poniedziałek, 20 maja 2013

Rozdział 59

*perspektywa Justina ciąg dalszy *
- Były pewne komplikacje podczas operacji,ale lekarzom udało się opanowac sytuacje, niestety nic więcej nie wiadomo- powiedziała pielęgniarka. 
Ja: a długo to jeszcze potrwa? 
Pielęgniarka: niestety nie wiem, ale operacje serca wymagają wielkiej precyzji więc jeszcze trzeba będzie poczekac
Podziękowałem jej, potem wziąłem kartkę od Magdy i pokazałem jej rodzicom co i jak. Zmartwiliśmy się. Jakie komplikacje?! Zdenerwowałem się, nie chciałem czekac i nic nie robic. Poszedłem do szpitalnej kaplicy i zacząłem się modlic '' Panie, proszę cię ocal Magdę! Pokieruj dłońmi chirurgów, żeby operacja się udała.'' oczywiście więcej tego było, bo siedziałem tak ok 40 minut. Tam już też nie mogłem wytrzymac, siedziałem na ławce i płakałem z bezsilnośc, że nic nie mogę zrobic. Nagle przysiadła się do mnie pewna staruszka. Położyła mi rękę na ramieniu i szczerym uśmiechem patrzyła się na mnie. Też na nią spojrzałem w oczach miałem łzy.
- co się stało chłopcze? Czyżby Bóg zabrał ci ważną dla ciebie osobę? - zapytała.
-Nie wiem, modlę się, żeby jej nie zabierał, ma teraz operacje na serce i może tego nie przeżyc. - dokończyłem zdanie, ledwo mówiąc.
- Nie martw się, Bóg cię widzi i wie co jest najleprze w tej sytuacji musisz mu zaufa. - przytuliła mnie. Podziękowałem jej, a potem wróciłem pod salę operacyjną – i co? Wiadomo coś więcej? - zapytałem mamy
- nie, na razie czekamy – odpowiedziała mi. 
Po ok 20 minutach nie mogłem już wytrzymac. Nosiło mnie. Chodziłem wte i wewte. Zadzwonił Ryan – siema Juss, jak tam z Magdą? Wiadomo już coś?
Ja: stary weź mnie nie denerwuj od 2 godzin siedzę tu jak głupi i nie wiem co jest z moją dziewczyną ,jedyne co wiem to to, że były jakieś komplikacje i tyle!
Ryan: jakie komplikacje? Lekarze ogarnęli sytuacje?
Ja: tak. 
Ryan: ufff no to dobrze. To daj mi znac jak już wszystko będzie wiadome ok? 
Ja: spoko. 
Rozłączyliśmy się, ale po 5 min zadzwonił Scooter z takim samym pytaniem, odpowiedziałem tak samo. Ledwo skończyłem rozmawiac ze Scooterem zadzwonił Alfredo. To mój przyjaciel. Nie poznał Magdy bo miał złamaną nogę więc siedział w domu w Los Angeles. - siema stary i jak tam z Magdą?
Ja: a kurde, nie wiem były jakieś komplikacje, ale lekarze opanowali to. 
Alfredo: Łoł... nie dobrze. Kurde stary współczuję ci naprawdę... 
Ja: ehh... już nie wiem co mam ze sobą robic! 
Alfredo: wierzę ci. Idź może się gdzieś przejdź?
Ja: Taa pewnie.... a potem przyjdę już uspokojony ze spaceru a tu się okaże że moja dziewczyna...
Alfredo przerwał mi: Idioto! jak tak będziesz myślał to wykraczesz sobie! Myśl pozytywnie!
Ja: taa łatwo powiedziec. Stary boję się jak cholera, że ją stracę!
Rozmawialiśmy tak ok 30 min kiedy nagle wyszedł lekarz, który operował Magdę. - stary kończę – powiedziałem szybko i się rozłączyłem. Podbiegłem do lekarza. 
Zapytał się czy jesteśmy rodziną Magdy, powiedziałem, że to są rodzice Magdy a ja jestem jej chłopakiem i tłumaczę wszystko jej rodzicom bo oni nie mówią po angielski. Wtedy lekarz powiedział – no więc tak. Operacja się skończyła, były komplikacje w pewnym momencie ale...-
Nie wytrzymałem i przerwałem mu – Przepraszam, ale mówi to pan z przygnębieniem i nie wiem co mam myślec, a proszę nam tylko powiedziec czy Magda żyje?
Lekarz popatrzył się na mnie i powiedział – tak, to silna osoba wjeżdżając na sale operacyjną powiedziała do mnie '' panie doktorze, ufam panu i wiem, że zrobi pan co w pana mocy żeby się wszystko udało, ale niech pan też pamięta, że ja się nigdzie tam nie wybieram, jeszcze chce pochodzic po tym świecie i nacieszyc się moim chlopakiem, w końcu mu obiecałam, że wrócę.'' Ucieszyłem się bo bardzo ważne jest nastawienie pacjentów, a ona ma wspaniałe podejście do sprawy. - kiedy to usłyszałem do oczu napłynęły mi łzy, zakryłem rękoma twarz i ze szczęścia się popłakałem. Mama zauważyła zaniepokojenie na twarzy rodziców Magdy kiedy zacząłem płakac, więc pokazała im na kartce, że jest wszystko ok. Poczułem się fantastycznie. Kamień spad mi z serca ale lekarz dalej mówił – no i tak jak mówiłem wcześniej, były komplikacje ale opanowaliśmy sytuację. Udało się usunąc arytmie, ale przez pierwszy miesiąc trzeba będzie obserwowac czy na pewno. Magda wróci do sprawności i będzie mogła cwiczyc, tańczyc ale no niestety do końca życia jednak będzie musiała na siebie uważac i robic badania. Teraz odpoczywa i powinna się wybudzic ok 15. 
Podziękowaliśmy lekarzowi i zapytaliśmy się czy możemy do niej iśc powiedział, że jedna osoba. Strasznie chciałem iśc ale pierwszeństwo mają jej rodzice. Najpierw poszła jej mama potem tata. Ja czekałem aż przewiozą ją do normalnej sali a nie do pooperacyjnej. W tym czasie zadzwoniłem do Ryana, Scootera, Alfredo i innych. Wszyscy mi powiedzieli jedno '' a nie mówiłem/am?'' Ok 15 przewieziono Magdę do sali gdzie miała wydobrzec, czekaliśmy tam na nią. Była słaba ale przytomna już. Kiedy tylko ją zobaczyłem podbiegłem do łóżka – jesteś! Boże jak ja się o ciebie martwiłem!
Odpowiedziała mi słabym i cichym głosem – przecież ci obiecałam. Wziąłem ją za rękę. Byliśmy sami bo nie można było w więcej osób do niej wchodzic. Trzeba było zakadac specjalne płaszcze i wgl, bo kiedy jest się po operacji serca wszystko musi być sterylne i czyste. 
Ja: Magda kocham cie!
Magda: wiem, nie zapomniałam o tym – nadal była słaba. 
Ja: nie mów nic, odpoczywaj, ja tu posiedzę przy tobie. 
Zamknęła oczy i zasnęła.




I jak ? Emocje są? Bo we mnie wzbudzały nawet jak to pisałam a potem czytałam....
To następny dopiero we środę moje drogie :*

SWAGGY!!

2 komentarze: