie kochasz?
Ja: nie no kocham cię kocham głuptasie.
Byłam padnięta więc kiedy tylko skończyliśmy rozmawiac poszłam spac.
Rano jak zwykle zebrałam się i poszłam do szkoły z Kaśką. Tam podszedł do mnie dyrektor i powiedział, że jakoś w tym tygodniu przyjedzie ktoś z tej wytwórni z Mediolanu żeby omówic ze mną parę szczegółów. Zgodziłam się, ale napisałam od razu smsa do Jussa żeby powiedział to Scooterowi. Okazało się że on już o wszystkim wiedział i też przyleci. Byłam już ciekawa co będziemy omawiac, i jak ta nasza współpraca będzie wyglądała. Na następny dzień poszłam z chłopakami do naszego garażu gdzie mieliśmy próbę, bo pewnie ten przedstawiciel z Mediolanu będzie chciał nas usłyszec na żywo. W pewnym momencie Artek stwierdził, że może nazwiemy jakoś nasz zespół bo nasza dotychczasowa nazwa jest jakaś taka dziwna... bo nazywamy się NAMK od naszych inicjałów. Myśleliśmy i Mateusz palnął – ale wiecie co może ta nazwa symbolizowac wicie wejście w ten świat muzyki, wejście w ten leprzy świat.
Na co Kamil wypalił z tekstem- Better World
Ja: wiesz Kamilku to brzmi troszkę jakbyś wymyślał nazwę dla jakieś fundacji charytatywnej.
Kamil: to jak jesteś taka mądra to sama coś wymyśl.
Ja: hmm skoro ma to symbolizowac wejście w coś to może Doorway?
Chłopakom się spodobało. - no to nazwę już mamy, teraz zabierajmy się za próbę – powiedział Artek.
Na następny dzień, też mieliśmy próbę i przyleciał już Scooter, który przyszedł również na próbę, żeby nas posłuchac.
Scooter: Magda nie wiedziałem, że ty tak potrafisz śpiewac!
Ja: no widzisz, lubię zaskakiwac ludzi.
Po próbie poszłam na miasto zjeśc coś ze Scooterem.
Ja: a co tam u Jussa?
Scooter: a co nie gadacie ze sobą?
Ja: nie no rozmawiamy, ale od kiedy spotyka się ze swoją nowa koleżanką to jakoś zapomina o mnie, nie dostaje już miłych sms'ów od niego, nie dzwoni, nie odpisuje, nie mamy tematów.
Scooter: łoł to dziwne..
Ja: no dziwne i powiem ci że martwię się... ale mówię to tylko do ciebie.
Scooter: spooko nikomu nie powtórze. Nie no martwic to nie masz się o co.
Ja: jak to nie mam o co? Mój facet mówi mi że poznał fajną dziewczynę a ja mam to przyjąc ze spokojem??
Scooter: no też fakt, ehh.
Ja: jaka jest ta Cristal wgl?
Scooter: no jak mam być szczery, to jest ładna, zabawna, ma super uśmiech, no nie ukrywam nie da się przy niej nudzic.
Ja: no to sam widzisz moge mieć pewne obawy.
Scooter: ale przed czym?
Ja: no że Juss się w niej zakocha tak jak we mnie kiedyś, jak oczywiście już tego nie zrobił – posmutniałam.
Scooter: No po części masz rację jest zakochany i to po uszy ale w tobie!
Ja: ale sam mi opowiada jaka ona jest wspaniała i wgl.
Scooter: no bo polubili się, ale to nic więcej.
Ja: ok, zaufam ci, ale jak wytłumaczysz to że on mnie zaczyna bardziej olewac?
Scooter: wiesz teraz mamy dużo roboty i wszyscy jesteśmy wykończeni. Justin też jest zmęczony, no on zwłaszcza.   



Ej ja Was Kocham!! <3 znajomu moi dziwią się ze jeszcze sobie nie odpuściłąm tego pisania i że tak zawzięcia do tego podchodzę, ale no nie da się inaczej, dodajecie mi takiego kopa, że aż trudno nie miec ochoty pisac :** Dziękuję Wam za wszystko!! <3

Pozdrawiam Natalie :D

Nasz facebook https://www.facebook.com/pages/Justin-BieberBeliebersLove-Forever-/141625069353684

SWAGGY!

Rozdział 66

Następnego dnia obudziłam się i jak zwykle popatrzyłam na telefon bo zawsze czeka tam na mnie wiadomośc od Jussa. Tym razem go nie było. Co się stało? Zapomniał? Przecież codziennie mi przysyłał. Ale pomyślałam, że może jest zmęczony czy coś i no mogło mu się zapomniec. Zeszłam na dół zjeśc śniadanie. Było tak ciepło, że Kaśka z Oliwią chciały mnie zabrac na miasto, na zakupy. Poszłyśmy więc. Nie spodziewałam się tylu napotkanych po drodze dziennikarzy. Pytali o mnie i o Jussa. Czy jesteśmy razem czy nie. Co ja na to że tak szybko po zerwaniu ze mną znalazł sobie nową. Nie odpowiadałam na te pytania, bo po co?Połaziłyśmy sobie po sklepach wraz z reporterami. Parę osób chciało ze mną zdjęcie i autograf, więc dałam. No i potem poszłyśmy coś zjesc. Zachciało nam się pizzy więc poszłyśmy no naszej ulubionej knajpki.
Oliwia: no i jak tam odezwał się coś od wczoraj Juss, bo coś nie widzę żebyś ten telefon wyciągała.
Ja: no jak na razie milczy, ale może ma dużo pracy.
Kaśka: taa akurat zawsze jak ma dużo pracy to ty o tym NA PEWNO wiesz a nie że może. A poza tym to coś nie jesteś zbyt wesoła dziś.
Oliwia:no nawet strasznie olewasz dziennikarzy.
Ja: oj no bo...
Kaśka: ta cała Cristal? Tak? To o nią chodzi?
Ja: no tak.
Oliwia: Ale Magda! On jest z tobą i sam mówi, że nie chce nikogo innego.
Ja: no tak, a jak może ona mu wpadła w oko?
Kaśka: Ogarnij się! To był tylko 1 raz tak? Czy było więcej spotkań?
Ja: no tak, tylko to jedno
Oliwia: No to co się martwisz! Jak by było kolejne to bym się martwiła, a tak to wyluzuj.
Miały rację. Postanowiłam się uspokoic. Wróciłam do domu i włączyłam laptopa. I najpierw napisałam coś na Twiterze potem weszłam na Fb no i w końcu na stronkę plotkarską, bo jednak jestem Beliebers i chciała bym wiedziec co się dzieje z miom chłopakiem, i jednocześnie idolem.
Okazało się, że miał dziś wywiad i sesję zdjęciową więc dlatego nie pisał. Uspokoiłam się. Nagle zadzwonił na skypa Juss. Odebrałam. - no hej.
Justin: no cześc, cześc.
Ja: co tamu ciebie?
Justin: a całkiem w porządku.
Ja: no to fajnie.
Przez chwilkę milczeliśmy oboje.
Justin: co tak milczysz?
Ja: bo jakoś widzę, że chyba nie bardzo mamy o czym rozmawiac...
Justin: jak to?
Ja: no tak to, zapytałam się co u cbiebie, ty mi tylko odp ze ok, ale już nic mi nie opowiedziałeś, anie nawet nie zapytałeś się co tam u mnie.
Justin: No to co tam u ciebie?
Ja: No a wyobraź sobie, że cały dzień wysłuchiwałam od dziennikarzy pytania typu '' jak się czujesz po zerwaniu z Justinem? '' , '' nie czujesz się wykorzystana przez niego?'' , a moje ulubione pytanie to '' jak się czujesz z tym, że Justin tak szybko znalazł sobie nową dziewczynę na twoje miejsce''.
Justin: co? Jak to?
Ja: Jejku no Juss normalnie! Dowiedziałam się dziś, że wszyscy myślą że zerwaliśmy, a ty znalazłeś sobie nową!!
Justin: Ehh... dzienniekarze.
Ja: I co tyle?!
Justin: a co mam więcej zorbic?
Ja: wiesz ciekawa jestem co ty byś zrobił gdyby to ciebie pytano jak się czujesz z tym że znalazłam sobie nowego chłopaka.
Justin: nie no rozumiem, cie ale co ja mogę zrobic? Pogadają, pogadają i przestaną.
Zmieniliśmy temat, ale jakoś nie był rozmowny więc powiedziałam, że nie mogę już gadac i się rozłączyłam.
Była godzina 16, zadzwonił do mnie Bartek czy przyjdę do nich do parku. Zgodziłam się i pędem do nich dołączyłam.
Ja: siema, co tam u was?
Bartek: a siema, u nas wszystko ok, a co u Ciebie?
Ja: a bardzo dobrze.
Gosia: słyszeliśmy, że rozstaliście się z Justinem
Ja: co? Aa no tak, też słyszałam
Zośka: czyli plotka?
Ja: no pewnie!
Bartek: uff no to dobrze
Zaśmiałam się. Potem łaziliśmy po alejkach, siedzieliśmy na ławce wygłupialiśmy się, robiliśmy zdjecia. Wróciłam do domu ok. 21 byłam padnięta. Zjadłam kolację, obejrzałam swój ulubiony serial i poszłam do pokoju. Dostałam smsa od nieznanego numeru '' i co? Trzeba było mnie posłuchac, nie pasujesz do niego''. To była Selena ale zignorowałam tą wiadomośc. Była 22;30 a od Jussa żadnego smsa. Ciekawe czemu. No nic, ja postanowiłam napisac – dobranoc, idę już stac.
Nie dostałam żadnego odzewu. Poszłam spac. Rano weszłam jak zwykle żeby luknąc na fb, tt i zobaczyc co porabiał wczoraj takiego Justin, że mi nie odp. Weszłam a tam zdjęcia z tą całą Cristal. Oczy wyszły mi na wierzch i nie wiedziałam co mam myślec. Jeszcze mogła bym pomyślec, że to są zdjęcia z ostatniego spotkania, ale no inne ciuchy. Coś jest nie tak, czy on coś ukrywa. Czemu mi powiedział, że widział się z nią tylko raz? Ehh... coś mi ty nie pasuję.

