wtorek, 21 maja 2013

Rozdział 61

- Sytuacja opanowana. Można było się tego spodziewac, bo jej serce nie pracowało tak jak powinno w całości. Ale już jest lepiej. Jednak straciła przytomnośc. Lepiej do niej nie wchodzic, niech jadą państwo do domu, a jak coś się zmieni to damy znac.
Ja: nigdzie nie jadę! 
Mama: Ale Justin nie ma sensu tu siedziec, chodź do domu zjesz coś, umyjesz się i przebierzesz.
Ja: Ehh..dobra ale wrócę tu jak tylko się odświerzę.
Mama: no dobrze. 
Pojechaliśmy do domu. Zjedliśmy obiad, który przyrządziła moja babcia. Nie odzywałem się byłem bez życia. Gdy zjadłem podziękowałem, poszedłem na górę umyłem się przebrałem i nawet nie wiem kiedy zasnąłem. Dopiero obudziła mnie mama – Justin wstawaj, dzwonili ze szpitala, Magda odzyskała przytomnośc. - zerwałem się na równe nogi, wziąłem kluczyli i razem z rodzicami Magdy pojechaliśmy do szpitala. Gdy dojechaliśmy można było wchodzic pojedynczo. Najpierw weszła jej mama, po 30 min jej tata. Potem ja, akurat Magda spała. Usiadłem koło niej, pocałowałem w czoło. Posiedziałem tak z 15 min. ale stwierdziłem, że powinni tu być jej rodzice, dlatego wyszedłem i powiedziałem żeby oni weszli. Jednak mama Magdy powiedziała mi żebym się lekarzami nie przejmował i wszedł na sale do nich. Posłuchałem się, mnie nie trzeba było namawiac. W pewnym momencie przebudziła się – O ile was tu jest – powiedziała cicho. 
Jej mama: cicho, nie mów nic, odpoczywaj.
Magda: ale kiedy ja już mam dośc tego leżenia, chce stąd wyjśc. 
Ja: Magda, jeszcze jakiś czas musisz wytrzymac, a zobaczysz nie pozwolę ci się położyc już przez długi czas. - Uśmiechnęła się do mnie. 
Po 3 dniach jej rodzice musieli wracac, bo niestety praca nie będzie na nich wiecznie czekac. Z Magdą było już lepiej. Miała więcej sił i mogła już więcej rozmawiac. Ale jeszcze cały czas leżała. 
Po ok tygodniu, już siedziała, rozmawiała bardziej, nie wyglądała już na taką schorowaną, a nawet jak dla mnie już całkiem wyzdrowiała, bo dokuczała mi strasznie. Moja Magda w końcu wróciła!

*Perspektywa Magdy*

Juss był taki kochany, opiekuńczy i uśmiechnięty. Był u mnie praktycznie cały czas. Robił sobie tylko przerwy na jedzenie i mycie się. Przez ostatni tydzień robił dla mnie dosłownie wszystko. Ja widziałam w jego oczach radośc, że pozostałam po tej stornie (haha). Ale skoro obiecałam, tak zrobiłam. Po 2 tygodniach lekarze nie mieli już zastrzeżeń do mojego serca i jego pracy. Dali mi listę leków które mam brac, przez pół roku i potem mam wrócic na kontrolę. O raany 6 miesięcy faszerowania się tą chemią. Na szczęście kiedy powiedziałam im o Mediolanie i o tym że dostałam świetną propozycje, powiedzieli mi, że mogę tam jechac. Oczywiście z wf mam zwolnienie. Nie mogę dźwigac, przemęczac sięi takie tam inne różne zakazy. Dostałam wypis ze szpitala. 
- Nareszcie wyszłam!! Świeże powietrze, ptaki śpiewają, i.. i Ty Justin – powiedziała
Justin: co ja?
Ja: Nadal jesteś! - przytuliłam go mocno.
-jestem i nigdzie się nie wybieram! - odpowiedział, dając mi całusa w policzek.
Otworzył mi drzwi do auta, i pojechaliśmy do niego do domu. Tam przywitała nas Pattie, babcia i dziadek Jussa. Strasznie dobrze czułam się w ich towarzystwie. Cały dzień spędziliśmy na rozmawianiu i oglądaniu filmów, ale ja w pewnym momencie chciałam iśc na ogród. Co prawda nie było za ciepło, ale wyszliśmy i pospacerowaliśmy troszkę. Po ok godzince wróciliśy na kolacje. Potem byłam padnięta i szybko zasnęłam.


 :P


Obiecałam to dodaje rozdzialik :D a no i proszę Was trzymajcie za mnie jutro kcióki bo odp z geografii ;/

https://www.facebook.com/pages/Justin-BieberBeliebersLove-Forever-/141625069353684

SWAGGY!!

7 komentarzy: