sobota, 18 maja 2013

Rozdział 53

Następnego dnia jak zwykle wstałam i poszłam do łazienki się ogarnąc, następnie zjadłam śniadanie i czekałam na Kaśkę. Kiedy przyjechali pojechaliśmy do szkoły. Tam oczywiście wszystkie oczy na mnie. Szczerze mówiąc miałam już tego powoli dośc, ale co miałam na to poradzic. Po lekcjach czekałam na Jussa pod szkołą. Chłopaki pojechali już do Artka. Przyjechał Biebs wsiadłam do niego do auta i pojechaliśmy na próbę. Zaparkowaliśmy auto i poszliśmy w stronę garaży gdzie mieliśmy próby. Gdy weszliśmy do środka to tak nas zaszokował widok jaki zobaczyliśmy, że aż ja dostałam wysokiego ciśnienia. W środku był Łukasz! Że też nie pomyślałam, że skoro to przyjaciel Kamila to może w pewnym momencie się pojawic tutaj. Justin Się bardzo wkurzył i wyszedł. Poszłam za nim – Juss wiem, że jesteś wkurzony, bo ja tak samo, ale...
Justin: co on tu wgl robi?
Ja: To jest przyjaciel Kamila i najwidoczniej go zaprosił.
Justin: To nie mógł uprzedzic?
Ja: no mógł, ale tego nie zrobił i trzeba to jakoś wytrzymac, po prostu nie zwracajmy na niego uwagi, ok?
Justin: dobrze – pocałował mnie w czoło i weszliśmy do środka. 
Ja: to chłopaki zacznijmy od tej pierwszej piosenki. - wzięłam mikrofon do ręki. Chłopaki zaczęli grac a ja śpiewac. Wiedziałam Uśmiech Justina na twarzy. Jak skończyliśmy, dał nam parę wskazówek i zagraliśmy to jeszcze raz. Już było lepiej. Potem przyszła pora na 2 piosenkę. Tu Juss powiedział nam parę rzeczy i poprawiliśmy się. Następnie zrobiliśmy sobie 10 minut przerwy. Podeszłam do Jussa – i co podoba ci się? 
Justin: no pewnie! Po prostu nie daruję ci, że mi nic nie powiedziałaś! - zaczęliśmy się całowac. Nagle zadzwonił Justinowi telefon. Wyszedł na chwilkę na zewnątrz. Podeszłam więc do gitary, stojącej przy tylnim wyjściu. Podszedł do mnie Łukasz – co już się nawet nie przywitasz?
Ja: nie mam ochoty z tobą rozmawiac! Odejdź ode mnie.
W momencie kiedy chłopaki nie patrzyli Łukasz złapał mnie za rękę i zaciągnął za drzwi. 
Ja: co ty wyprawiasz? Puśc mnie!! 
Łukasz:cicho, pojedziemy gdzieś!
Zaczęłam krzyczec – z garażu wybiegł Artek a za nim chłopaki. Łukasz się zestresował i chciał mnie szybko wepchnąc do auta, ale na szczęście Mateusz go dopadł, Artek pobiegł po Jussa, a Kamil stał jak wryty. Przybiegli z Justinem. Łukasz mnie rzucił prosto w ramiona Mateusza. Dobrze, że mnie złapał, bo nogi miałam jak z waty. Justin podbiegł do Łukasza. Zaczęli się bic. Ja nie miałam siły żeby krzyczec, więc za mnie zrobił to Artek i rozdzielił chłopaków. Złapał Łukasza za kark i powiedział, że liczy do 5 i ma go tu nie być bo inaczej to się dla niego źle skończy. Łukasz poszedł. Juss w tym czasie podszedł szybko do mnie i mocno mnie przytulił – co ten gnojek chciał ci zrobic?
Ja: nie wiem, ale gdzieś chciał mnie wywieźc. 
Poszliśmy do garażu z powrotem. O wznowieniu próby nie było mowy. Kiedy chciałam usiąsc, niestety nie udało mi się, bo zemdlałam. 
Obudziłam się dopiero w szpitalu, podpięta do jakiejś aparatury, a koło mnie siedzieli rodzice i Justin.
Ja: co się stało?
Mama: zemdlałaś kochanie.
Popatrzyłam pytającym wzrokiem na Jussa, bo nie wiedziałam, czy rodzice wiedzą o tym co się tam wydarzyło. Ale pokiwał przecząco głową. Po chwili przyszła pielęgniarka, która zabrała mnie na badania. Nie było mnie dobre 3 godziny. Kiedy wróciłam. Powiedziałam Rodzicom, żeby szli do domu, a jak się coś będzie działo to na pewno ich lekarze poinformują. Zgodzili się i poszli. Jednak Jussa nie mogłam namówic. - czemu jesteś taki uparty? 
Justin: nie jestem uparty po prostu się o ciebie martwię.
Ja: ale rodzice też się martwią, a poszli, proszę cie, idź wyśpij się i jutro rano wrócisz.
Popatrzył się na mnie, ale w końcu wymiękł i się zgodził. - no dobra pójdę, ale z samego rana przyjdę.
Ja: dobrze, papa – pocałował mnie i wyszedł.
Ja byłam zmęczona więc szybko zasnęłam. W nocy była straszna burza która nie dawała mi spac, jednak w końcu ustała i ponownie udałam się do krainy snu. Rano obudził mnie lekarz, który była na obchodzie. Zbadał mnie, zapisał coś w karcie i wyszedł. Zostałam sama, i nagle przypomniało mi się, że jest 1 marca i urodziny Jussa a ja nie mam nic dla niego! Spanikowałam i szybko zadzwoniłam do Kaśki – hej kochana pomożesz mi?
- pewnie a o co chodzi?
Ja: bo Biebs ma dziś urodziny a ja nic dla niego nie mam!
Kaśka: oł... no to niedobrze, i co pewnie mam mu coś kupic co?
Ja: kochana jesteś! Kasę oddam ci jak tylko wyjdę ze szpitala.
Kaśka: no a co to ma być? 
Ja: kup mu bluzkę z napisem '' Keep Calm and Love me'' wiesz tą co ostatnio widziałyśmy, no i jeszcze jak byś poszła do fotografa z tym moim zdjęciem co masz na telefonie i wywołaj je kup jakąś ładną ramkę i przynieś mi jak najszybciej. 
Nagle zobaczyłam Justina, rozłączyłam się z Kaśką a on podszedł do mnie pocałował mnie na przywitanie i zapytał – już wiadomo, czemu zemdlałaś?
Ja: nie, ale wyniki będą około 12. także spokojnie. 
Justin usiadł koło mnie i rozmawialiśmy. Ok 10 przyszli rodzice. Niestety dopóki lekarze nie ustalą co mi jest nie wolno mi jeśc nic co mi rodzice przyniosą, jedynie szpitalne, dietetyczne jedzenie. Ok godziny 12;15 przyszedł lekarz z wynikami badań.




Kocham WAS BARDZO :*** Dziękuję za te wszystki miłe słowa!! :*
Jutro nie mam pojęcia o której dodam rozdział niestety ;/ ale jak zwykle powiadomie Was o nowym rozdziale naTT i na Fb :D
 Pozdrawiam Natalie z którą przed chwilką poprawiałyśmy ten rozdział ^^
No i nasz fb https://www.facebook.com/pages/Justin-BieberBeliebersLove-Forever-/141625069353684

4 komentarze:

  1. A nie dodasz dzisiaj już ? Proszę dodaj bo skończyłaś w najbardziej ciekawym momencie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Prosimy cię dzisiaj o jeszcze jedną.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dodałabyś jutro rano ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dodam jutro ok 10/11 zalezy jak wstane :D haha ^^

      Usuń