Buziak :P


No i tak, kolejny rozdział, Jak bd 10 kolemtarzy to dziś jeszcze dodam kolejny rozdział :D

Nasz Facebook https://www.facebook.com/pages/Justin-BieberBeliebersLove-Forever-/141625069353684 // Believe ;*

SWAGGY!

sobota, 25 maja 2013

Rozdział 65

Kiedy wylądowaliśmy mój tata odebrał nas z lotniska i zawiózł do domu. Moje walizki wziął Juss i weszliśmy do środka weszłam a tam Moi znajomi krzyczą '' witaj z powrotem!” Zrobiło mi się strasznie miło. Przywitałam się najpierw z mamą, potem z kolegami i koleżankami. Była Kaśka i Oliwia Bartek z Gośką, Zośka i inni. Był piątek więc spoko, nikomu się nigdzie nie śpieszyło. Posiedzieliśmy, pogadaliśmy. Ok 23 zaczęli się zbierac. Juss oczywiście został. Wiem niestety jaka jest moja mama. Bardzo zasadnicza kobieta, więc ja + Justin w jednym łóżku to coś niedopuszczalnego. Pościeliła mu w pokoju gościnnym. Ja oczywiście wytłumaczyłam mu co i jak. Zrozumiał. Pożegnaliśmy się i rozeszliśmy się do swoich łóżek. Ok 3 w nocy dostałam sms'a '' Miałem cię dla siebie przez prawie miesiąc, a teraz mam tak po prostu sobie spac w pokoju obok??? :C''
Odpisałam mu '' No niestety tak, jak by nas moja mama zobaczyła, to było by na tyle z naszego związku chyba''
Justin: ehh... no to jednak wolę nie ryzykowac.
Ja: no ja też nie.
Justin: Ja nie mogę spac...
Ja: no ja tak samo, to przez tą zmianę czasu.
Justin: no na pewno. Kurcze, jutro będziemy usypiac, haha :)
Ja: no wtedy przynajmniej jak padniemy gdzieś obok siebie to nie będzie dziwne :P
Smsowaliśmy tak przez godzinę, ale ja stwierdziłam, że to głupie i poszłam do niego do pokoju. Rozmawialiśmy tak do ok 6 usłyszeliśmy jak moja mama wstaje a ona jak my rozmawiamy. - co wy robicie? Czemu nie śpicie?
Ja: bo tam jest inna strefa czasowa mamusiu, hahah,
Mama; Aaaa no tak, racja, dobra to rozmawiajcie, a ja idę na dół.
Poszła, a my dalej rozmawialiśmy, ale zaczęło nam się chciec spac. Ale postanowiliśmy o 8 że pójdziemy na śniadanie. Zjedliśmy coś co ja przygotowałam i poszliśmy oglądac telewizję. Potem poszliśmy oglądac telewizję u mnie w pokoju. Położyliśmy się, Juss objął mnie w talli. Zasnęliśmy. Obudziliśmy się dopiero ok 16. zjedliśmy obiad i poszliśmy na spacer.
Ja: no to jutro już jedziesz?
Justin: no tak, niestety
Ja: będę tęskniła.
Justin: a myślisz, że ja nie? Ale spokojnie, będę dzwonił, pisał, no i jeszcze skype mamy.
Zaśmiałam się – no tak, ale to nie to samo jak fakt, że zawsze mogłam się przytulic, pocałowac cię.
Justin: no wiem, wiem, ale damy radę. Pamiętaj, że w czerwcu jedziemy do Mediolanu nagrywac płytę! Twoją pierwszą!
Ja: Noo!! Kurcze ale się ciesze!
Wróciliśmy do domu ok 20, kolację zjedliśmy na mieście. No i w nocy oglądaliśmy jakieś filmy, rozmawialiśmy, nawet w karty graliśmy. Ale ok 5 padliśmy. O 9 obudziła mnie mama, i powiedziała, że Juss musi już wstawac, bo samolot ma o 13. Więc ja się rozbudziłam bardziej i przystąpiłam do akcji ''obudzic Biebera''.
Usiadłam na nim i zaczęłam go całowac. - mmm jaka miła pobudka, poproszę o taką już zawsze. - powiedział.
Ja: no nie wiem czy da się zrobic, ale w sumie powiem Scooterowi, wyjdzie na ulice krzyknie ''Kto chce obudzic Biebera'' i na pewno jakaś fanka się znajdzie.
Justin wziął i teraz on siedział na mnie, trzymał mi ręce nad głową i zaczął mnie całowac. Potem powiedział dalej mnie trzymając '' ale kiedy ja chcę ciebie jako mój budzik'' i znowu zaczął całowac.
W końcu wstaliśmy, zjedliśmy śniadanie. Juss się spakował i o 11 mój tata zawodził go na lotnisko – na pewno nie chcesz, żebym jechała z tobą? - zapytałam
Justin: nie chce żebyś mi się biedaku tam rozpłakała czy coś tego typu.
Ja: no dobrze, to uważaj tam na siebie i koniecznie zadzwoń jak będziesz już na miejscu. A i eszcze jedno bardzo, ale to baardzo ci dziękuję za to co dla mnie zarobiłeś.
Justin: Nie ma za co, to po pierwsze, a po drugie dobrze zadzwonię i będę uważał. A no i jeszcze jedno Bardzo, ale to bardzo cię kocham i nie zapominaj o tym!
Ja: haha, dobrze nie zapomnę, ja ciebie tez kocham.
Poszedł. Zrobiło mi się smutno, ale jakoś damy radę.
_____________________________________________
Tak minął tydzień i w końcu mogłam wrócic do szkoły. No o dziwo stęskniłam się za nimi. Był już maj, strasznie dużo opuściłam, ale dyrektor powiedział, że ja już i tak mam zaliczone to półrocze więc spokojnie. W klasie wszyscy mnie przywitali, było mi strasznie miło. Po szkole poszłyśmy z Kaśką na zakupy. Gdy skręcałyśmy w ulice gdzie znajdował się nasz ulubiony sklep zauważyłyśmy Łukasza a kolegami. - o nie, tylko nie on! I jeszcze na dodatek paparazzi. No świetnie.- powiedziałam do Kaśki.
Chłopaki: no cześc dziewczyny.
My: hej.
Chciałyśmy iśc dalej ale oczywiście ten idiota musiał nas zatrzymac. - ej Magda możemy pogadac?
Ja: my już nie mamy o czym gadac
Łukasz: ale proszę cie, daj mi szanse
Ja: Nie, już ci dałam jedną nie wykorzystałeś jej, przykro mi.
Łukasz: ale Magda! Ja chcę cię przeprosic
Ja: Łukasz człowieku ty się weź ogarnij bo nie wiem czy zauważyłeś, ale ty nigdy nie robisz nic innego tylko mnie przepraszasz!! Odczep się ode mnie!!
Łukasz: Ale, no naprawdę jest mi głupio z powodu tej całej sytuacji, nie pomyślałem wtedy...
Ja: co? Myślenie nie jest twoją mocną stroną? No to zdążyłam zauważyc... sorry ale naprawdę nie mam czasu i Nie pisz, nie dzwoń bo to nie ma sensu. A wybaczyc to wątpię żebym wybaczyła
Odeszłyśmy. Wiedziałam, że paparazzi zrobił nam parę zdjęc.
Przekonałam się o tym na następny dzień. Pisało w internecie o jakieś kłótni. Ehh ja mam już dośc.
Jeszcze ten telefon od Justina – czy ty widziałaś się z Łukaszem?!
Ja: mijaliśmy się tylko w mieście i on coś ode mnie chciał, w sumie to zebrało mu się na przeprosiny.
Justin: no co za debil, po tym co zrobił to na jego miejscu bym się ukrywał a nie jeszcze się dodatkowo pokazywał! Ale nie zdenerwowałaś się za bardzo?
Ja: nie, spoko, jest ok.
Juston: no to dobrze, ale unikaj go dobrze?
Ja: ok, ok, będę się starała.
I tak mijał dzień za dniem, szkoła, nauka, spanie a w przerwach Justin. Strasznie za nim tęskniłam.
Nawet na weekend przyjechała Oliwia. Strasznie dużo rozmawiałyśmy, nawet Kaśka do nas zadzwoniła i oznajmiła, że już oficjalnie jest z Piotrkiem. Strasznie się ucieszyłyśmy. Potem znowu tydzień męczarni bo szkoła, ale lepsze to niż szpitalne łóżko i te badania. Na samą myśl o tym to aż mnie skręca, fuuj. W trakcie 2 tygodni udało mi się parę rzeczy nadrobic. Na szczęście od 2 tygodni nie widziałam Łukasza, a on nie próbuje się ze mną kontaktowac. Z dnia na dzień zbliżałam się do upragnionego wyjazdy do Mediolanu. Był 15 miaja, nagle zadzwoniła Kaśka, podała adres jakiejś stronki plotkarskiej. Zapytałam się jej o co chodzi ale kazała mi nie marudzic tylko wchodzic na podaną stronkę. Rozłączyłyśmy się. Weszłam a tam pierwszy artykuł '' Justin Bieber zdradza Magdę?'' a pod spodem spekulacje na temat tego czy mu nadal jesteśmy razem ,bo dawno nas nie widziano razem. Że ja chodzę smutna, a Juss znalazł już sobie nową dziewczynę.Były nawet zdjęcia z tą dziewczyną. Oboje się śmiali. Przestraszyłam się że może Justin naprawdę znalazł sobie jakąś nową dziewczynę, która będzie mogła być przy nim. Weszłam jeszcze na parę storn i upewniłam się że te zdjęcia to nie jest żadna przeróbka. Aleno okazało się prawdą. Zadzwoniłam do Jussa – hej, zobacz na zdjęcia na poczcie które ci wysłałam. - wszedł i powiedział – o i co jakieś nowe plotki pewnie są, że już cię nie kocham, że znalazłem sobie nową i takie tam.
Ja: no tak, i możesz mi to wyjaśc? Bo to wygląda naprawdę na randkę.
Justin: no to tak to jest Cristal i ma 19 lat, i tak samo jak ty wygrała spotkanie ze mną.
Ja: aa no chyba, że tak. Ze zdjęc widzę, że jest ładna.
Justin: no ładna, jest nie mogę zaprzeczyc, ALE jak dla mnie nie dorównuje tobie.
Ja: nie podlizuj się, mój drogi. Ale widzę też że świetnie się bawiłeś podczas tej rand..yy spotkania.
Justin: no bo Cristal jest taka zabawna i miła.
Ja: no to fajnie.
Justin: słońce, wiesz co ja muszę już kończyc. Nie stresuj się, kocham cię i do usłyszenia.
Ja: no pa,pa też cie kocham.
Rozłączyłam się. Jej ona serio jest ładna, i on mi to potwierdził. Zadzwoniłam do Kaśki żeby przyszła. Opowiedziałam jej wszystko.
Ja: a co jak będzie z nimi tak jak ze mną i Jussem?
Kaśka: czyli?
Ja: no jak to? Jak on się w niej zakocha, w końcu jest ładna, ładniejsza ode mnie, w jego wieku, miła i zabawna. W końcu we mnie się zakochał jak mnie poznał. A tą całą Cristal tak samo poznał.
Kaśka: Oj głupiaś ty! Za dużo przeszliście, żeby on zostawił cię dla jakiejś nowo poznanej dziewczyny.
Ja: ale tak wł zrezygnował z Seleny, zobaczył mnie i zapomniał o niej.
Kaśka: ej dobra weź przestań,bo zacznę zaraz ci wierzyc, a to ty masz uwierzyc mnie.
Ja: Kaśka!! Ja nie chce go stracic!!



