*perspektywa Justina ciąg dalszy
*
- Były pewne komplikacje podczas operacji,ale lekarzom udało
się opanowac sytuacje, niestety nic więcej nie wiadomo- powiedziała
pielęgniarka.
Ja: a długo to jeszcze potrwa?
Pielęgniarka:
niestety nie wiem, ale operacje serca wymagają wielkiej precyzji
więc jeszcze trzeba będzie poczekac
Podziękowałem jej, potem
wziąłem kartkę od Magdy i pokazałem jej rodzicom co i jak.
Zmartwiliśmy się. Jakie komplikacje?! Zdenerwowałem się, nie
chciałem czekac i nic nie robic. Poszedłem do szpitalnej kaplicy i
zacząłem się modlic '' Panie, proszę cię ocal Magdę! Pokieruj
dłońmi chirurgów, żeby operacja się udała.'' oczywiście więcej
tego było, bo siedziałem tak ok 40 minut. Tam już też nie mogłem
wytrzymac, siedziałem na ławce i płakałem z bezsilnośc, że nic
nie mogę zrobic. Nagle przysiadła się do mnie pewna staruszka.
Położyła mi rękę na ramieniu i szczerym uśmiechem patrzyła się
na mnie. Też na nią spojrzałem w oczach miałem łzy.
- co się
stało chłopcze? Czyżby Bóg zabrał ci ważną dla ciebie osobę?
- zapytała.
-Nie wiem, modlę się, żeby jej nie zabierał, ma
teraz operacje na serce i może tego nie przeżyc. - dokończyłem
zdanie, ledwo mówiąc.
- Nie martw się, Bóg cię widzi i wie co
jest najleprze w tej sytuacji musisz mu zaufa. - przytuliła mnie.
Podziękowałem jej, a potem wróciłem pod salę operacyjną – i
co? Wiadomo coś więcej? - zapytałem mamy
- nie, na razie
czekamy – odpowiedziała mi.
Po ok 20 minutach nie mogłem już
wytrzymac. Nosiło mnie. Chodziłem wte i wewte. Zadzwonił Ryan –
siema Juss, jak tam z Magdą? Wiadomo już coś?
Ja: stary weź
mnie nie denerwuj od 2 godzin siedzę tu jak głupi i nie wiem co
jest z moją dziewczyną ,jedyne co wiem to to, że były jakieś
komplikacje i tyle!
Ryan: jakie komplikacje? Lekarze ogarnęli
sytuacje?
Ja: tak.
Ryan: ufff no to dobrze. To daj mi znac jak
już wszystko będzie wiadome ok?
Ja: spoko.
Rozłączyliśmy
się, ale po 5 min zadzwonił Scooter z takim samym pytaniem,
odpowiedziałem tak samo. Ledwo skończyłem rozmawiac ze Scooterem
zadzwonił Alfredo. To mój przyjaciel. Nie poznał Magdy bo miał
złamaną nogę więc siedział w domu w Los Angeles. - siema stary i
jak tam z Magdą?
Ja: a kurde, nie wiem były jakieś komplikacje,
ale lekarze opanowali to.
Alfredo: Łoł... nie dobrze. Kurde
stary współczuję ci naprawdę...
Ja: ehh... już nie wiem co
mam ze sobą robic!
Alfredo: wierzę ci. Idź może się gdzieś
przejdź?
Ja: Taa pewnie.... a potem przyjdę już uspokojony ze
spaceru a tu się okaże że moja dziewczyna...
Alfredo przerwał
mi: Idioto! jak tak będziesz myślał to wykraczesz sobie! Myśl
pozytywnie!
Ja: taa łatwo powiedziec. Stary boję się jak
cholera, że ją stracę!
Rozmawialiśmy tak ok 30 min kiedy nagle
wyszedł lekarz, który operował Magdę. - stary kończę –
powiedziałem szybko i się rozłączyłem. Podbiegłem do lekarza.
Zapytał się czy jesteśmy rodziną Magdy, powiedziałem, że to
są rodzice Magdy a ja jestem jej chłopakiem i tłumaczę wszystko
jej rodzicom bo oni nie mówią po angielski. Wtedy lekarz powiedział
– no więc tak. Operacja się skończyła, były komplikacje w
pewnym momencie ale...-
Nie wytrzymałem i przerwałem mu –
Przepraszam, ale mówi to pan z przygnębieniem i nie wiem co mam
myślec, a proszę nam tylko powiedziec czy Magda żyje?
Lekarz
popatrzył się na mnie i powiedział – tak, to silna osoba
wjeżdżając na sale operacyjną powiedziała do mnie '' panie
doktorze, ufam panu i wiem, że zrobi pan co w pana mocy żeby się
wszystko udało, ale niech pan też pamięta, że ja się nigdzie tam
nie wybieram, jeszcze chce pochodzic po tym świecie i nacieszyc się
moim chlopakiem, w końcu mu obiecałam, że wrócę.'' Ucieszyłem
się bo bardzo ważne jest nastawienie pacjentów, a ona ma wspaniałe
podejście do sprawy. - kiedy to usłyszałem do oczu napłynęły mi
łzy, zakryłem rękoma twarz i ze szczęścia się popłakałem.
Mama zauważyła zaniepokojenie na twarzy rodziców Magdy kiedy
zacząłem płakac, więc pokazała im na kartce, że jest wszystko
ok. Poczułem się fantastycznie. Kamień spad mi z serca ale lekarz
dalej mówił – no i tak jak mówiłem wcześniej, były
komplikacje ale opanowaliśmy sytuację. Udało się usunąc arytmie,
ale przez pierwszy miesiąc trzeba będzie obserwowac czy na pewno.
Magda wróci do sprawności i będzie mogła cwiczyc, tańczyc ale no
niestety do końca życia jednak będzie musiała na siebie uważac i
robic badania. Teraz odpoczywa i powinna się wybudzic ok 15.
Podziękowaliśmy lekarzowi i zapytaliśmy się czy możemy do
niej iśc powiedział, że jedna osoba. Strasznie chciałem iśc ale
pierwszeństwo mają jej rodzice. Najpierw poszła jej mama potem
tata. Ja czekałem aż przewiozą ją do normalnej sali a nie do
pooperacyjnej. W tym czasie zadzwoniłem do Ryana, Scootera, Alfredo
i innych. Wszyscy mi powiedzieli jedno '' a nie mówiłem/am?'' Ok 15
przewieziono Magdę do sali gdzie miała wydobrzec, czekaliśmy tam
na nią. Była słaba ale przytomna już. Kiedy tylko ją zobaczyłem
podbiegłem do łóżka – jesteś! Boże jak ja się o ciebie
martwiłem!
Odpowiedziała mi słabym i cichym głosem –
przecież ci obiecałam. Wziąłem ją za rękę. Byliśmy sami bo
nie można było w więcej osób do niej wchodzic. Trzeba było
zakadac specjalne płaszcze i wgl, bo kiedy jest się po operacji
serca wszystko musi być sterylne i czyste.
Ja: Magda kocham
cie!
Magda: wiem, nie zapomniałam o tym – nadal była słaba.
Ja: nie mów nic, odpoczywaj, ja tu posiedzę przy tobie.
Zamknęła oczy i zasnęła.
I jak ? Emocje są? Bo we mnie wzbudzały nawet jak to pisałam a potem czytałam....
To następny dopiero we środę moje drogie :*
SWAGGY!!
No szkoda że dopiero w środę ale taka była umowa.Płaczę
OdpowiedzUsuńWytrzymasz :*
Usuń