Pozdrawiam Natalię :D

No i zapraszam wszystkich na fb https://www.facebook.com/pages/Justin-BieberBeliebersLove-Forever-/141625069353684

No i oczywiście pytanko moje czy podoba Wam się mój rozdział, bo coś nie piszecie w komentarzach nic :(

SWAGGY!

piątek, 24 maja 2013

Rozdział 64

Zobaczyłam długi dywan który prowadził do pięknie udekorowanego stolika na środku lodowiska.
Justin: to dla ciebie.
Ja: naprawdę? Ale przecież jest dziś otwarte ludzie zaraz przyjdą i co?
Justin: nie przyjdą wynająłem tą hale na dziś tylko dla nas.
Popatrzyłam się na niego i mocno go przytuliłam szepcząc mu do ucha – dziękuję – a potem wziął mnie za rękę i zaprowadził do stolika. Zjedliśmy to co było przygotowane. Strasznie długo rozmawialiśmy i oczywiście jak to bywa w ostatnim czasie, zapytał czy się dobrze czuje, czy mam ze sobą leki, i żebym już je zażyła. No nudził troszkę, ale ja mu dogadywałam i było zabawnie. Potem poszliśmy się poślizgac po lodzie. Wywaliłam się parę razy ale było ok. Ok 22 wróciliśmy do domu. Wszyscy już spali. Poszliśmy po cichu do swojego pokoju. Umyliśmy się, przebraliśmy i poszliśmy spac. O godzinie 9 obudził mnie Justin – hej, kochanie, wstawaj bo jedziemy do lekarza na kontrolę.
Ja: no dobrze, już wstaję.
Poszłam do łazienki ogarnęłam się i ubrałam. Zeszłam na dół, zjadłam śniadanie i już dzieciaki chciały mnie zabrac do zabawy, ale niestety jechałam z Jussem do lekarza, więc powiedziałam im że pobawimy się jak wróce.
Wyszliśmy z domu i pojechaliśmy do szpitala. Tam udaliśmy się do gabinetu lekarza, który mnie miał zbadac.
Lekarz: uważasz na siebie?
Ja: tak, staram się, a jak mi to nie wychodzi to Justin dba o to.
Lekarz się zaśmiał i powiedział, że dobrze, że mam taką opiekę. Następnie zabrał mnie na badania. I wszystko wyszło pozytywnie więc zapytałam się lekarza czy mogę wrócic już do domu. Na co on odpowiedział, że mogę, odczekaliśmy już sporo czasu więc wydaje mu się, że mogę już poleciec do siebie. Kolejną kontorlę mogę już załatwic sobie w Polsce. Oczywiście Juss się upierał że będę tutaj wracała, ale nie ma sensu latac tam i z powrotem co 2 miesiące.
Weszliśmy do auta – no to może ja jutro już wrócę do domu?
Justin: ehh...a musisz?
Ja: no muszę, przecież mam szkołę, a jest połowa kwietnia i wypada mi troszkę ponadrabiac zaległości tym bardziej że w czerwcu jedziemy do Mediolanu.
Justin: no tak, racja, ale jak sobie pomyślę, że nie będziemy się widziec ponad miesiąc to aż mi się niefajnie robi …
Ja: no mnie też ale damy radę.
Justin: ale polecę z tobą do domu.
Ja: po co? Nie dośc ci latania?
Justin: Nie moge cie puścic samą! A nie daj Boże by się coś stało, to bym sobie nie wybaczył.
Ja: ehh no dobra, jak chcesz – pocałowałam go.
Pojechaliśmy na obiad do małej knajpki zjedliśmy i wróciliśmy do domu. Dzieciaki akurat spały więc poszliśmy obejrzec jakiś film.
Położyliśmy się na łóżku. Justin włączył film, a ja położyłam głowę na nim. Oglądaliśmy jakąś komedie i co chwila się śmialiśmy. Jednak nie wiem kiedy zasnęłam. Obudziłam się o 19, tak akurat na kolacje, zeszłam na dół – no witaj śpiochu.
Ja: no cześc.
Zjadłam kolację i oglądaliśmy z dzieciakami bajki. Ok 20 poszły spac, a my z rodzicami Jussa rozmawialiśmy.
Jeremy: byłem na lotnisku i jutro o 13 masz samolot. Justin ty jedziesz z Magdą?
Justin: tak, a potem mam parę koncertów i takie tam różne, a potem jedziemy do Mediolanu
Pattie: do Mediolanu? A po co?
Justin: bo Magda dostała tam propozycje nagrania płyty ze swoim zespołem tam
Pattie: masz zespół?
Ja: tak, mam
Justin: no i się nie pochwaliła mi nawet.
Rozmawialiśmy tak długo, ja opowiadałam o moich planach na przyszłośc. I oczywiście było że może Juss mi pomoże, ale nie chciałam, wole dojśc do tego wszystkiego sama..nie może inaczej wolę osiągnąc to wszystko dzięki mojemu talentowi, a nie przez znajomości. Podziwiali mnie za taką mocną wolę walki. Zrobiło się późno, więc poszliśmy spac. Rano obudził mnie Juss – wstawaj bo trzeba coś zjesc, musisz się spakowac i lecimy.
Ja: no dobrze już wstaję.
Poszłam do łazienki ogarnęłam się. Poszliśmy na śniadanie, potem spakowałam się i pożegnałam się ze wszystkimi i podziękowałam za taka wspaniałą pomoc i że przygarnęli mnie do siebie na ten jakby nie patrzec miesiąc.
Na lotnisku szybko poszło, i zanim się spostrzegliśmy byliśmy już na pokładzie samolotu.  

:D


No i pozdrawiam oczywiście moją kochaną Natalkę :*

A tu facebook :D zapraszam https://www.facebook.com/pages/Justin-BieberBeliebersLove-Forever-/141625069353684  // Believe ;*

SWAGGY!! 

czwartek, 23 maja 2013

Rozdział 63

- oj ale ty kochasz tą swoją siostrę i brata – powiedziałam do Jussa.
- tak, kocham ich co nie Jazmyn?- stwierdził zaczynając ją łaskotac.
Potem Tata zawołam Jazmyn, więc poszła na dół. A ja i Justin zostaliśmy sami. Przybliżył się do mnie, przytulił się i powiedział – ale nie martw się ciebie też strasznie kocham. 
Zaśmiałam się – hah, no ja myślę. - jeszcze chwilkę tak leżeliśmy, ale zrobiłam się głodna, więc ubraliśmy się i zeszliśmy na dół. Przywitaliśmy się ze wszystkimi i poszliśmy w stronę kuchni. 
Justin: co ty na to, że ja zrobię coś dobrego?
Ja: no dobra, o ile nie masz zamiaru mnie otruc. 
Justin: ee to nie robię – zaśmiał się i otworzył lodówkę. 
Po ok 30 min byliśmy już po śniadaniu. - wzięłaś leki? - zapytal Justin
Ja: no czekaj idę po nie.- Uśmiechnęłam się i poszłam do szafki w której były tabletki. Nalałam sobie wody do szklanki i jak co ranek nafaszerowałam się tej chemii. Potem do Jussa ktoś zadzwonił, odebrał, śmiał się i gadał różne głupoty. Uwielbiam patrzec jak się śmieję, jest wtedy taki uroczy, a ja mam motylki w brzuchu. Kiedy skończył rozmawiac zapytałam się go – kto dzwonił? 
Justin: Alfredo
Ja: a to fajnie, a właściwie czemu ja go jeszcze nie poznałam?
Justin: bo nie było go przez jakiś czas na z nami w trasie bo miał złamaną rękę. 
Ja: aaa no to biedny, jak on to zrobił?
Justin: na jednej z prób podwinęła mu się noga i kiedy spadał chciał się podeprzec ręką, no a niestety źle ją ustawił i skończyło się to jak się skończyło. 
Porozmawialiśmy chwilkę, ale w pewnym momencie do kuchni przydreptał Jackson – hej, szkrabie co chcesz? - zapytał Juss.
Ale mały mu nie odpowiedział, podszedł tylko do nas i wziął mnie za rękę, popatrzył się na mnie i wyciągnął z kuchni, a następnie zaprowadził do swoich klocków. Chciał, żebym z nim układała wieże. 
Wszyscy się śmiali, potem do pokoju wszedł Justin. 
- No, Justin chyba ktoś chcę ci tu dziewczynę odebrac. - powiedział Jeremy
Justin: no chyba tak. - zaśmiał się.
Do zabawy dołączyła Jazmyn. Zbudowaliśmy super zamki, a potem bawiliśmy się ludzikami z klocków. Potem dzieciaki zaciągnęły mnie do oglądania bajek z nimi. Po 2 odcinkach mieli dosyć, więc graliśmy w grę planszową, ale zajęło nam to ok godziny bo graliśmy w nią 3 razy. Potem był obiad, usiedliśmy do stołu. Dzieciaki szybko zjadły i stojąc przy mnie, czekały aż skończę żebym mogła się z nimi pobawic. 
Justin: co wy tak stoicie przy Magdzie?
Jazmyn: bo chcemy żeby się z nami pobawiła.
Justin: O nie, wy mieliście Magdę do południa, teraz ja ją chce mieć dla siebie. 
Jackson: Nieeeeee! 
Justin: Czemu?
Jackson: Bo ja chce się pobawic z Magdą! 
Justin: to się jeszcze wieczorek z nią pobawisz, a jak nie dziś to jutro, a Magda musi troszkę odpocząc.
Jackson: no to niech idzie spac.
Justin: no teraz to akurat idzie ze mną na spacerek.
Jazmyn: podobno ma odpoczywac, a nie chodzic?
Jeremy: no to ci Justin powiedziała. Nauczyłeś ją to teraz walcz – zaśmiał się
Ja: oj no nie kłóccie się, to zrobimy tak, ja się teraz z Wami pobawię przez godzinę, ale potem pójdę z Jussem. Ok?
Dzieciaki: Taaaaak!
Poszliśmy się bawc, zrobiłam im mały teatrzyk, ale sama nie dawałam rady więc przyszedł tata Jussa i mi pomógł. Potem chcieli, żebym im przeczytała bajkę. Jackson przyniósł książkę i przytulił się do mnie z jednej strony, a Jazmyn z drugiej. I pech chciał, że zasnęli, a ja nie miałam jak się ruszyc, więc czekałam aż ktoś przyjdzie i mi z nimi pomoże. Nagle na górę wszedł Juss – Magda...ooo i co nie możesz się ruszyc? 
Ja: nie coś ty, w każdej chwili jak chcę mogę się ruszyc.
Justin: no to proszę wstawaj, mądralo.
Ja: ok, nie chcesz nie pomagaj mi ale wtedy się obudzą i dalej będę się musiała z nimi bawic. 
Justin: oj no dobra, dobra, wygrałaś – podszedł i pomógł mi wstac. - to co idziemy?
Ja: gdzie?
Justin: niespodzianka. 
Ja: no dobra, to pójdę się tylko przebrac. 
Poszłam do pokoju i ubrałam na siebie jakieś ciuchy, które znalazłam. Zeszłam na dół i wyszliśmy. 
Ja: no to co powiesz mi gdzie idziemy?
Justin: na lodowisko. 
Ja: ale po pierwsze nie mamy łyżew, a po drugie nie umiem jeździc. 
Justin: to nic, uwierz mi to nic. 
Nie wiedziałam o co chodzi, ale jakoś nie czułam, żadnej obawy. Dojechaliśmy na miejsce. Było tam zimno, więc nie ściągaliśmy płaszczy. Weszliśmy na sale gdzie było lodowisko. Uniosłam głowę do góry i zobaczyłam....




Pozdrowionka dla Natalii :*

No a co do rozdziałów to nie dodam dziś już nic bo mam strasznie dużo nauki, a poza tym zostało mi już niewiele rozdziałów i musze je teraz dzielic czyli JEDEN DZIENNIE... :P

A tu link do naszego fb https://www.facebook.com/pages/Justin-BieberBeliebersLove-Forever-/141625069353684  // Believe ;*

SWAGGY!!

środa, 22 maja 2013

Rozdział 62

Rano obudził mnie Juss szperający coś po swoich szafkach z ubraniami. - ymm Justin, co robisz? - zapytałam.
Justin: a wiesz szukam takiej jednej bluzki.
Ja: a no to szukaj,szukaj.
Justin: Mam!!
Wyciągnął z szafki pomiętą, zieloną koszulę w kratę, z czerwonymi akcentami. Była okropna!
Ja: to jest twoje?
Justin: nie
Ja: uff..
Justin: a co? Nie podoba ci się?
Ja: nieee,no śliczna jest
Justin: ok, ok widzę, że ci się nie podoba.
Ja: no popatrz na nią jest obleśna!
Uśmiechnął się i wyszedł z pokoju. Postanowiłam, że wstanę, bo ileż można leżec. Poszłam do łazienki, umyłam się potem przebrałam i kiedy wychodziłam z pokoju usłyszałam jakieś piski i śmiechy, jakby małe dzieci latały po domu. Ale chyba mi się to wydawało bo nagle wszystko ucichło. Weszłam do salonu, szybko podszedł do mnie Juss – no cześc. - pocałował mnie. 
Ja: no cześc
Nagle zza kanapy wyłoniły się 2 małe śmiejące się główki dzieci. To byli Jackson i Jazmyn. 
Justin: Pozwól, że ci przedstawię to są...
Przerwałam mu – tak wiem, wiem, znam was. 
Jazmyn: a skąd?
Ja: a bo Justin mi o was dużo mówił i widziałam was w telewizji. 
Zaśmiała się. Jackson był troszkę nieśmiały i podszedł do Jussa, który wziął go na kolana. 
Jazmyn: A jak się nazywasz?|
Ja: Magda
Jazmyn: ile masz lat?
Ja: 17
Jazmyn: i jesteś nową dziewczyną Justina?
Ja: no tak
Jazmyn: Super! Już cię lubię – przytuliła się do mnie. 
Potem podeszła do Jacksona – hej, a ty się mały ze mną nie przywitasz?
Wtulił się w Jussa i nie chciał go puszczac. Kontynuowałam więc – oj no co ty... mnie się wstydzisz? A ja słyszałam, że odważny jesteś!- pokręcił przecząco głowę. Mówiłam jednak dalej. - No a lubisz słodycze? - pokiwał twierdząco głową, więc mówiłam dalej – no to chodź ze mną wybierzesz sobie coś z moich zapasów, chcesz? - ożywił się i powiedział – tak. 
Ja: no to chodź, idziesz z nami Jazmyn?
- taaaaaak!! - odpowiedziała
Wzięli mnie oboje za ręce i wyszliśmy z salonu, w przedpokoju widziałam się z Pattie i Jeremym tatą Jussa, chciałam się zatrzymac ale nie udało mi się bo zostałam pociągnięta na górę. Weszliśmy do pokoju. - no to proszę tu są moje zapasy wybierajcie co chcecie.
Jackson dorwał się do batoników, a Jazmyn do żelków i powiedziała – oo ty też lubisz żelki jak Justin!
- tak, uwielbiam je! - odpowiedziałam. 
Potem zeszliśmy na dół, z powrotem do salonu. Justin wstał – tato to jest Magda, moja dziewczyna.

Ja: Witam, miło mi Magda. 
Jeremy: Hej, miło mi cię poznac, Justin strasznie dużo mi o tobie opowiadał. Mówił też, że dajesz mu też niezłą szkołę. 
Ja: szkołę?
Jeremy: no tak, musiał się tam do Polski wprowadzac i walczyc o ciebie – uśmiechnęłam się – no ale dobrze, dobrze, nie miej litości dla niego.- Juss szturchnął go, zaczęli się bic oczywiście na żarty. Potem dołączyli do nich Jackson i Jazmyn. Śmiesznie to wyglądało. Popołudniu zjedliśmy obiad i poszliśmy na spacer. Oczywiście Jazmyn i Jackson mnie porwali i byłam cała ich. Kolacje zjedliśmy w restauracji. Potem wróciliśmy do domu. Dzieciaki poszły spac, a my z Jussem poszliśmy do siebie do pokoju. Podszedł do mnie od tyłu i objął mnie w pasie – no widzę, że kupiłaś słodyczami moje rodzeństwo.
- no bo na dzieci trzeba mieć sposób, mój drogi – odpowiedziała. 
Justin: no a na spacerze to już wgl cię nie miałem dla siebie. Cały czas Magda i Magda było. 
Ja: no widzisz, polubili mnie chyba.
Justin: Chyba? Dzieciaki to cię kochają! A mój tata mówi, że lepszej dziewczyny to nie mogłem sobie znaleźc. 
Uśmiechnęłam się do niego i pocałowałam. Nagle coś mnie w sercu zakuło. Musiałam usiąśc na łóżku. - co jest? Coś cię boli? To znowu to serce prawda?
Ja: tak, ale spokojnie, po prostu dziś dużo wrażeń. Muszę się położyc i wszystko będzie dobrze. 
Położyliśmy się spac. Rano poczułam jak ktoś się gramoli na łóżko do nas. To była Jazmyn. Obróciłam się i zobaczyłam jak Juss przytula ją do siebie, całując w policzek:  



No to macie kolejny rozdział, przepraszam, że tak późno dodaje ale no niestety nie mogłam wcześniej ;/

Pozdrawiam Natalie :*

A to  nasza stronka :D https://www.facebook.com/pages/Justin-BieberBeliebersLove-Forever-/141625069353684

SWAGGY !! 


wtorek, 21 maja 2013

Rozdział 61

- Sytuacja opanowana. Można było się tego spodziewac, bo jej serce nie pracowało tak jak powinno w całości. Ale już jest lepiej. Jednak straciła przytomnośc. Lepiej do niej nie wchodzic, niech jadą państwo do domu, a jak coś się zmieni to damy znac.
Ja: nigdzie nie jadę! 
Mama: Ale Justin nie ma sensu tu siedziec, chodź do domu zjesz coś, umyjesz się i przebierzesz.
Ja: Ehh..dobra ale wrócę tu jak tylko się odświerzę.
Mama: no dobrze. 
Pojechaliśmy do domu. Zjedliśmy obiad, który przyrządziła moja babcia. Nie odzywałem się byłem bez życia. Gdy zjadłem podziękowałem, poszedłem na górę umyłem się przebrałem i nawet nie wiem kiedy zasnąłem. Dopiero obudziła mnie mama – Justin wstawaj, dzwonili ze szpitala, Magda odzyskała przytomnośc. - zerwałem się na równe nogi, wziąłem kluczyli i razem z rodzicami Magdy pojechaliśmy do szpitala. Gdy dojechaliśmy można było wchodzic pojedynczo. Najpierw weszła jej mama, po 30 min jej tata. Potem ja, akurat Magda spała. Usiadłem koło niej, pocałowałem w czoło. Posiedziałem tak z 15 min. ale stwierdziłem, że powinni tu być jej rodzice, dlatego wyszedłem i powiedziałem żeby oni weszli. Jednak mama Magdy powiedziała mi żebym się lekarzami nie przejmował i wszedł na sale do nich. Posłuchałem się, mnie nie trzeba było namawiac. W pewnym momencie przebudziła się – O ile was tu jest – powiedziała cicho. 
Jej mama: cicho, nie mów nic, odpoczywaj.
Magda: ale kiedy ja już mam dośc tego leżenia, chce stąd wyjśc. 
Ja: Magda, jeszcze jakiś czas musisz wytrzymac, a zobaczysz nie pozwolę ci się położyc już przez długi czas. - Uśmiechnęła się do mnie. 
Po 3 dniach jej rodzice musieli wracac, bo niestety praca nie będzie na nich wiecznie czekac. Z Magdą było już lepiej. Miała więcej sił i mogła już więcej rozmawiac. Ale jeszcze cały czas leżała. 
Po ok tygodniu, już siedziała, rozmawiała bardziej, nie wyglądała już na taką schorowaną, a nawet jak dla mnie już całkiem wyzdrowiała, bo dokuczała mi strasznie. Moja Magda w końcu wróciła!

*Perspektywa Magdy*

Juss był taki kochany, opiekuńczy i uśmiechnięty. Był u mnie praktycznie cały czas. Robił sobie tylko przerwy na jedzenie i mycie się. Przez ostatni tydzień robił dla mnie dosłownie wszystko. Ja widziałam w jego oczach radośc, że pozostałam po tej stornie (haha). Ale skoro obiecałam, tak zrobiłam. Po 2 tygodniach lekarze nie mieli już zastrzeżeń do mojego serca i jego pracy. Dali mi listę leków które mam brac, przez pół roku i potem mam wrócic na kontrolę. O raany 6 miesięcy faszerowania się tą chemią. Na szczęście kiedy powiedziałam im o Mediolanie i o tym że dostałam świetną propozycje, powiedzieli mi, że mogę tam jechac. Oczywiście z wf mam zwolnienie. Nie mogę dźwigac, przemęczac sięi takie tam inne różne zakazy. Dostałam wypis ze szpitala. 
- Nareszcie wyszłam!! Świeże powietrze, ptaki śpiewają, i.. i Ty Justin – powiedziała
Justin: co ja?
Ja: Nadal jesteś! - przytuliłam go mocno.
-jestem i nigdzie się nie wybieram! - odpowiedział, dając mi całusa w policzek.
Otworzył mi drzwi do auta, i pojechaliśmy do niego do domu. Tam przywitała nas Pattie, babcia i dziadek Jussa. Strasznie dobrze czułam się w ich towarzystwie. Cały dzień spędziliśmy na rozmawianiu i oglądaniu filmów, ale ja w pewnym momencie chciałam iśc na ogród. Co prawda nie było za ciepło, ale wyszliśmy i pospacerowaliśmy troszkę. Po ok godzince wróciliśy na kolacje. Potem byłam padnięta i szybko zasnęłam.


 :P


Obiecałam to dodaje rozdzialik :D a no i proszę Was trzymajcie za mnie jutro kcióki bo odp z geografii ;/

https://www.facebook.com/pages/Justin-BieberBeliebersLove-Forever-/141625069353684

SWAGGY!!

Rozdział 60

Nie mogłem spac całą noc. Jak zwykle trzymałem Magdę za rękę. W pewnym momencie nie wiem czemu zacząłem czuc jakiś wewnętrzny niepokój, wstałem i podszedłem do okna. Padało. Spoglądałem na szybe jak krople spływają po niej w dół. Każda, goniła każdą , łączyły się i tworzyły jednośc. Przestało padac, a Magda dostała smsa to była Kaśka '' Hej! Magda! Odezwij się do mnie! Bo padnę!!''
postanowiłem do niej zadzwonic. Wziąłem swój telefon, wykręciłem numer i nacisnąłem zieloną słuchawkę. 
-Halo? - odebrała
Ja: Cześc tu Justin.
Kaśka: O cześc, co jest z Magdą?
Ja: dobrze, już jest po operacji, teraz śpi.
Kaśka: ale operacja się udała, nie było komplikacji?
Ja: no nie zupełnie, były komplikacje, ale lekarze zapanowali nad tym i już jest wszystko w porządku.
Kaśka: no to całe szczęście, że już wszystko ok. Dobra ja już ci nie przeszkadzam.
Ja: nie, coś ty nie przeszkadzasz, w sumie to nie mogę spac. Nadal się jakoś no boję.
Rozmawialiśmy jeszcze chwilkę ale szybko skończyliśmy bo Magda się przebudziła. 
Ja: hej, co jest? 
Magda dalej bardzo słaba : pic mi się chce. 
Ja: niestety nie mogę dac ci nic do picia, mam tylko kubek z wodą i co jakiś czas mam ci nawilżac usta. 
Magda: no to na co czekasz nawilżaj – uśmiechnęła się, a potem dodała – kochany jesteś wiesz?
Ja: wiem, wiem ale śpij już, musisz dużo odpoczywac. 
Magda: Juss?
Ja: słucham?
Magda: pamiętasz jak mi obiecałeś, że jak tylko stąd wyjdę to zabierzesz mnie gdzieś na wakacje?
Ja: pamiętam, jak mógł bym zapomniec o obietnicy którą złożyłem mojej księżniczce? - zamknęła oczy, wzięła mnie za rękę i zasnęła. 
Rano przyszli lekarze, wyprosili mnie z sali. Badali ją, podłączali do kolejnych kroplówek, kręcili coś przy aparaturze i wyszli. Nikogo nie było jeszcze, więc ja zapytałem co z Magdą. 
Lekarz: No na razie nie możemy powiedziec nic konkretnego. No martwi nas, to że jej serce jednak powinno troszkę lepiej pracowac. 
Ja: ale jak to?
Lekarz: ale spokojnie, ono powinno się jeszcze w ciągu 24 godzin zregenerowac. Młoda jest i z fantastycznym nastawieniem, poradzi sobie. 
Poszli dalej, a ja wszedłem do niej na sale. Nie spała. 
Ja: i jak się czujesz? 
Magda: Może być, w sumie lepiej, ale cały czas czuję się taka strasznie zmęcz... - nie dokończyła... rozległ się pisk oznaczający zatrzymaną akcję serca. Lekarze wbiegli na sale razem z pielęgniarkami. Ja zostałem wyproszony za drzwi. Nie wiedziałem co się dzieje! Złapałem się za głowę i nie mogłem powstrzymac łez! Miałem przed oczyma najgorszy scenariusz. Usiadłem przy ścianie i płakałem. Tak strasznie się bałem. Lekarze coś tam krzyczeli. Nagle przyszli rodzice Magdy i moja mama. Powiedziałem co się stało. Widziałem u nich łzy. Moja mama przytuliła mnie i cały czas powtarzała mi do ucha: będzie dobrze, Magda z tego wyjdzie, będzie dobrze, Magda z tego wyjdzie. - Nie wiedziałem co mam robic, przecież wiem co oznacza zatrzymanie akcji serca! 
- Co jest?! Czemu oni tak długo stamtąd nie wychodzą?! - wstałem i znowu chodziłem po korytarzu jak głupi. Nagle otworzyły się drzwi. W moich oczach wszystko się spowolniło. Każdy ruch był wolniejszy niż zwykle. Widziałem wychodzących lekarzy z sali. Podeszli do nas i jeden z nich powiedział...


Joł My Beliebers :*


A to taka niespodzianka ode mnie, bo dziś miałąm nie dodawac ^^ haha ^^

No i chciałam pozdrowic Natalie :*
I złożyc serdeczne życzenia dla Patrycji  z okazji urodzin :D :D

A to nasz facebook  https://www.facebook.com/pages/Justin-BieberBeliebersLove-Forever-/141625069353684  //Believe ;*

                                                     SWAGGY!!!

poniedziałek, 20 maja 2013

Rozdział 59

*perspektywa Justina ciąg dalszy *
- Były pewne komplikacje podczas operacji,ale lekarzom udało się opanowac sytuacje, niestety nic więcej nie wiadomo- powiedziała pielęgniarka. 
Ja: a długo to jeszcze potrwa? 
Pielęgniarka: niestety nie wiem, ale operacje serca wymagają wielkiej precyzji więc jeszcze trzeba będzie poczekac
Podziękowałem jej, potem wziąłem kartkę od Magdy i pokazałem jej rodzicom co i jak. Zmartwiliśmy się. Jakie komplikacje?! Zdenerwowałem się, nie chciałem czekac i nic nie robic. Poszedłem do szpitalnej kaplicy i zacząłem się modlic '' Panie, proszę cię ocal Magdę! Pokieruj dłońmi chirurgów, żeby operacja się udała.'' oczywiście więcej tego było, bo siedziałem tak ok 40 minut. Tam już też nie mogłem wytrzymac, siedziałem na ławce i płakałem z bezsilnośc, że nic nie mogę zrobic. Nagle przysiadła się do mnie pewna staruszka. Położyła mi rękę na ramieniu i szczerym uśmiechem patrzyła się na mnie. Też na nią spojrzałem w oczach miałem łzy.
- co się stało chłopcze? Czyżby Bóg zabrał ci ważną dla ciebie osobę? - zapytała.
-Nie wiem, modlę się, żeby jej nie zabierał, ma teraz operacje na serce i może tego nie przeżyc. - dokończyłem zdanie, ledwo mówiąc.
- Nie martw się, Bóg cię widzi i wie co jest najleprze w tej sytuacji musisz mu zaufa. - przytuliła mnie. Podziękowałem jej, a potem wróciłem pod salę operacyjną – i co? Wiadomo coś więcej? - zapytałem mamy
- nie, na razie czekamy – odpowiedziała mi. 
Po ok 20 minutach nie mogłem już wytrzymac. Nosiło mnie. Chodziłem wte i wewte. Zadzwonił Ryan – siema Juss, jak tam z Magdą? Wiadomo już coś?
Ja: stary weź mnie nie denerwuj od 2 godzin siedzę tu jak głupi i nie wiem co jest z moją dziewczyną ,jedyne co wiem to to, że były jakieś komplikacje i tyle!
Ryan: jakie komplikacje? Lekarze ogarnęli sytuacje?
Ja: tak. 
Ryan: ufff no to dobrze. To daj mi znac jak już wszystko będzie wiadome ok? 
Ja: spoko. 
Rozłączyliśmy się, ale po 5 min zadzwonił Scooter z takim samym pytaniem, odpowiedziałem tak samo. Ledwo skończyłem rozmawiac ze Scooterem zadzwonił Alfredo. To mój przyjaciel. Nie poznał Magdy bo miał złamaną nogę więc siedział w domu w Los Angeles. - siema stary i jak tam z Magdą?
Ja: a kurde, nie wiem były jakieś komplikacje, ale lekarze opanowali to. 
Alfredo: Łoł... nie dobrze. Kurde stary współczuję ci naprawdę... 
Ja: ehh... już nie wiem co mam ze sobą robic! 
Alfredo: wierzę ci. Idź może się gdzieś przejdź?
Ja: Taa pewnie.... a potem przyjdę już uspokojony ze spaceru a tu się okaże że moja dziewczyna...
Alfredo przerwał mi: Idioto! jak tak będziesz myślał to wykraczesz sobie! Myśl pozytywnie!
Ja: taa łatwo powiedziec. Stary boję się jak cholera, że ją stracę!
Rozmawialiśmy tak ok 30 min kiedy nagle wyszedł lekarz, który operował Magdę. - stary kończę – powiedziałem szybko i się rozłączyłem. Podbiegłem do lekarza. 
Zapytał się czy jesteśmy rodziną Magdy, powiedziałem, że to są rodzice Magdy a ja jestem jej chłopakiem i tłumaczę wszystko jej rodzicom bo oni nie mówią po angielski. Wtedy lekarz powiedział – no więc tak. Operacja się skończyła, były komplikacje w pewnym momencie ale...-
Nie wytrzymałem i przerwałem mu – Przepraszam, ale mówi to pan z przygnębieniem i nie wiem co mam myślec, a proszę nam tylko powiedziec czy Magda żyje?
Lekarz popatrzył się na mnie i powiedział – tak, to silna osoba wjeżdżając na sale operacyjną powiedziała do mnie '' panie doktorze, ufam panu i wiem, że zrobi pan co w pana mocy żeby się wszystko udało, ale niech pan też pamięta, że ja się nigdzie tam nie wybieram, jeszcze chce pochodzic po tym świecie i nacieszyc się moim chlopakiem, w końcu mu obiecałam, że wrócę.'' Ucieszyłem się bo bardzo ważne jest nastawienie pacjentów, a ona ma wspaniałe podejście do sprawy. - kiedy to usłyszałem do oczu napłynęły mi łzy, zakryłem rękoma twarz i ze szczęścia się popłakałem. Mama zauważyła zaniepokojenie na twarzy rodziców Magdy kiedy zacząłem płakac, więc pokazała im na kartce, że jest wszystko ok. Poczułem się fantastycznie. Kamień spad mi z serca ale lekarz dalej mówił – no i tak jak mówiłem wcześniej, były komplikacje ale opanowaliśmy sytuację. Udało się usunąc arytmie, ale przez pierwszy miesiąc trzeba będzie obserwowac czy na pewno. Magda wróci do sprawności i będzie mogła cwiczyc, tańczyc ale no niestety do końca życia jednak będzie musiała na siebie uważac i robic badania. Teraz odpoczywa i powinna się wybudzic ok 15. 
Podziękowaliśmy lekarzowi i zapytaliśmy się czy możemy do niej iśc powiedział, że jedna osoba. Strasznie chciałem iśc ale pierwszeństwo mają jej rodzice. Najpierw poszła jej mama potem tata. Ja czekałem aż przewiozą ją do normalnej sali a nie do pooperacyjnej. W tym czasie zadzwoniłem do Ryana, Scootera, Alfredo i innych. Wszyscy mi powiedzieli jedno '' a nie mówiłem/am?'' Ok 15 przewieziono Magdę do sali gdzie miała wydobrzec, czekaliśmy tam na nią. Była słaba ale przytomna już. Kiedy tylko ją zobaczyłem podbiegłem do łóżka – jesteś! Boże jak ja się o ciebie martwiłem!
Odpowiedziała mi słabym i cichym głosem – przecież ci obiecałam. Wziąłem ją za rękę. Byliśmy sami bo nie można było w więcej osób do niej wchodzic. Trzeba było zakadac specjalne płaszcze i wgl, bo kiedy jest się po operacji serca wszystko musi być sterylne i czyste. 
Ja: Magda kocham cie!
Magda: wiem, nie zapomniałam o tym – nadal była słaba. 
Ja: nie mów nic, odpoczywaj, ja tu posiedzę przy tobie. 
Zamknęła oczy i zasnęła.




I jak ? Emocje są? Bo we mnie wzbudzały nawet jak to pisałam a potem czytałam....
To następny dopiero we środę moje drogie :*

SWAGGY!!

Rozdział 58

Rano wstaliśmy i na 8 pojechaliśmy do szpitala. Tam od razu położono mnie na salę i dano kroplówkę i potrzebne wszystkie witaminy. Jeszcze raz lekarz postanowił wykonac mi wszystkie badanie czyli 24- godzinne EKG, echo serca i takie inne badania. Po 2 dniach kiedy były już wyniki lekarz powiedział że jutro z samego rana będą mnie operowali. Poczułam kłucie w brzuchu z nerwów. Bałam się ale byłam dobrej myśli. Cały dzień siedział ze mną Juss, Pattie i rodzice. Wieczorem mama upierałam się że ze mną zostanie (zawsze jak byłam w szpitalu to ze mną zostawała)
- mamo, ale ja już mam 17 lat i mogę zostac sama w szpitalu na noc.
- ale ty masz problemy z sercem! I nie daj Boże coś się stanie to ja chce czówac. - powiedziała.
Ja: Ale jak to będzie wyglądało mam 17 lat a za chwilkę 18 i mamusia ze mną w szpitalu...
Mama: no dobrze, ale pozwól przynajmniej Justinowi zostac, żeby on nas jak coś powiadomił.
Ja: ehhh.. noo dobra.
Mama się ucieszyła, z mojej zgody. Wyszli został tylko On. Rozmawialiśmy trosze. Nie chciał mi się przyznac, ale widziałam zmartwienie w jego oczach. Szkoda mi go było, strasznie, po tym wszystkim ja naprawdę wiem, że on mnie kocha tak w 100%. Zasnęłam.
Rano obudzili mnie lekarze którzy przyszli na konsultację, badali mnie i wypytywali o różne rzeczy. Potem przyjechali rodzice. Ok godziny 10 przyjechała pielęgniarka – witam, przyszłam zabrac cię już na salę operacyjną, jesteś gotowa?
Ja: a da mi pani jeszcze 5 min?
- tak oczywiście – odpowiedziała
Pożegnałam się z mamą, tatą. Widziałam u nich łzy – nie martwcie się nie wybieram się jeszcze na drugą stronę.
Potem pożegnałam się z Pattie, dziadkiem i babcią Jussa, a potem z nim samym – pa, kocham cię! Pamiętaj o tym!
Justin: ja ciebie też! I ty tez pamiętaj o tym, że ja nie chce nikogo innego więc masz wrócic!
Ja: ale ja się nigdzie nie wybieram.
Potem przyszła pielęgniarka i pojechałam z nią na salę operacyjną

*Perspektywa Justina *
Pojechała... Rany, to co czuję w środku to jest coś okropnego! Ja nie chce jej teraz stracic! Odprowadziłem ją wzrokiem, aż mi nie zniknęła za drzwiami z napisem '' sala operacyjna''.
Nie chciałem przy niej ale jak tylko mnie przestała widziec moje emocje puściły, oparłem się o ścianę, i zjechałem po niej. Usiadłem i po prostu łzy same mi poleciały. To było zbyt trudne. Podeszła do mnie mama – Jutin, nie martw się, z Magdą będzie wszystko dobrze! I jeszcze zwiedzicie razem cały świat!
Ja: Mamo, ale ja naprawdę chce w to wierzyc, ale jednak ta myśl, że ona może..
Dziadek: Justin nawet tak nie myśl! Nie wolni ci! Musisz wierzyc! W końcu wiarą można wszystko ! Bóg się o nią zatroszczy!
Ja: Żeby tylko nie osobiście!
Nie potrafiłem myślec optymistycznie w momencie kiedy osoba którą kocham całym sercem może już nigdy więcej mnie nie przytulic, pocałowac ani nawet ze mnę porozmawiac!
Babcia: Justin! Wstań! I lepiej idź pociesz rodziców Magdy!
Miała rację. Wstałem otarłem łzy i podszedłem do jej rodziców. Nie znałem polskiego więc położyłem tylko rękę na ramieniu mamy Magdy i się uśmiechnąłem. Odwzajemniła go i mnie przytuliła.
Minęła pierwsza godzina, a my nadal nie mamy wiadomości jak operacje przebiega – czemu oni nam nie dają znac? - powiedziałem wkurzony
Mama: może nie mogą.
Nagle wyszła pielęgniarka – Rodzice Magdy?
Nie zrozumieli podszedłem i pokazałem znac głową im, że dowiem się co jest grane. Tata jej kiwnął mi głową na zgodę – tak to są jej rodzice, ale nie znają angielskiego, więc proszę mi powiedziec a ja im jakoś potem to powiem. (Magda przetłumaczyła mi na kartce parę wyrażeń z angielskiego na polski, żebym mógł im jakoś powiedziec co jest nią). Pielęgniarka popatrzyła się na mnie i powiedziała mi...

KOCHAM!!!


No i teraz moja decyzja jest taka, że czekacie do jutra! :D haha ^^ wiem, wiem znienawidzicie mnie teraz ale muszę Was potrzymac w niecierpliwości!! :D

SWAGGY!!

Rozdział 57

W szpitalu byłam jeszcze przez 3 dni, potem mnie wypuścili. W tym czasie rozmawiałam z rodzicami i powiedzieli, że jeżeli ja też się zdecyduję to oni wyrażają zgodę na operacje. Ale to jest bardzo drogi zabieg, więc muszą zgłosic mnie do jakiejś fundacji. Gdy Juss to usłyszał znowu się zaczęło, że on chce pomóc i wgl. Ja byłam nieugięta i powiedziałam mu, że nie przyjmę od niego więcej pieniędzy, i tak już wystarczająco mi pomógł. Ale oczywiście Juss wie lepiej i ma być tak jak on chce. Jego dziadkowie i Pattie się z nas śmiali, bo ja cały czas mu jedno powtarzałam, a on cały czas swoje. Więc znali nasze kwestie już na pamięc. Wieczorem Justin zabrał mnie na taki spokojny spacer. Ale czy był spokojny? NIE... bo musiał zacząc – Magda,ale co do tej operacji...- oczywiście mu przerwałam – Justin, ale zrozum mnie jest głupio!! Kurcze czemu nie możesz mnie zrozumiec?
Justin: nie moge, bo chce ci pomóc! A wiesz, że to jest niebezpieczne takie odwlekanie tej operacji.
Ja: no wiem, ale słyszałeś lekarza, to są początki więc spokojnie, zdążę uzbierac pieniądze. 
I tu Justin podał nowy argument – no ale czemu nie chcesz przyjąc pieniędzy ode mnie, tylko od obcych ludzi? Na jedno ci wyjdzie!
Ja: ehh no masz racje, ale ty już mi dawałeś pieniądze i mnie jest okropnie głupio brac więcej.
Justin: ale według mnie to lepiej wziąśc ode mnie niż od nieznajomego. 
W końcu pękłam – Nooooooooo dooobra powiedzmy, że wezmę od ciebie te pieniądze...ale... Jak tylko zarobie w Mediolanie to ci oddam! 
Justin się ucieszył, zaczął mną obracac – super!! dziękuję ci że się zgodziłaś! 
Ja; no dobrze,dobrze, ale pamiętaj oddam ci!
Justin: no ok, jak musisz. 
Szliśmy cały czas. W pewnym momencie, zasłabłam, ale nie straciłam przytomności. Juss się uparł żeby zawieźc mnie do lekarza. Troszkę się zaniepokoiłam, ale w szpitalu lekarz powiedział, że teraz tak może być, i żebym się nie martwiła. Ale jeżeli będzie się to objawiało częściej to lepiej żebym się zgłosiła do lekarza i zdecydowała się na operacje. Powiedziałam mu że podjęłam już z rodzicami decyzję i chce tego zabiegu. Ale lekarz powiedział, że niestety rodzice będą tu potrzebni, bo oni muszą podpisac zgodę osobiście. 
No tak, wszystko fajnie, ale nie wiem czy dostaną wizę od tak sobie. Dlatego z Jussem stwierdziliśmy, że wyślemy im tą zgodę oni podpiszą i odeślą, ale okazało się że przylecieli z tą zgodą, więc poszliśmy do szpitala. Lekarz powiedział, żebyśmy przyszli jutro bo pojutrze będę miała operacje. 
Justin zapytał się lekarza jakie jest niebezpieczeństwo, lekarz odpowiedział: no, operacja na serce jest bardzo poważna, i ryzykowna. Popatrzył się z obawą czy się nie rozmyśle.
Ja: ale to znaczy, że mogę...?
Lekarz: niestety tak, nie wiemy jak twoje serce na to zareaguje. 
Justin Popatrzył się na mnie ja na niego i mocno mnie przytulił i szepnął do ucha – wszystko będzie dobrze.
Moi rodzice zamarli, i mama zaczęła się zastanawiac nad operacją. Ale ja powiedziałam, że jej chce, bo z operacją jest opcja ze albo będzie dobrze albo źle i przynajmniej wiemy kiedy. A tak to chodzę jak tykająca bomba i nie wiadomo kiedy padnę. Przekonałam ich. Wróciliśmy do domu. Moja mama polubiła się z Pattie. Ale oczywiście ja musiałam wszystko tłumaczyc jak rozmawiali. Wieczorem Juss podszedł do mnie i znowu szepnął mi do ucha (chyba zauważył, że to uwielbiam) – mogę zabrac cie na randkę?
Ja: oczywiście.
Poszłam się przebrac. I wyszliśmy z domu. 
- gdzie jedziemy? - zapytałam
- a zobaczysz niespodzianka – odpowiedział, biorąc moją rękę i całując ją.
Po ok 20 minutach dojechaliśmy do restauracji gdzie Juss zamówił coś do jedzenia a ja oczywiście zjadałam. W trakcie kolacji przyglądał mi się, aż w pewnym momencie zapytałam się go – jestem brudna, czy coś, że się tak wpatrujesz we mnie?
Justn: Nie, nie jesteś brudna. Ale jesteś piękna wiesz?
Zawstydziłam się – oj weź Juss
Justin: no co? Mówię jak jest! Kocham cię!
Ja: ja ciebie też! 
Po kolacji Juss zabrał mnie na spacer. Wziął za rękę i dużo rozmawialiśmy o nas, o tym jak to się potoczyło między nam itp. W pewnym momencie przyszły fanki... ehhh... akurat dziś mogły by sobie odpuścic. Wiem jakie to dla nich ważne bo sama jestem Belieber dlatego się nie odezwałam, tylko czekałam. Poszliśmy dalej. 
- a jak wyjdziesz już ze szpitala to wiesz zabiorę cie na mecz koszykówki chcesz?, i pojedziemy do Los Angeles bo to jest przecież twoje marzenie! Zobaczysz mój dom, poznasz moich kumpli i codziennie będziemy chodzili po plaży! Chcesz?
Popatrzyłam się na niego i powiedziałam – ale Justin, nie planuj niczego przecież nie wiadomo czy ja... - umilkłam a Juss mnie mocno przytulił – Ej ciii, nawet tak nie myśl! Zobaczysz wyjdziesz z tego i kiedyś będziemy się z tego śmiali!
Ja: nie udawaj! Też się boisz! Bo inaczej nie poszli byśmy dziś ta randkę tylko pewnie oglądalibyśmy film w domu – rozpłakałam się.
Justin: no wiadomo, że się boję, ale wiem że jesteś twarda i poradzisz sobie z tym!! I proszę nie płacz już. Chodź mam niespodziankę. Poszliśmy w głąb parku tak żeby nas nikt nie widział. Usiedliśmy na ławce, po czym Juss gdzieś zniknął. Powiedział, że zaraz wraca. No i wrócił. Haha szedł z gitarą i z fioletową różą w zębach. - proszę fioletowa róża dla mojej księżniczki! 
Ja: jej pamiętałeś, że to jest mój ulubiony kolor! Dziękuję!
Usiadł koło mnie i grał i mi śpiewał, było mi tak miło! 
Potem wróciliśmy do domu. Wszyscy już spali. Juss wziął mnie na ręce, zamknął drzwi i położył delikatnie na łóżku. Zaczął mnie całowac. Zdjęłam mu bluzkę, on mnie też, zostaliśmy w bieliźnie. Zabrał się za mój stanik, potem zaczęliśmy się kochac. Po zakończeniu tej jakże wspaniałej chwili położyłam się na klacie Jussa i rysując coś palcem po jego brzuchu wyszeptałam mu – Kocham cię i dziękuję za dzisiejszy dzień. 
- ja też cie kocham i dziękuję, że zgodziłaś się na tą randkę.




No i powiem Wam że następne 2 rozdziały to są emocje :D ale od razu mówie następny rozdział kończy się takim totalnym przerwaniem w najleprzym miejscu więc zastanówcie się czy chcecie dziś ten felrny co się tak ucina i jutro dodam kolejną częśc czy czekacie do jutra na obie części? :D

nasz facebook ^^ https://www.facebook.com/pages/Justin-BieberBeliebersLove-Forever-/141625069353684   //Believe ;*

SWAGGY!!